Pionierem nowej mody stał się Senegal, gdzie w referendum rozpisanym przez urzędującego od 2012 r. prezydenta Macky’ego Salla dwie trzecie obywateli poparło jego wniosek, żeby prezydencką kadencję skrócić z 7 do 5 lat, a także by zapisać w konstytucji kategoryczne stwierdzenie, że „żaden prezydent, pod żadnym pretekstem nie może rządzić dłużej niż dwie pięcioletnie kadencje". Dodatkowo postanowiono też, że o prezydencki urząd nie może ubiegać się osoba powyżej 75 lat.

Zachodnioafrykański Senegal od lat uchodzi w Afryce za prymusa demokratycznych obyczajów. Nigdy nie doszło tam do wojskowego przewrotu, a wybory przeprowadza się regularnie od końca XIX w., gdy kraj ten był jeszcze francuską kolonią.

Pierwszy prezydent niepodległego Senegalu (1960 r.), poeta i filozof Leopold Sedar Senghor przeszedł do historii jako pierwszy afrykański przywódca, który z własnej woli ustąpił z urzędu (1980 r.). Aby ułatwić życie swojemu następcy Abdou Dioufowi, wyjechał nawet do Francji, do Normandii, gdzie dożył swoich dni (umarł w 2001 r.).

>>> Czytaj też: Afryka - królestwo optymalizacji podatkowej. Fiskus poniósł totalną klęskę

Reklama

Diouf rządził 20 lat w czasach, gdy w Afryce przeważał ustrój dominacji rządzących partii, nawet w krajach, gdzie obowiązywał system wielopartyjny i przeprowadzano wybory. Kiedy jednak w 2000 r. przegrał wybory, pogodził się z porażką i przeszedł na polityczną emeryturę.

Jednym senegalski prezydentem, który był na bakier z demokracją, okazał się pogromca Dioufa, wieloletni przywódca senegalskiej opozycji Abdoulaye Wade. W 2001 r. poprawił konstytucję, skracając kadencję z 7 do 5 lat, ale po reelekcji w 2007 r. nie tylko znów przywrócił 7-latkę, ale przekonywał, że skoro konstytucja została zmieniona, to jego prezydenckie kadencje liczą się od nowa.

Mimo ulicznych protestów i sędziwego wieku (84 lata), w 2012 r. znów stanął do wyborów. Senegalczycy postanowili go jednak ukarać za zachłanność i na nowego prezydenta wybrali Macky’ego Salla, a ten natychmiast obiecał, że skróci prezydencką kadencję do 5 lat, „żeby dać przykład pozostałym afrykańskim przywódcom”. Sall chciał skrócenia już swojej pierwszej kadencji, ale na to nie zgodził się Trybunał Konstytucyjny i krótsze kadencje liczyć się będzie dopiero od następnych wyborów w 2019 r.

W kwietniu jako pierwsza przykład z Senegalu wzięła wyspiarska republika Seszeli, gdzie liczbę prezydenckich 5-letnich kadencji zmniejszono z dotychczasowych trzech do dwóch. Urzędujący od 2004 r. prezydent James Michel zanim sam stanął na czele państwa, był przez długie lata ministrem i wiceprezydentem France-Alberta Rene, który sięgnął po władzę w wyniku zamachu stanu w 1977 r.

Kiedy Rene w 2004 r. ustąpił z urzędu, zastąpił go Michel, który następnie wygrał wybory w 2006 r., 2011, a po raz trzeci i ostatni – w grudniu 2015 r. Podczas ostatniej kampanii wyborczej obiecywał, że skróci liczbę prezydenckich kadencji, i w kwietniu parlament uchwalił stosowne prawo.

Prezydenckie rządy zamierza też skrócić nowy przywódca Beninu (d. Dahomej) Patrice Talon, który w marcu wygrał wybory. Chce ograniczyć panowanie prezydenta z dotychczasowych dwóch 5-letnich kadencji tylko do jednej pięciolatki, a w ramach oszczędności liczbę ministrów w swoim rządzie chce zmniejszyć z 28 do 16.

Benin to obok Senegalu drugi demokratyczny prymus w Afryce Zachodniej. W 1991 r. ówczesny wojskowy dyktator gen. Mathieu Kerekou jako pierwszy przyjął nadciągające ze wschodu Europy nowe mody na wielopartyjną demokrację i wolne wybory. Przegrał je i wprawił w zdumienie Afrykę, kiedy uznał porażkę i po dobroci oddał władzę swojemu rywalowi Nicephorowi Soglo.

Kerekou, pierwszy z afrykańskich satrapów pokonanych w wolnych wyborach, stał się też pierwszym, który odzyskał władzę w demokratyczny sposób. Pięć lat po wyborczej klęsce wygrał kolejne wybory i wrócił do władzy, i utrzymał ją przez dwie kolejne kadencje.

Dziesięć lat temu Kerekou, a także jego rywal, Soglo znów zadziwili świat, wycofując się z walki o władzę, ponieważ przekroczyli wiek, który konstytucja uznawała za zbyt sędziwy na sprawowanie publicznych urzędów. Zamiast – jak inni – poprawiać konstytucję, ustąpili pola Yayi Boniemu, który rządził przez następnych dziesięć lat.

Skracanie rządów to nowość w Afryce, z której pochodzi większość prezydentów o najdłuższym na świecie stażu pracy.

Czwartą dekadę rządzą prezydenci Teodoro Obiang Nguema Mbasogo z Gwinei Równikowej i Jose Eduardo Dos Santos z Angoli (1979), Robert Mugabe z Zimbabwe (1980), Denis Sassou-Nguesso z Konga-Brazzaville (1979-92 i od 1997 do dziś; w marcu wygrał kolejne wybory), Paul Biya z Kamerunu (1982), Yoweri Museveni z Ugandy (1986). Do czołówki należą też Omar al-Baszir z Sudanu (1989) i Idriss Deby z Czadu (1990).

Dos Santos zapowiedział co prawda, że ustąpi z urzędu w 2018 r., a Omar al-Baszir, że w 2020, ale mało kto wierzy w te zapewnienia. Tym bardziej że Sudańczyk ścigany jest listami gończymi przez Międzynarodowy Trybunał Karny z Hagi i prezydentura jest jego najlepszą gwarancją bezpieczeństwa.

>>> Czytaj też: Afrykanie bogacą się. Liczba milionerów wzrośnie do 2025 roku o połowę