Carter Page, amerykański bankier inwestycyjny, który zbudował swoją karierę na współpracy z państwowymi firmami surowcowymi z Rosji, został niedawno doradcą ds. międzynarodowych Donalda Trumpa ubiegającego się o republikańską nominację w wyścigu o fotel prezydenta USA.

Carter Page, amerykański bankier inwestycyjny, który zbudował swoją karierę na współpracy z państwowymi firmami surowcowymi z Rosji, skarżył się ostatnio, że wiele jego biznesów ucierpiało na wprowadzeniu przez USA sankcji wobec Rosji.

Gdy ubiegający się o republikańską nominację w wyścigu do Białego Domu Donald Trump mianował Cartera Page’a swoim doradcą ds. międzynarodowych, Page przyznał, że jego skrzynka mailowa zapełniła się pozytywnymi wiadomościami od jego rosyjskich partnerów. „Tak wielu ludzi, których znam i z którymi pracowałem, poniosło negatywne konsekwencje polityki sankcji” – mówił w wywiadzie Carter Page. „Panuje pod tym względem duże poruszenie jeśli chodzi o możliwości poprawy tej sytuacji” – dodał.

W czasie kampanii Donald Trump postulował, aby zmniejszyć amerykańskie zaangażowanie w NATO, zaś rosyjskiego prezydenta Władimira Putina określił mianem „silnego lidera”. „Myślę, że miałbym bardzo dobre relacje z Putinem” – mówi w ubiegłym roku Trump. A zatem decyzja Donalda Trumpa, aby to właśnie Carter Page zasilił jego zespół doradców ds. polityki międzynarodowej, nie była przypadkowa. Carter Page w swoich teksach broni rosyjskiej polityki i przedstawia USA jako kraj, który utknął w myśleniu rodem z czasów zimnej wojny.

Ścieżka kariery Cartera Page’a w dużej mierze współgra z filozofią Donalda Trumpa. Miliarder, bez doświadczenia w sprawowaniu rządów, odżegnuje się od zatrudniania typowych przedstawicieli polityki Waszyngtonu. Zamiast tego Trump preferuje doradców, którzy – jak to ujął w „The New York Times” – mają doświadczenia w „realnym świecie”.

Reklama

Takie zaplecze eksperckie niesie również ze sobą pewne ryzyko. Przyznaje to sam Carter Page twierdząc, że jego zaangażowanie w interesy z rosyjskimi firmami bywa oceniane negatywnie w kontekście jego funkcji doradczej ws. polityki międzynarodowej. Jednak zaraz dodaje, że to bardzo konwencjonalny i negatywny punkt widzenia.

W 2000 roku Page zaczął pracować w bankowości inwestycyjnej w biurze Merrill Lynch w Londynie. Po tym, jak Page pochwalił się swoją znajomością z ukraińskim miliarderem Wiktorem Pinczukiem, został poproszony o pomoc w otwarciu moskiewskiego biura firmy w 2004 roku.

W Rosji Carter Page nawiązał kontakty z dyrektorami Gazpromu. Doradzał wówczas rosyjskiemu gigantowi w ówczesnych przedsięwzięciach, takich jak np. inwestycje w pola gazowe na Morzu Ochockim. Page pomagał także Gazpromowi w pozyskaniu zachodnich inwestorów, organizując spotkania przedstawicieli firmy w Londynie i Nowym Jorku. Zanim z powrotem w 2007 roku przeniósł się do Nowego Jorku, w jego przyjęciu pożegnalnym w Moskwie brało udział wielu wysokich rangą rosyjskich urzędników.

Page tłumaczy, że jego doświadczenie w doradzaniu rosyjskim firmom da Donaldowi Trumpowi praktyczną perspektywę, która nie jest dostępna ekspertom siedzącym w waszyngtońskich think tankach.
Poproszony o bardziej szczegółowe wyjaśnienie swojej wizji polityki międzynarodowej, Page odpowiada, że jego współpraca z Donaldem Trumpem jest jeszcze we wczesnej fazie i nie chciałby na tym etapie mówić za dużo. Swoją karierę opisuje w kontekście fascynacji Rosją i Azją Centralną. Jak dodaje, byłby zdeterminowany, aby zwiększyć tam możliwości prowadzenia biznesu – nawet w obliczu politycznych przeciwności.

>>> Czytaj też: "Financial Times": Ukraina może nie przetrwać "trzeciego Majdanu"