USA najpierw namówiły świat do ujawnienia ukrywających się przed amerykańskich fiskusem amerykańskich obywateli. Gdy OECD idąc za ciosem zaostrzyła regulacje - USA się pod nimi nie zechciały podpisać. Aż tak święte Stany nie są, zwłaszcza niektóre.

Panamski przeciek ujawniający ponad 200 tysięcy fasadowych firm, powiązanych z 12 obecnymi i byłymi liderami świata oraz 128 politykami i urzędnikami publicznymi to część światowej wojny o podatki.

Wyspy Bahama, Bermudy czy Panama od dawna cieszą się reputacją rajów podatkowych. Mniej znany jest fakt, że takim rajem są też USA. Od dwóch lat bogaci świata przenoszą tam swoje pieniądze z podatkowych rajów, jak na przykład Szwajcaria. Dotychczasowe raje przestały być skuteczne w chronieniu prywatności posiadaczy kont. Stało się tak za sprawą Amerykanów, którzy zmusili resztę świata do ujawniania kont obywateli Amerykańskich, co pociągnęło za sobą podobną inicjatywę ze strony krajów europejskich, a które obecnie chcą aby USA także ujawniały tożsamość nie-amerykańskich klientów swoich banków.

Projekt europejski Base Erosion Profits Shifting (BEPS), czyli o erozji opodatkowania i transferze zysków, przedstawiła Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Do inicjatywy przystąpiła już blisko setka krajów, w tym Panama (Polska także), deklarację współpracy w ramach nowego systemu podpisały nawet Szwajcaria i Bermudy. Nie podpisały natomiast takie państwa jak Bahrain, Nauru, Vanatau i USA.

Amerykanie jak dotąd nie odwzajemniają europejskiej otwartości i, co więcej, mogą jej nie odwzajemnić w ogóle. U podstaw odmowy leży inna filozofia tego jak powinna funkcjonować wolna gospodarka. Problem wspólnych standardów ma kilka warstw, ale sednem jest wojna o wpływy podatkowe od bogatych firm i osób prywatnych.

Reklama

>>> Czytaj też: Bogactwo świata ukryte w rajach. Oto 5 sposobów walki z unikaniem płacenia podatków

Pogoń za Google

Stolicą rajów podatkowych była od II wojny światowej Szwajcaria. Zmieniło się to od momentu kiedy w 2007 roku bankier z UBS Group Bradley Birkenfeld ujawnił w jaki sposób i na jak dużą skalę jego firma pomaga bogatym amerykańskim klientom unikać podatków wykorzystując niezadeklarowane konta w UBS. Amerykanie nie zwlekali i w 2010 roku Kongres przyjął ustawę FATCA (Foreign Account Tax Compliance Act), która zmusza instytucje finansowe jakie operują na amerykańskim rynku, a także inne, do ujawnienia przed amerykańskim urzędem skarbowym kont należących do amerykańskich obywateli. Cztery lata później Europejczycy zaproponowali system BEPS.

Przedstawiciele amerykańskiego Skarbu Państwa formalnie ostro skrytykowali BEPS w ubiegłym roku twierdząc, że jest motywowany polityką i pogonią za zyskami od przedsiębiorstw (w postaci większych podatków), a nie dążeniem do wprowadzenia lepszego międzynarodowego systemu podatkowego. Innymi słowy według Amerykanów projekt jest zawoalowanym atakiem na korporacje wielonarodowe, czytaj — amerykańskie ze spółkami-córkami poza granicami USA, jak Google, Apple, czy Amazon by wymienić te, które mają najwięcej problemów podatkowych w krajach Unii Europejskiej, lub jak widzą to Amerykanie — te, od których kraje Unii Europejskiej (a także Chiny i Indie gdzie firmy te produkują) chcą wyciągnąć pieniądze w postaci podatków.

Czego Amerykanie nie lubią specjalnie w BEPS, to europejska zasada opodatkowania permanent establishment, czyli zakładu macierzystego. W projekcie BEPS rozdział 7. jest poświęcony problemowi zapobiegania sztucznemu unikaniu statusu stałego adresu firmy, zdefiniowanego w umowach podatkowych Unii Europejskiej.

Amerykanie nie akceptują tej definicji albowiem prowadzi ona do podatku konsumpcyjnego czyli tzw. w Europie podatku od wartości dodanej VAT, przed którym amerykańskie firmy się bronią, jak również z powodu tego, że amerykański podmiot fizyczny czy to osoba prywatna czy firma w świetle amerykańskiego prawa ma płacić podatki w USA. Rozdział 7. BEPS zmusiłby Google, Apple etc. do fundowania europejskiej opieki społecznej.

Z Bahama do Siuksów

Opozycja USA wobec BEPS ma swoje konsekwencje. W następstwie wprowadzenia FATCA grupa UBS, wraz z blisko 80 innymi szwajcarskimi bankami, zgodziła się zapłacić USA łącznie ponad 5 miliardów dolarów kar (aby uniknąć ekspulsji z amerykańskiego rynku i zerwania finansowej współpracy).

Afera dotknęła m.in. holding finansowy Rothschild & Co., kontrolowany przez obie gałęzie rodziny Rothschild we Francji i Anglii. Firma podpisała ugodę z ministerstwem sprawiedliwości USA przyznając że pomagała obywatelom amerykańskim unikać opodatkowania, zapłaciła ponad 11,5 miliona dolarów kary i zamknęła ponad 300 kont amerykańskich podatników o wartości blisko 800 milionów dolarów. Dwa lata później zainstalowała firmę – córkę w Reno w Nevadzie. Operacje w Reno rosną gwałtownie albowiem opieszałość USA w przystąpieniu do BEPS-y skutkuje gwałtownym wzrostem nowo zakładanych w USA kont bankowych, głównie dla firm z regionu Karaibów.

Bahama, Bermudy mają przyjemny klimat i piękne plaże. Wyoming, Nevada i Delaware nie mają ani jednego ani drugiego, ale mają przyjemny klimat dla inwestycji, które chce się ukryć. Wszystkie trzy stany, a także częściowo Południowa Dakota, mają prawodawstwo, które sprzyja praniu pieniędzy — pozwala na zakładanie firm bez ujawniania tożsamości założycieli i de facto właścicieli tych firm. Firmy mają „papierowe” zarządy i czy to skądinąd wszechmocny amerykański urząd skarbowy IRS, czy Komisja Papierów Wartościowych SEC, czy nawet FBI, żadna z tych instytucji nie otrzyma informacji w wymienionych stanach o tym kto jest faktycznym właścicielem konta, bo jest to informacja chroniona stanowym prawem.

Mechanizm, z hipotetycznymi i prawdziwymi detalami, zaprezentował we wrześniu ubiegłego roku na spotkaniu w San Francisco Andrew Penney, dyrektor zarządzający holdingu Rothschild & Co. Wprawdzie wewnątrz-firmowa cenzura pozbawiła odczyt wielu soczystych określeń, jak „USA największy raj podatkowy świata”, czy „ochrona prywatności oferowana przez amerykański system”, ale wstępna wersja i tak przeciekła do mediów, a Penney i tak wykazał, że Ameryka wyłania się jako przodujący raj podatkowy.

Procedura unikania ujawnienia tożsamości jest bardzo łatwa — na przykład bogaty obywatel Chin albo Meksyku zakłada konto w amerykańskim banku dla swojej firmy zarejestrowanej na Bermudach. W banku konto będzie należało do firmy. Rothschild w Reno nie jest oczywiście jedynym pośrednikiem — Cisa trust z Genewy zainstalowała się w Południowej Dakocie i doradza bogatym latynoskim inwestorom. Trident Trust, jeden z największych na świecie trustów instalujących firmy i konta w rajach podatkowych przeniosła tylko w ubiegłym roku kilkadziesiąt firm i kont ze Szwajcarii, Grand Cayman itp. do Sioux Falls w Południowej Dakocie. Jak długo utrzyma się ten amerykański raj?

>>> Czytaj też: Tajne imperium finansowe Putina. Oto rosyjskie wątki „afery panamskiej”

Rzecz w rezydencji firm

Panamski przeciek ożywił temat i amerykańskie Ministerstwo Skarbu zapowiedziało przyspieszenie wprowadzenia prawa które zmusi banki do tropienia tożsamości tzw. beneficial owners, czyli właścicieli, którzy faktycznie korzystają z kont. To tzw. reguła FinCEN (od nazwy komórki w ministerstwie skarbu Financial Crimes Enforcement Network, jaka zajmuje się problematyką prania pieniędzy). Ministerstwo zaproponowało wprowadzenie takiego obowiązku już w połowie 2014 roku, ale propozycja utknęła w konsultacjach pomiędzy różnymi instytucjami nadzoru finansowego i ustawodawcami. Zdanie są podzielone bo z jednej strony klauzula jawności doprowadzi do likwidacji wielu kont czyli wycofania pieniędzy, często znacznych. Z drugiej strony Amerykanie chcą mieć kontrolę nad przepływem kapitału także w kontekście finansowania terroryzmu. Afera panamska dostarczyła FinCEN amunicji. Nie oznacza to jednak zwrotu do przyjęcia BEPS.

System ma tę wadę, że wyprowadziłby część podatków z USA do innych krajów — jak wielka niechęć ku temu panuje w Waszyngtonie wskazuje ostatni przypadek planowanego połączenia dwóch farmaceutycznych gigantów — pomiędzy Pfizerem, który ma siedzibę w USA i Allerganem, którego zarząd rezyduje w Irlandii. Ochrzczone jako połączenie stulecia (wartości 160 miliardów dolarów) zostało zablokowane przez administrację Baracka Obamy. Rząd Obamy nie zgodził się aby Pfizer wyprowadził się, a ściśle wyprowadził swoje podatki z Ameryki — połączenie spowodowałoby przeniesienie rezydencji Pfizer do Irlandii i w rezultacie obniżkę płaconych podatków do najwyżej 17-18 procent od dochodów wobec 25 procent jakie płaci obecnie.

W tym świetle panamskie doniesienia nie wydają się argumentem za przystąpieniem USA do BEPS. Czy będą wystarczające aby wszystkie kraje zgodziły się na ujawnianie właścicieli kont bankowych?

Według Gabriela Zucmana, profesora ekonomii na Uniwersytecie Kalifornii w Berkeley, który bada szarą strefę finansową na świecie, Szwajcaria, pomimo ugody wobec ustawy FATCA, wciąż posiada prawie 2 biliony dolarów w aktywach, które nie są zgłoszone przez posiadaczy w ich rodzimych krajach. Prawie 10 procent kapitalizacji amerykańskich rynków jest trzymana na kontach w rajach podatkowych, a kapitalizacja ta w 2015 wyniosła 19,8 biliona dolarów. Według szacunków ONZ z kolei bogaci przepuszczają rocznie przez światowy system finansowy przynajmniej 1,6 biliona dolarów. To tyle, ile wiadomo. Ale to już jest na tyle dużą wartością, że lobbying za utrzymaniem ochrony prywatności jest samogrającym mechanizmem.

>>> Polecamy: Kanał panamski. Tylko naiwni uczciwie płacą podatki

Autor: Anna Wielopolska