O planach Downing Street pisze czwartkowa prasa brytyjska, donosząc, że tak wysoki koszt kampanii informacyjnej irytuje zwolenników wyjścia z UE, także z rządzącej Partii Konserwatywnej, którzy podkreślają, że te pieniądze powinny być wydane na "realne potrzeby Brytyjczyków".

"To absolutnie błędna decyzja, biorąc pod uwagę brak niezbędnego finansowania dla kluczowych usług publicznych. Nawołuję do tego, aby premier (David) Cameron ponownie przemyślał decyzję o zmarnotrawieniu takiej kwoty. To, co zostało zapowiedziane, jest niemoralne, niedemokratyczne i wbrew wcześniejszym zapowiedziom" - oświadczył poseł Partii Konserwatywnej Peter Bone.

>>> Czytaj też: Brexit uzależniony od kasy na kamanię? Zadecydują środki przekazane "pod stołem"

"To referendum pozwala nam podjąć niezwykle istotną decyzję dla przyszłości naszego kraju, prawdopodobnie najważniejszą, jaką podejmiemy w ciągu naszego życia. Jest niezwykle istotne, aby wyborcy mieli łatwy dostęp do klarownej informacji" o konsekwencjach wyjścia z UE - broniła decyzji rządu minister środowiska Liz Truss.

Reklama

W broszurce napisano, że "rząd wierzy, iż pozostanie w Unii Europejskiej, jest najlepszą decyzją", a także ostrzega, że w przypadku tzw. Brexitu Brytyjczycy będą mieli trudniejszy dostęp m.in. do tanich lotów po Europie, a także wrócą do dawnych stawek wysokiego roamingu.

Autorzy podkreślają również, że ponad trzy miliony miejsc pracy są bezpośrednio powiązane z eksportem produktów lub usług do Europy kontynentalnej, a w przypadku wyjścia ze Wspólnoty ustanowienie nowych umów bilateralnych może potrwać nawet do 10 lat.

Szesnastostronicowe broszurki będą rozsyłane do domów w Anglii w przyszłym tygodniu, a w Walii i Szkocji po lokalnych wyborach zaplanowanych na pierwszy tydzień maja.

Brytyjski rząd może pozwolić sobie na wysoki koszt druku tych książeczek, gdyż nie jest jeszcze objęty limitem wydatków związanych z kampanią referendalną. Na 28 dni przed zaplanowanym na 23 czerwca głosowaniem rozpocznie się tzw. okres "purdah", kiedy rząd nie będzie mógł korzystać ze środków publicznych, aby w wpływać na ostateczny wynik referendum.

>>> Czytaj też: "Plan lękowy" Camerona działa. Coraz więcej Brytyjczyków chce pozostać w UE