Pod koniec marca borykająca się ze skutkami spadku globalnego popytu na stal spółka Tata Steel wystawiła na sprzedaż wszystkie kontrolowane przez nią zakłady na terenie Wielkiej Brytanii. Sygnalizowało to groźbę całkowitej likwidacji zatrudniającego 15 tys. ludzi brytyjskiego hutnictwa stali - tym bardziej że premier David Cameron wykluczył możliwość, by dla zaradzenia kryzysowi huty zostały upaństwowione.

Greybull poinformował, że nabył od Tata jej europejski dział produkcji stali konstrukcyjnej. Dział ten zatrudnia w różnych krajach łącznie 4700 ludzi i ma siedzibę w Scunthorpe w północno-wschodniej Anglii, gdzie pracuje 4400 osób. Umowa sprzedaży przewiduje zainwestowanie w Scunthorpe przez nowego właściciela 400 mln funtów przy jednoczesnym zrestrukturyzowaniu podstawowych kosztów funkcjonowania placówki w porozumieniu ze związkami zawodowymi i dostawcami. Na mocy umowy odzyskała ona także tradycyjną firmową nazwę British Steel.

Oczekuje się, że transakcja sprzedaży wejdzie w życie za osiem tygodni po zrealizowaniu koniecznych procedur, w tym zatwierdzenia przez głosowanie związkowe. Greybull zapłaci Tata tylko symboliczną cenę jednego funta.

Jak zaznacza Reuters, znalezienie nabywcy dla zatrudniającej 4 tys. ludzi największej brytyjskiej huty stali w Port Talbot w południowej Walii może potrwać jakiś czas, biorąc pod uwagę to, że negocjacje z Tata obejmują tam szerszy niż przypadku Scunthorpe wachlarz tematów, sięgających od zabezpieczeń emerytalnych po dotowanie energii.

Reklama

Indagowany w tej sprawie udziałowiec Greybull Marc Meyohas nie wykluczył, że Port Talbot znajdzie się w polu zainteresowania funduszu. "Obojętnie czy mamy do czynienia z Tata czy z jakimikolwiek innymi aktywami, dokonujemy analizy we właściwym czasie" - powiedział dziennikarzom.

>>> Czytaj też: Węgierski ekonomista do Polaków: Nie podążajcie drogą Orbana. To zły pomysł