Kryzys gospodarczy i plaga korupcji na Ukrainie sprawiają, że biznes szuka sposobów na przetrwanie. Tuż za polsko-ukraińską granicą karierę robi koncepcja „ludowej przedsiębiorczości” – prowadzenia działalności gospodarczej poza kontrolą państwa a opartej na umowie przedsiębiorcy ze wspólnotą lokalną.

Czterdziestoparostronicowa broszura „Podręcznik ludowego przedsiębiorcy” wyszła drukiem we Lwowie wiosną 2014 r., wkrótce po obaleniu Wiktora Janukowycza. Jej opublikowanie zbiegło się z rosyjską agresją zapoczątkowaną aneksją Krymu i próbami tworzenia na terytorium Ukrainy wspieranych przez Kreml tzw. republik ludowych, z których ostatecznie, w okrojonym kształcie, utrzymały się dwie: ługańska i doniecka.

Dlatego pod adresem autorów „Podręcznika” wysuwano zarzut o budowę gruntu pod ruchy separatystyczne. Zwłaszcza, że „Podręcznik” przygotowała dość egzotyczny tercet: Olha Uhrak, ekskomunistka z Chmielnickiego, Jurij Dudykewycz autor prac poświęconych energoefektywnemu budownictwu i Wiktor Horbaniuk z Instytutu Gospodarstwa Wiejskiego Regionu Karpackiego Narodowej Akademii Nauk Rolnych Ukrainy zajmujący się problemami sektora mleczarskiego.

Wsparcia „ludowym przedsiębiorcom” udzielił m.in. realizujący interesy Kremla w Ukrainie i od lat wspierający prorosyjskie i separatystyczne ruchy „Ukraiński Wybór” kierowany przez Wiktora Miedwiedczuka, blisko związanego z Władimirem Putinem (Putin jest chrzestnym jego córki) byłego szefa administracji prezydenta Leonida Kuczmy mianowanego przez prezydenta-oligarchę Petra Poroszenkę przedstawicielem Ukrainy na rozmowy w ramach tzw. porozumień mińskich. Medialnego wsparcia udzieliła też znana z prorosyjskiej retoryki stacja telewizyjna Inter należąca do oligarchy Dmytra Firtasza.

Z drugiej strony w działalność „gromad terytorialnych” zaangażowali się aktywiści organizacji uczestniczących w protestach Euromajdanu.

Reklama

Jak zauważają autorzy we wstępie „odmiennie od przedsiębiorstw komercyjnych (utworzonych i kontrolowanych przez państwo) ludowe przedsiębiorstwa niekomercyjne są tworzone przez ludzi, konkretnie przez gromady mieszkańców. Pracują one na zasadach samoopodatkowania, a wpływy z tego tytułu są przekazywane na rozwój terytorialnej gromady i rozwiązują produkcyjne, i socjalne problemy wsi, miasteczka, miasta.”

>>> Czytaj też: Politolog: Rząd Hrojsmana na Ukrainie to zbyt duża koncentracja władzy w jednych rękach

Opisując sytuację przedsiębiorczości w Ukrainie autorzy „Podręcznika” konstatują: „Rozwinięty system podatków i opłat, którgo twórcą był szef rządu Nikołaj Azarow, jeszcze nie został skasowany, wskutek czego mały i średni biznes jest praktycznie zniszczony. W państwie ukraińskim rządzi państwowo-oligarchiczny kapitał. Wielki biznes i państwowe struktury są ściśle ze sobą powiązane. Złoczynny system „rozdrapywania” pozwala kraść niemałą część budżetu niezależnie od partyjnej przynależności urzędnika. W tych warunkach człowiek twórczy może realizować się chyba tylko poza obszarem komercyjnym albo za granicą”.

Dlatego przedstawiają rozwiązanie – przejście w inny, niekomercyjny wymiar gospodarki, w którym prawa jednostki są chronione na poziomie regulacji międzynarodowych – m.in. w oparciu o prawa człowieka i regulacji Międzynarodowej Organizacji Pracy. „Człowiek w przestrzeni niekomercyjnej realizuje socjalne i ekologiczne projekty, wykonawcami których są ludowe przedsiębiorstwa. One nie rejestrują się w organach skarbowych, pracują na zasadach samoopodatkowania i zabezpieczają zatrudnienie ludności gromad terytorialnych, w których działają.”

Tonący biznes szuka ratunku

Ekscentryczny i wydawałoby się mocno teoretyczny pomysł skierowany w założeniu na gospodarczą aktywizację podupadłych regionów wiejskich nieoczekiwanie znalazł swoje miejsce w ukraińskiej przestrzeni gospodarczej i robi coraz większą karierę. A wszystko to za sprawą wszechobecnej korupcji i systemowego zbierania haraczy od przedsiębiorców przez wszelkiego typu organy państwowe – poczynając od skarbówki, poprzez straż pożarną aż do służb specjalnych.

Dokumenty „ludowego przedsiębiorcy” wystawiane przez „naród Ukrainy” to dla drobnego i średniego biznesu szansa na wyrwanie się spod korupcyjnej prasy oficjalnych instytucji państwowych.

„Kiedy planowałem otwarcie lokalu zacząłem wędrówkę po urzędach i zrozumiałem, że zebranie wszystkich zezwoleń, świadectw i licencji zajmie mi kilka miesięcy. Wtedy zwróciłem się do gromady terytorialnej i dostałem w dwa dni wszystkie dokumenty. Gdybym działał w sferze odpowiedzialności państwa to długo bym nie pociągnął. Przyszłoby mi wypłacać w formie podatków i opłat co miesiąc dziesiątki tysięcy hrywien.” – opowiadał w potalu Strana właściciel wegetariańskiej restauracji z Chmielnickiego.

Przekonuje, że dzięki temu, że działa jako „ludowy przedsiębiorca” nie musi płacić łapówek urzędnikom, którzy tradycyjnie nachodzą „zwyczajne” firmy.

Centrum ruchu „ludowej „przedsiębiorczości” stał się Chmielnicki, stolica Podola oddalona od polskiej granicy zaledwie 250 km. Na zasadach opisanych w „Podręczniku” działa tam kilkadziesiąt firm – m.in. zakłady fryzjerskie, kawiarnie, restauracje, zakład recyklingu, przedsiębiorstwo komunikacji publicznej. Podobne projekty realizowane są już także we Lwowie, Tarnopolu, Żytomierzu, Czernihowie i Biełgorodzie Dniestrowskim w obwodzie odeskim, gdzie koordynatorem ruchu i jednocześnie „ludowym przedsiębiorcą” jest przedstawiciel jednego z polskich producentów blachy dachowej.

Teoretyczne państwo

Nad stroną prawną całego przedsięwzięcia pracowało Laboratorium Praw Człowieka z Chmielnickiego.Podstawą koncepcji „ludowej przedsiębiorczości” jest konstatacja, że państwo ukraińskie faktycznie instytucjonalnie nie istnieje. Jej autorzy twierdzą, że zgodnie z obowiązującą od 2004 r. regulacją prawną wszystkie gałęzie władzy zostały oderwane od państwa jako takiego. Zarówno parlament – Rada Najwyższa – jak i organy władzy wykonawczej oraz sądy stały się wówczas osobami prawnymi – każde z nich posiada odrębną rejestrację (inaczej niż w Polsce, gdzie organy państwa są tożsame z państwem, a jedynie ich odrębność finansowo-organizacyjna wyraża się w pojęciu statio fisci).

Tymczasem zgodnie z art.176 ukraińskiego kodeksu cywilnego państwo nie odpowiada za zobowiązania stworzonych przez siebie osób prawnych, zaś osoby prawne utworzone przez państwo nie odpowiadają za zobowiązania państwa. W efekcie np. działalność urzędnika wydającego decyzję czy sędziego ferującego wyrok to „usługa administracyjna”, a opłata za nią pobierana nie ma nic wspólnego ze znaną w Polsce opłatą skarbową czy sądową. Choć wyrok, czy decyzja wydawane są w imieniu państwa ukraińskiego, to związek wydających je organów z samym państwem ma charakter wyłącznie werbalny.

Skoro ukraiński system instytucji państwowych to konglomerat osób prawnych, które nie odpowiadają za nic przed państwem a państwo nie bierze odpowiedzialności za ich działania dochodzi do paradoksalnej sytuacji, w której konstytucyjny suweren państwa – naród, nie ma żadnego związku z instytucjami, które w jego imieniu występują – twierdzą autorzy Podręcznika.

Ich zdaniem ewentualne tworzenie w formie osób prawnych kolejnych instytucji, które miałyby ten stan zmienić jest z góry skazane na niepowodzenie. W zamian proponują przejście na poziom obywateli, których prawa chronione są na poziomie wyższym niż ustawowy, bo na podstawie konstytucji i ratyfikowanych przez Ukrainę konwencji międzynarodowych.

„Jeśli w sferze komercyjnej funkcjonują osoby prawne i osoby fizyczne to w sferze niekomercyjnej działają ludzie korzystający z praw i swobód zagwarantowanych tak na poziomie konstytucji jak i regulacji międzynarodowych” – konstatują. Równocześnie przekonują, że skoro prawny status człowieka jako podmiotu prawa w Ukrainie potwierdzony jest odpowiednimi decyzjami sądu konstytucyjnego, to gromada składająca się z obywateli ma możliwość realizowania władzy bezpośrednio na terytorium swojego zamieszkania. To z kolei oznacza, że człowiek w takiej przestrzeni obywatelskiej znajduje się poza działaniem struktur władzy państwowej.

Prawo do wolnej od jakiejkolwiek ingerencji państwa wywodzą zaś z obowiązującej w Ukrainie ustawy o międzynarodowej działalności gospodarczej uchwalonej w kwietniu 1991 r. na kilka miesięcy przed rozpadem ZSRR.

Zgodnie z ustawą w takiej działalności obejmującej „jakąkolwiek działalność, w tym przedsiębiorczość związaną z wytwarzaniem i wymianą dóbr materialnych i niematerialnych, jakie występują w formie towaru” obowiązuje zasada „suwerenności narodu Ukrainy”przy czym towarem w rozumieniu ustawy są: „jakikolwiek produkt, usługi, prace, prawa własności intelektualnej i inne prawa przeznaczone na sprzedaż”.

Ustawowa „zasada suwerenności narodu Ukrainy w prowadzeniu międzynarodowej działalności gospodarczej” oznacza wyłączne prawo narodu Ukrainy do samodzielnego i niezależnego prowadzenia międzynarodowej działalności gospodarczej, obowiązek wykonywania przez Ukrainę wszystkich umów i zobowiązań w sferze międzynarodowych stosunków gospodarczych, zasadą swobody prowadzenia takiej działalności wyrażającej się w prawie podmiotów gospodarczych do wykonywania jej w dowolnych formach nie zakazanych wprost przez obowiązujące ustawodawstwo, wyłączne prawo własności podmiotów gospodarczych wszystkich otrzymanych przez nie efektów działalności.

Zgodnie z ustawą, na którą powołują się twórcy koncepcji ludowej przedsiębiorczości zabronione jest też wtrącanie się organów państwa w działalność prowadzoną przez podmioty gospodarcze w sytuacji nieuregulowanej ustawami, zaś podmiot gospodarczy „który otrzymał w wyniku swojej działalności na własność środki finansowe, majątek, prawa majątkowe i niemajątkowe i inne korzyści ma prawo władania, korzystania i rozporządzania nimi według swojego uznania”.

Praca kontra kapitał

W koncepcji ukraińskiej „ludowej przedsiębiorczości” pojawiają się i echa katolickiej nauki społecznej Jana Pawła II z koncepcją pierwszeństwa pracy przed kapitałem.

„Zewnętrzne przejawy działalności światowej wytwórczości oparte są na materialistycznych teoriach ekonomicznych XIX w. Na czym oparte są te teorie ekonomiczne? W pierwszym rzędzie rola człowieka jako wytwórcy dóbr materialnych jest zniwelowana. Kryterium działalności komercyjnego przedsiębiorstwa jest otrzymanie zysku, a nie rozwój osobowości, dla której twórcza praca jest znacząca. Co więcej, współczesna automatyzacja wypędza ludzi na ulice, co rodzi napięcia społeczne i inne negatywne zjawiska”- zauważają autorzy „Podręcznika”.

>>> Czytaj też: "Politico": Ukrainę czekają kolejne zawirowania

We współczesnym świecie, jak przekonują, nie powinno być miejsca na środki produkcji przy których „człowiek staje się tylko dodatkiem a ekonomiczna władza koncentruje się w rękach niewielkiej grupy ludzi.”

Wartość środków produkcji powinna być skorelowana z dochodami pracującego na nich człowieka, co z kolei ma zagwarantować powszechną dostępność środków produkcji – w przemyśle to miałaby być równowartość rocznego dochodu.

„Jeśli te wydatki [na zakup niezbędnych środów produkcji – przyp. autora] są wyższe, to bogactwo i władza stopniowo koncentrują się w rękach oligarchów, a jakaś część ludności nie może znaleźć swojego miejsca w społeczeństwie: ktoś staje się bezdomnym, ktoś narkomanem, ktoś przestępcą”.

„Jeśli wytwarzanie dusi wolność jednostki to człowiek się degraduje. Praca, jak rodzina, jest podstawą społeczeństwa. Jeśli podstawa przegniła to mamy chore społeczeństwo, co niesie zagrożenie dla całego świata. Niestety takie są realia dzisiejszego świata, które w Ukrainie przejawiają się w najbardziej skoncentrowanej formie” – piszą.
Podatki – tak, ale dobrowolne

Państwowe organy tak łatwo się nie poddają. Fakt, że „ludowe firmy” podatków nie płacą jest traktowany jak „bezpośrednie uchylanie się od płacenia podatków.”

– Nie ma legalnej możliwości prowadzenia takiej działalności bez rejestracji w organach państwowych i bez płacenia podatków – komentował działalność „ludowych przedsiębiorców” Walerij Konowalczuk, szef Państwowej Inspekcji Podatkowej w Chmielnickim.

Ludowi przedsiębiorcy twierdzą, że podatki płacą – tyle że nie państwu. Rejestrując się ludowy przedsiębiorca otrzymuje od gromady terytorialnej stosowne zaświadczenie potwierdzające jego rejestrację i fakt, że zobowiązał się on do samoopodatkowania na rzecz wspólnoty.

Jak wyjaśnia na swojej stronie internetowej „gromada terytorialna” Żytomierza „ jako że każdy powinien płacić podatki podmioty ludowej gospodarki płacą podatki lokalne na rzecz odpowiednich gromad terytorialnych kierując się zasadą samoopodatkowania przewidzianą w ustawie „O samorządzie lokalnym w Ukrainie”.

W Żytomierzu stawka podatku „na rozwój gromady terytorialnej” wynosi 1 proc. od obrotu, nie mniej niż 100 hrywien miesięcznie.

O ile fakt płacenia przez ludowych przedsiębiorców podatków na rzecz „gromad terytorialnych” znajduje potwierdzenie, to jak na razie brak jest informacji o tym, co dalej dzieje się z zebranymi przez nie w ten sposób pieniędzmi.

Zdaniem krytyków „ludowa przedsiębiorczość”, jako nie wskazana wprost w żadnych przepisach forma działalności gospodarczej, jest nielegalna. Zwolennicy przekonują, że skoro żaden przepis wprost jej nie zakazuje może być stosowana.

Ekscentryczna formuła zyskuje też społeczne poparcie. „Raz milicja w innym obwodzie zatrzymała jeden z naszych busów. Domagali się żeby kierowca pokazał licencję. Spisali protokół. Ale potem kierowca pokazał im świadectwo rejestracyjne ludowego przedsiębiorcy i się uspokoili” – relacjonował Ołeksandr Szkwaruk, szef „ludowego przedsiębiorstwa” „Narodawtotrans” zajmującego się przewozami autobusowymi w Chmielnickim i okolicach.

Konsternacja władz wywołana pojawieniem się zjawiska „ludowej przedsiębiorczości”, jak komentują ukraińskie media, jest najprawdopodobniej tylko chwilowa. Jeśli firmy rejestrowane przez „gromady terytorialne” zaczną przynosić naprawdę duże zyski wtedy pojawią się w nich żądający haraczy przedstawiciele służb państwowych, którzy będą je wymuszać – jeśli nie na drodze prawnej to siłą.

>>> Czytaj też: Balcerowicz o swojej roli na Ukrainie: chodzi o merytoryczny wpływ na projekty i plany strategiczne

Autor: Michał Kozak