W ubiegłym tygodniu parlament w Sofii wprowadził obowiązkowe głosowanie dla wszystkich obywateli. Co prawda sankcji za niegłosowanie nie ma, ale po dwóch absencjach obywatele zostaną skreśleni z listy wyborczej, a ponowne wpisanie na nią będzie możliwe po złożeniu w miejscowej radzie poświadczonego notarialnie podania.

Według nacjonalistycznych członków koalicji rządzącej obowiązkowe głosowanie powinno zmniejszyć względnie wysoką wagę głosów tureckiej mniejszości i ograniczyć jej wpływ na krajową politykę. O nierównym traktowaniu obywateli bułgarskich tureckiego pochodzenia, zwłaszcza mieszkających za granicą, mówi się wprost.

Partia tureckiej mniejszości Ruch na rzecz Praw i Swobód (DPS, utworzona w 1990 r.) dostaje w wyborach 5-8 proc. głosów, ma zdyscyplinowany elektorat, otrzymuje poparcie od swoich członków w Turcji. Są to obywatele bułgarscy wygnani podczas przymusowej bułgaryzacji w latach 80. XX wieku, prowadzonej przez ówczesne władze komunistyczne. Wypędzono wówczas ok. 340 tys. bułgarskich obywateli, z których ponad połowa nie wróciła.

Na wniosek nacjonalistycznego Frontu Patriotycznego w czwartek ograniczono możliwość głosowania za granicą. Już zamiar wprowadzenia takich ograniczeń doprowadził w ostatnich dniach do protestów w kraju i za granicą. Co prawda ustalone pierwotnie rygorystyczne zasady, zgodnie z którymi głosowanie miało być możliwe wyłącznie w ambasadach i konsulatach, nieznacznie złagodzono, niemniej wciąż są one restrykcyjne.

Reklama

Parlament zdecydował, że w krajach unijnych, w miastach, gdzie nie ma ambasad i konsulatów, będzie można tworzyć lokale wyborcze, jeżeli ponad 100 obywateli zwróci się z odpowiednim wnioskiem do MSZ. W krajach poza UE lokale wyborcze będzie można tworzyć na wniosek MSZ wyłącznie w miastach z ponad 1 mln mieszkańców. W największym skupisku bułgarskich Turków o podwójnym obywatelstwie, tureckiej Bursie, gdzie dotychczas było ponad 30 lokali, w myśl nowych zasad nie będzie ani jednego.

30-osobowy klub poselski DPS opuścił na znak protestu salę posiedzeń, a lider partii Mustafa Karadayi oświadczył, że rządząca koalicja „stała się zakładnikiem populistów i jawnych nacjonalistów”. Nazwał decyzję „przestępczą” i dyskryminującą setki tysięcy Bułgarów nie tylko w Turcji, lecz także w Serbii, Macedonii, Mołdawii, Rosji, USA, Kanadzie.

Według Lutfi Mestana, byłego lidera DPS, który niedawno utworzył nową proturecką partię DOST, nowa ordynacja to „realny faszyzm”.

Opozycja wezwała prezydenta Rosena Plewnelijewa do zawetowania kontrowersyjnych postanowień i zapowiada ich zaskarżenie do Trybunału Konstytucyjnego.

Według szacunkowych danych za granicą mieszka ok. 1,5–2 mln obywateli bułgarskich.

>>> Czytaj też: Pierwsze bułgarskie miasto oficjalnie zakazało noszenia burek