EY: Na nieefektywnym podziale pasma 800MHz LTE stracą klienci i rynek


Warszawa, 04.04.2016 (ISBnews) - Wynik toczącego się obecnie procesu podziału pasma z zakresu 800 MHz będzie wiodącym elementem warunkującym tempo budowy sieci LTE w Polsce. Dla klientów T-Mobile nieefektywna dystrybucja pasma oznacza niższą o połowę prędkość mobilnego internetu, znaczne obniżenie jakości świadczonych usług, a dla branży w skrajnym przypadku nawet setki milionów złotych dodatkowych inwestycji na budowę sieci mobilnych w Polsce, wynika z analizy techniczno-ekonomicznej EY.
"Aby możliwe było osiągnięcie maksymalnych korzyści z dystrybucji pasma, regulatorzy krajowi zawsze kierują się zasadą efektywnego wykorzystania pasma, która oznacza przyznanie rezerwacji operatorom w sposób maksymalizujący techniczne i ekonomiczne korzyści wynikające z ich wykorzystania. W praktyce zasada ta znalazła odzwierciedlenie w dwóch regułach: zachowania ciągłości rezerwacji (ciągłości rezerwacji przyznawanych operatorom) oraz zagregowania rezerwacji (założenia, że bloki przyznawane operatorowi powinny ze sobą sąsiadować). W efekcie nigdzie poza Polską, Rumunią i Wielką Brytanią, gdzie taką sytuację wymusiła obecność na rynku dużej liczby operatorów infrastrukturalnych, nie przyznawano bloków częstotliwości węższych niż 10 MHz. W żadnym z krajów nie zdarzyło się też, by dwa bloki częstotliwości przyznawane jednemu operatorowi były przedzielone blokiem należącym do innego podmiotu" - czytamy w komunikacie.
EY zaprezentował trzy scenariusze rozwoju sytuacji powstałej w wyniku decyzji NetNet o rezygnacji z przyjęcia rezerwacji na jeden blok nieoznaczony w paśmie 800 MHz oraz braku uiszczenia wylicytowanej opłaty za decyzję rezerwacyjną, nabycia przez T-Mobile prawa do kolejnego bloku, złożenia przez wielu uczestników aukcji wniosków o ponowne przyznanie rezerwacji:
Scenariusz A - zakłada przyznanie T-Mobile bloku, na który rezerwacja została pierwotnie przyznana firmie NetNet bez zmian w alokacji pozostałych rezerwacji. Rozwiązanie takie jest niepożądane z punktu widzenia efektywnego zarządzania pasmem, ponieważ nie pozwala na zaoferowanie klientom wyższych prędkości dostępu do Internetu i oznacza konieczność przeznaczenia większej części pasma na kanały sygnalizacyjne. Powoduje obniżenie jakości usług świadczonych abonentom poprzez zwiększenie złożoności sieci, stwarza ryzyko wystąpienia zakłóceń sygnału (intermodulacje trzeciego rzędu), a także utrudnia współpracę międzyoperatorską zwiększając tym samym koszty budowy sieci.
Scenariusz B - polega na rozdzieleniu pasm należących do T-Mobile oraz Orange blokiem sieci Play. Jego zaletą jest zachowanie ciągłości rezerwacji operatorów posiadających po 10 MHz, jednak rozdzielenie zasobów T-Mobile i Orange, współdzielących infrastrukturę w ramach spółki Networks! oznacza, że ze względu na ograniczenia techniczne nadajników (zdolność do obsłużenia maksymalnie jedynie 20 MHz ciągłego pasma), do budowy sieci o tym samym zasięgu i pojemności potrzebna będzie znacząco większa liczba urządzeń nadawczych. To z kolei pociąga za sobą konieczność przeznaczania przez operatorów większych środków na zakup nadajników, wygeneruje zapotrzebowanie na większą liczbę masztów nadawczych, wzmocnienie ich konstrukcji w związku z większym obciążeniem, a także utrudni współpracę międzyoperatorską polegającą na udostępnianiu niewykorzystanych miejsc na masztach nadawczych innym podmiotom.
Scenariusz C - zakłada przyznanie T-Mobile i Orange pasm o szerokości po 10 MHz położonych obok siebie, a sieci Play blok znajdujący się na drugim krańcu spektrum. Wariant ten gwarantuje zgodność z zasadą optymalnego wykorzystania pasma, ponieważ pozwala na maksymalizację zasobów - stworzenie dwóch sieci działających z pełnymi prędkościami, jakie są możliwe do osiągnięcia z wykorzystaniem 10MHz, uniknięcie ryzyka zakłóceń, zapewnienie poprawnej jakości - a jednocześnie minimalizację wydatków inwestycyjnych poprzez optymalne wykorzystanie masztów zarządzanych przez spółkę Networks!, a także budowę sieci z przy minimalnej liczbie nadajników.
"Szerokość pasma przekłada się wprost na maksymalne prędkości transmisji danych, jakie na bazie posiadanego spektrum operator może zaoferować końcowemu użytkownikowi. I tak sieć LTE tworzona na bazie widma o szerokości 10 MHz może pracować z maksymalną prędkością 70 Mbps, a sieć budowana na bazie 5 MHz nie osiągnie przepustowości większej niż 35 Mbps. Kluczowym jest także fakt, że dla częstotliwości 800 MHz nie opracowano standardów umożliwiających tzw. 'agregację pasma', a więc łączenie niesąsiadujących ze sobą bloków" - powiedział ekspert telekomunikacyjny w Dziale Doradztwa Biznesowego EY Piotr Mieczkowski, cytowany w komunikacie.
W przypadku przyznania operatorowi dwóch bloków oddalonych od siebie, prędkość maksymalna transmisji danych nie będzie wyższa niż w przypadku wykorzystania jedynie jednego bloku z o połowę mniejszym spektrum. Co więcej, niemożność połączenia dwóch zakresów częstotliwości w jeden sektor oznacza, że w ramach jednej stacji funkcjonować będą dwie komórki, do których ruch przydzielony zostaje losowo, zaznaczono w informacji.
"Taka sytuacja może prowadzić do nierównego obciążenia obu komórek, a tym samym przeciążenia jednej z nich i pogorszenia jakości działania sieci. Dużo większa złożoność działania takiego systemu oznacza również, że większa szerokość pasma musi zostać wykorzystana na potrzeby zarządzania siecią tzw. sygnalizacja, co oznacza dalsze ograniczenie zasobów udostępnianych użytkownikowi końcowemu" - zaznaczył dyrektor Departamentu Prawnego i Spraw Regulacyjnych T-Mobile Polska Cezary Albrecht, cytowany w komunikacie.
Jako kolejny problem, który wpływa na obniżenie jakości działania sieci raport wskazuje występowanie tzw. intermodulacji trzeciego rzędu - zjawiska polegającego na nakładaniu się na siebie składowych widma dwóch sygnałów o różnych częstotliwościach, co powoduje niemożliwe do wyeliminowania zakłócenia w transmisji sygnału. W przypadku scenariuszy A oraz B sygnały nadajników wykorzystywanych przez T-Mobile i Orange wytwarzają zakłócenia skutkujące ograniczeniem zasięgu transmisji, a w skrajnych przypadkach prowadzące do utraty połączenia. Zjawisko to nie występuje zaś w scenariuszu C - tu zakłócenia trafiają w niezagospodarowaną część pasma, nie obniżając jakości sygnału.
"Warto odnotować, że ten problem może znacząco wpłynąć na ograniczenie rozwoju rynku telekomunikacyjnego. W przeszłości był przyczyną powstania długoletniego sporu prawnego między Sferią a UKE i konieczności zmiany częstotliwości przyznanych sieci w latach 2003 i 2005" - podkreślono w raporcie.
Według autorów raportu, należy także pamiętać, że powyższe zastrzeżenia nie dotyczą jedynie ograniczenia prędkości i jakości transmisji danych. Mają one również znaczenie z punktu widzenia przyszłej implementacji usług połączeń głosowych na bazie Voice over LTE (VoLTE), która zakłada realizację połączeń głosowych poprzez transmisję pakietów danych. W miarę przechodzenia przez operatorów na standard VoLTE (Voice-over-LTE) w/w negatywne czynniki będą przekładały się na utrudnioną możliwość świadczenia połączeń głosowych. Jest to o tyle istotne, że trend w kierunku VoLTE można już zauważyć w niektórych państwach europejskich, zaś globalnie można wskazać blisko 40 wdrożeń, podano również.
"Brak możliwości agregacji dwóch niesąsiadujących ze sobą bloków częstotliwości to nie jedyne ograniczenie standardu LTE800. Innym problemem, krytycznym dla sprawy podziału widma jest fakt, że dostępne na rynku nadajniki nie obsługują pasm szerszych niż 20 MHz. Oznacza to, że w przypadku gdyby bloki T-Mobile i Orange nie leżały obok siebie (a np. w zakresie o szerokości 25 MHz, jak w scenariuszach A i B), budowa sieci wykorzystującej te zasoby będzie wymagała dublowania urządzeń, co znacząco podnosi koszty inwestycji. Co więcej, zwiększona liczba nadajników w połączeniu z ograniczoną przestrzenią na masztach telekomunikacyjnych oznacza konieczność dodatkowych inwestycji w budowę kolejnych masztów i przystosowania ich do funkcjonowania pod większym obciążeniem" - wskazano w raporcie.
W ocenie EY, zjawisko to wpłynie także negatywnie na współpracę między operatorami. Konieczność montowania dodatkowych urządzań spowoduje ograniczenie przestrzeni na masztach, a tym samym uniemożliwi udostępnienie wolnej infrastruktury firmom konkurencyjnym, jak dzieje się dziś. Sytuacja taka skutkowałaby ograniczeniem tempa rozwoju LTE w Polsce i gorszą dostępnością sieci, szczególnie na terenach mniej zurbanizowanych i wiejskich. Według przykładowych symulacji, dodatkowe koszty inwestycji w przypadku przyjęcia scenariuszy A i B mogą wynosić w skali całego rynku nawet setki milionów złotych. Realizacja scenariuszy A bądź B będzie skutkować niższą jakością transmisji oraz wyższymi kosztami inwestycji w infrastrukturę. To z kolei pociągnie za sobą rezygnację z atrakcyjnych promocji dla klientów, ograniczenie innego rodzaju inwestycji w infrastrukturę czy rozwoju innowacyjnych usług telekomunikacyjnych, głosi komunikat.
"Takie decyzje nie pozostaną bez wpływu na rozwój rynku telekomunikacyjnego oraz jakość oferty usług dostępnych dla klientów. Z tej perspektywy widać, że wybór najbardziej optymalnego scenariusza jest istotny nie tylko z punktu widzenia efektywności zarządzania pasmem, ale ma również wpływ na ogólny rozwój usług opierających się na transmisji danych. Jest to szczególnie ważne, biorąc pod uwagę znaczenie cyfryzacji dla rozwoju nowoczesnej i konkurencyjnej gospodarki. Nieoptymalna aranżacja pasma 800 MHz będzie skutkować wolniejszym tempem rozwoju usług cyfrowych, co może wyhamować dynamikę rozwoju polskiej gospodarki" - podsumował partner w Dziale Doradztwa Biznesowego EY Krzysztof Pigłowski, cytowany w komunikacie.
(ISBnews)