Do końca kadencji Marka Belki na stanowisku prezesa Narodowego Banku Polskiego pozostał jeszcze miesiąc. Chociaż prezydent Andrzej Duda już wcześniej mówił, że ma kandydata na jego następcę, to informacja, że zostanie on ogłoszony z takim wyprzedzeniem, była zaskoczeniem. Zwłaszcza że kilka miesięcy temu w przypadku kluczowych nominacji do Rady Polityki Pieniężnej prezydent zwlekał niemal do ostatniej chwili. Podanie z wyprzedzeniem, kto zostanie szefem NBP, mogło zostać wywołane przez ostatnie zamieszanie związane z oczekiwaniem na decyzję agencji Moody’s w sprawie oceny wiarygodności Polski. Wskazanie Adama Glapińskiego powinno być dla agencji argumentem, że nie ma problemów ze stabilnością w polityce gospodarczej.
Przyszły prezes (formalnie prezydent tylko wskazuje kandydata, wyboru dokonuje Sejm – z przegłosowaniem kandydatury Glapińskiego, nieukrywającego związków z rządzącym Prawem i Sprawiedliwością, nie powinno być problemów) w ocenie analityków nie budzi kontrowersji. Na jego korzyść przemawia doświadczenie: w latach 2010–2016 był członkiem Rady Polityki Pieniężnej. Po zakończeniu kadencji na wniosek Marka Belki został powołany przez prezydenta do zarządu NBP. Glapiński był powszechnie uważany za najbardziej prawdopodobnego kandydata na szefa banku centralnego.
Z tego, że kandydat na szefa NBP jest już znany, cieszy się Maciej Reluga, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK. – Znika element niepewności. Sama kandydatura też jest dobra. Z racji dotychczasowej pracy w banku centralnym, jeśli nawet nowy prezes będzie chciał przeprowadzić w NBP jakieś zmiany, to na podstawie posiadanej wiedzy, a nie przeświadczenia, że coś powinno być zmienione – dodaje.
– Adam Glapiński jest pierwszą osobą od czasu powstania rządu PiS, która jest kompetentna i merytoryczna – tak kandydaturę prof. Glapińskiego na prezesa Narodowego Banku Polskiego oceniła cytowana przez RMF Hanna Gronkiewicz-Waltz, była szefowa NBP, a obecnie jedna z kluczowych postaci w Platformie Obywatelskiej. – To jest taka pierwsza zmiana, którą można określić jako dobrą – podkreśliła. Pytana, czy to jest dobry kandydat, odpowiedziała: – Merytorycznie niewątpliwie tak.
Reklama
O tym, że wybór był dobry, mówił również na piątkowej konferencji po posiedzeniu RPP Marek Belka (zgodnie z oczekiwaniami RPP nie zmieniła stóp procentowych, podstawowa stopa NBP od ponad roku wynosi 1,5 proc.). I podkreślał, że „w tej sytuacji rzeczą dość naturalną jest kontynuacja” polityki prowadzonej przez bank centralny. Według Belki pozytywną ocenę kandydatowi na prezesa wystawili też inwestorzy. Po informacji o tym, kto będzie nowym szefem NBP, złoty nie zyskał na wartości, ale nie było też mowy o kontynuacji spadków z kilku poprzednich dni.

>>>Czytaj więcej: Moody's obniży w piątek rating Polski? Zobacz, co może nam grozić

W komentarzach po wyborze Glapińskiego często pojawia się przekonanie, iż sprzyjać mu będzie fakt, że w nowej Radzie Polityki Pieniężnej, której już wkrótce będzie przewodniczył, nie ma dużych różnic poglądów. – Faktycznie, wygląda na to, że to będzie zdyscyplinowana rada, ale trzeba pamiętać, że członkowie RPP mają dużą skłonność do wybijania się na niezależność – mówi osoba, która w przeszłości zasiadała w RPP. – Dlatego trudno przewidzieć, jaką politykę uda się prowadzić nowemu prezesowi, a także to, czy będzie on faktycznym „wodzem” dla rady.
Rada Polityki Pieniężnej jest ważna dlatego, że decyduje o wysokości stóp procentowych, ale też określa np. wysokość celu inflacyjnego banku centralnego czy też to, jakimi instrumentami będzie się posługiwał bank centralny. Warto przypomnieć, że w trakcie kampanii wyborczej politycy PiS mówili, iż – podobnie jak np. w strefie euro – możliwe będzie wykorzystanie niestandardowych narzędzi, a pieniądze z NBP były wymieniane jako element wartego 1,4 bln zł planu inwestycyjnego. W „Planie odpowiedzialnego rozwoju” wicepremiera Mateusza Morawieckiego o pomocy ze strony NBP nie było już mowy.
Adam Glapiński od ponad 40 lat jest wykładowcą warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej (wcześniej Szkoły Głównej Planowania i Statystyki). Należy do grona zaufanych współpracowników prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. W latach 80. działał w podziemnej Solidarności. W 1990 r. znalazł się w gronie współzałożycieli Porozumienia Centrum. Doświadczenie w administracji zdobywał na początku lat 90. jako minister budownictwa w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego oraz szef resortu współpracy gospodarczej z zagranicą w gabinecie Jana Olszewskiego. W 2009 r. został doradcą ekonomicznym prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który wybrał Glapińskiego do RPP.
W radzie przyszły prezes banku centralnego dał się poznać jako zwolennik restrykcyjnej polityki pieniężnej. Z zestawienia wyników głosowań w RPP dokonanego przez BZ WBK wynika, że w porównaniu z trzema poprzednimi szefami NBP stosunkowo niedaleko mu do Leszka Balcerowicza (z zastrzeżeniem, że szeregowi członkowie RPP, a takim był Glapiński, mają większą swobodę na głosowaniach; prezesi częściej głosują tak jak większość).