Sytuacja na Ukrainie jest dużo bardziej niebezpieczna niż dekadę temu, gdy po pomarańczowej rewolucji swary w prozachodnim sojuszu doprowadziły do powrotu władzy prorosyjskiej Partii Regionów Wiktora Janukowycza - ocenia w piątek "Financial Times".

"Dwa lata po obaleniu Janukowycza w drugiej, bardziej krwawej rewolucji na kijowskim Majdanie nowy prozachodni rząd zdołał zachować jedność na dłużej i osiągnąć więcej niż liderzy pomarańczowej rewolucji" - komentuje brytyjski dziennik w dzień po zatwierdzeniu przez ukraiński parlament nowego premiera Wołodymyra Hrojsmana.

"FT" pisze, że Rosja robi jednak wszystko, co może, by zdestabilizować sytuację w sąsiednim państwie. "Porażka prozachodnich władz w Kijowie mogłaby zapewnić Moskwie sukces w jej geopolitycznych zmaganiach, by wzmocnić swój wpływ w byłych republikach sowieckich. A nie jest pewne, czy Ukraina przetrzymałaby +trzeci Majdan+" - ocenia komentator.

38-letni Hrojsman, który objął urząd premiera Ukrainy po odejściu Arsenija Jaceniuka spowodowanym utratą poparcia większości parlamentarnej, może być mniej skłonny do reform niż jego poprzednik - uważa publicysta "FT". Według gazety przyszłość zmian na Ukrainie będzie bardziej zależeć od prezydenta Petra Poroszenki. Wciąż nie jest bowiem za późno, by prezydent zapisał się na kartach historii jako człowiek, który wprowadził Ukrainę na drogę do opartej na prawie demokracji w europejskim stylu.

Aby Poroszenko osiągnął swój cel, kluczowe jest zdaniem "FT" wsparcie Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych i zachodnich przywódców. UE musi znaleźć sposób, by zrealizować umowę o stowarzyszeniu UE-Ukraina, jednocześnie licząc się z wynikiem referendum, w którym Holendrzy opowiedzieli się przeciwko temu porozumieniu - ocenia dziennik.

Reklama

Ale to wszystko, co mogą zrobić obserwatorzy, "a przyszłość ukraińskiej niepodległości zależy od wizji i odwagi rodzimych elit politycznych" - podkreśla brytyjski dziennik. "Prezydent Rosji Władimir Putin od września zmniejsza presję wojskową na wschodzie Ukrainy w nadziei, że zrobił już wystarczająco", by obecne władze w Kijowie same doprowadziły do "implozji własnego porozumienia" - dodaje. "A gdyby udowodnił, że miał rację, byłoby to wielką tragedią" - konkluduje "FT".(PAP)