Reporterzy AFP byli świadkami dwóch eksplozji. Jedna z nich była spowodowana prawdopodobnie wybuchem pocisku rakietowego. "Doszło do niej w pobliżu szkoły dla dziewcząt. Nikt nie ucierpiał. Odnotowano niewielkie zniszczenia" – poinformował komendant policji w Kabulu Abdul Rahman Rahimi.

Żadna z grup nie przypisała sobie tego ostrzału – pisze agencja. Przypomina, że obiekty rządowe i budynki administracji publicznej są częstym obiektem ataków afgańskich talibów.

Kerry przybył do Kabulu, aby rozładować kryzys polityczny narosły wokół porozumienia z 2014 r. o utworzeniu rządu jedności narodowej wynegocjowanego z jego inicjatywy.

Reklama

Ta niezapowiadana wizyta miała służyć m.in. przekonaniu talibów, aby wrócili do stołu rokowań, co mogłoby pozwolić na zakończenie konfliktu trwającego od 2001 r. – zaznacza AFP. Ci ostatni domagają się jednak natychmiastowego wycofania 13 tys. żołnierzy z misji pokojowej NATO i stawiają to jako warunek uczestnictwa w rokowaniach. Talibowie wycofali się z udziału bezpośrednich negocjacjach pokojowych z władzami w Kabulu na początku marca.

"Apelujemy do talibów, aby włączyli się w proces pokojowy, który jest w pełni prawomocny (...) Pozwoli on zagwarantować prawa oraz zapewnić ochronę wszystkich Afgańczyków, a także przerwać spiralę przemocy" – oświadczył Kerry bezpośrednio po spotkaniu z prezydentem Afganistanu Aszrafem Ghanim. Zaznaczył, że porozumienie o utworzeniu rządu jedności "nie ma końcowego terminu obowiązywania mimo pogłosek, iż wygaśnie we wrześniu".

Wizyta Kerry'ego odbywa się w czasie, gdy władze w Kabulu są osłabione trwającą od wielu miesięcy rywalizacją między prezydentem Ghanim i premierem Abdullahem Abdullahem, a także kryzysem gospodarczym.

Armia afgańska kontroluje nie więcej niż 70 proc. terytorium kraju. USA wycofały z Afganistanu większość swoich wojsk i obecnie w kraju pozostało 9,8 tys. żołnierzy, ale na początku 2017 roku ich liczba ma zostać zmniejszona do 5,5 tys.

Wdrażanie postanowień porozumienia z 2014 r. idzie bardzo opornie. Wprowadzenie poprawek do ustawy zasadniczej wydaje się sprawą odległej przyszłości – zauważa agencja AFP. Wybory do parlamentu zaplanowano dopiero na 15 października, niemal rok po wygaśnięciu mandatu poprzedniego zgromadzenia. Powodem opóźnienia są obawy o bezpieczeństwo, a także głębokie różnice poglądów na szczytach władzy, m.in. spór między Ghanim a Abdullahem w sprawie sposobu organizacji głosowania, po fiasku wyborów prezydenckich z 2014 roku - czytamy w komentarzu.

Talibowie zaś – mimo niespodziewanej śmierci w ub. r. założyciela ruchu mułły Omara, są silniejsi niż kiedykolwiek od czasu obalenia ich reżimu przez zagraniczną interwencję wojskową pod koniec 2001 roku. Nowy lider talibów mułła Achtar Mohammed Mansur zdaje się z wolna, mimo wewnętrznych tarć w szeregach bojowników, konsolidować swe przywództwo – zaznacza w komentarzu agencja AFP. (PAP)

mars/