Trzecia 24-godzinna akcja strajkowa w ciągu ostatnich dwóch miesięcy sprawiła, że na tory nie wyjechał we wtorek co drugi pociąg kolei dużych prędkości; z rozkładu wypadła też jedna trzecia pozostałych połączeń międzymiastowych. Ruch pociągów Eurostar i Thalys odbywał się w większości bez zakłóceń.

Media podkreślały, że zakłócenia odczuły przede wszystkim osoby dojeżdżające do pracy w dużych ośrodkach miejskich, a wpływ akcji protestacyjnej złagodził fakt, że wielu pasażerów przesiadło się do autokarów.

Strajk odbył się przy poparciu nie tylko radykalnych związków zawodowych, takich jak CGT czy Sud-rail, ale także bardziej zazwyczaj ugodowego CFDT, twierdzącego, że konkurencyjni, niskokosztowi przewoźnicy nie powinni wyznaczać standardów w branży kolejowej. "CFDT nigdy nie przyłoży ręki do regresu w standardach bezpieczeństwa pracy i transportu" - poinformowała centrala związkowa w wydanym oświadczeniu.

Powodem sporu są głębokie zmiany w porozumieniu o warunkach pracy, zapowiedziane przez państwowego francuskiego przewoźnika SNCF. SNCF liczy, że ograniczenie pracowniczych przywilejów pomoże firmie przetrwać na rynku, gdy w życie wejdą unijne przepisy otwierające krajowe sieci kolejowe dla operatorów z zagranicy - w 2020 roku dla kolei dużych prędkości, a w 2026 roku dla innych.

Reklama

Z wyjątkiem Wielkiej Brytanii, która sprywatyzowała swoje koleje już w latach 90., większość państw Unii Europejskiej dereguluje swe rynki stopniowo w tempie uzgodnionym z Brukselą, począwszy od przewoźników towarowych w 2006 roku.

We Francji, gdzie koleje TGV są drugą po japońskim Shinkansenie największą siecią kolei dużych prędkości na świecie, stawka jest szczególnie wysoka - pisze Reuters. 150 tys. osób zatrudnianych przez TGV uchodzi za grupę uprzywilejowaną dzięki utrzymującej się od lat pozycji monopolisty ich pracodawcy. (PAP)