ikona lupy />
DGP

Pocieszające jest to, że proporcje te zmieniają się wśród osób, które deklarują, że skorzystają z programu. Optymistów jest w tej grupie 40 proc., podczas gdy pesymistów 46 proc. Najwięcej wiary w sukces programu mają młodzi ludzie - ponad połowa jest przekonana, że spełni on swoją funkcję demograficzną. Niepokojące jest to, że w dwóch kolejnych grupach wiekowych 25-44 lat tylko nieco ponad 20 proc. uważa, że dzietność wzrośnie.

Prof. Piotr Szukalski z Uniwersytetu Łódzkiego uważa, że w ciągu pierwszych kilku lat działania programu nastąpi wzrost narodzin w graniach ośmiu, a może nawet ponad dziesięciu procent. Ale może być on efektem głównie decyzji o przyspieszeniu przyjścia na świat planowanych wcześniej dzieci niż nowych decyzji prokreacyjnych. – Ci którzy myślą np. o drugim dziecku będą kalkulować: dają trzeba brać, bo nie wiadomo czy tak będzie za trzy lata, gdy będą kolejne wybory – podkreśla demograf.

Reklama

Rząd liczy, że dzięki programowi wskaźnik dzietności trwale zwiększy się z 1,3 do 1,6 dziecka na kobietę w wieku rozrodczym.