W ostatnich dniach pojawiły się tego typy oferty ze strony władz rosyjskich. Prezydent Putin zaoferował darmową ziemię dla Rosjan i obcokrajowców na dalekim wschodzie swojego kraju. Bezpłatnie będzie przekazywany jeden hektar ziemi. Działki będą miały minimalną infrastrukturę. Ruszyła już machina propagandowa, która ma rozpowszechnić pomysł rosyjskiego rządu - donosił Russian Today.

Władze rosyjskie nie łudzą się, że pojawi się masowa imigracja na wschodnie rubieże kraju, ale liczą na 200-300 osób zainteresowanych „podbojem rosyjskiego dzikiego wschodu”. Ze swojej strony Moskwa oprócz ziemi ma zapewnić darmowe zagospodarowanie terenu. W skład pakietu dla nowego mieszkańca będzie wchodziła również zniżka na energię elektryczną.

Program jest jedną z inicjatyw mających na celu ożywienie gospodarki w tym dalekim regionie. Obszary Kamczatki, Sachalina, czy też Czukotki są to najbardziej dzikie i najmniej zagospodarowane obszary pod władzą Moskwy.

Z darmowej ziemi mogą skorzystać też cudzoziemcy pod jedynym tylko warunkiem, że prawo własności otrzymają dopiero po uzyskaniu obywatelstwa rosyjskiego, co to jak zapewniają władze nie będzie problemem.

Reklama

Pomysł tego rodzaju osadnictwa nie jest pierwszym sposobem na wprowadzenie tych peryferyjnych obszarów kraju do sferę gospodarki.

Niedawno Kreml zaproponował też chińskim firmom możliwość przeniesienia produkcji na Daleki Wschód, dając im w zamian "znaczne korzyści podatkowe i preferencje administracyjne”. Pekin jest gotowy przenieść niektóre ze swoich stoczni, jak również zakłady chemiczne i stalowe.

>>>Czytaj więcej: Chiny już nie są fabryką świata? Pekin przenosi zakłady do Rosji

Czy Moskwie uda się plan zagospodarowania wschodnich rubieży kraju? Na pewno na każdy, kto ma apetyt na ziemię znajdzie jej tam pod dostatkiem.

Jeśli daleki wschód Rosji to za daleko, to były też oferty znacznie bliżej naszego kraju.

W 2012 roku głośnym echem odbiła się też w Polsce oferta szwedzkiej gminy, która chciała zachęcić do osiedlania się na jej terenach. Położona na północy Szwecji gmina Nordmaling chciała dać 100 darmowych działek osobom chcącym wybudować na nich domy.

Władze niewielkiej gminy nad Zatoką Botnicką nie spodziewały się tak dużego zainteresowania. Zgłosiło się prawi 2,5 tysiąca chętnych.

Warunkiem otrzymania działki było zadeklarowanie wybudowania na niej domu oraz zamieszkania w gminie na stałe. Duża rodzina była atutem.

We wrześniu 2012 r. władze przydzieliły 25 darmowych działek rodzinom, które wybrano spośród ponad wielu zgłoszeń w ramach publicznej rekrutacji. Ostatecznie jednak tylko pięć rodzin potwierdziło chęć wybudowania domu, co było warunkiem koniecznym, aby otrzymać prawo własności ziemi.

Część zainteresowanych miało zrezygnować z powodu wysokich kosztów związanych z podłączeniem mediów, przez wysokość opłat administracyjnych, np. za pozwolenie na budowę domu.

Okazało się, że kluczowe było jednak pytanie w drugim etapie rekrutacji dotyczące finansowania nowej nieruchomości.

Był to sposób na problem wyludniania się poprzez pozyskanie nowych mieszkańców. Barierą okazały się bardzo wysokie koszty niezbędnej inwestycji. Położenie gminy na północy Szwecji okazało się czynnikiem niesprzyjającym masowej imigracji. Krótkie i dość chłodne lato szybko ustępuje mroźnemu klimatowi. Poza tym nowi osadnicy nie mieli zagwarantowanego zatrudnienia, a znalezienie pracy w tym obszarze nie należy do łatwych zadań.

- Takie oferty pojawiają się w różnych regionach świata , przeważnie jest tam haczyk , czyli bardzo wysoki czynsz, opłaty gruntowe czy droga woda , prąd, gaz – potwierdza Jarosław Skoczeń, analityk rynku nieruchomości z Grupy Emmerson. - Niektóre miejscowości w ten sposób próbują uratować miasto czy osadę , która „wymiera” – dodaje.

Można było zostać też właścicielem niewielkiej wyspy na południu Norwegii. Za symboliczną opłatę 1 korony władze norweskie oferowały kawałek swojego kraju na własność. Haczyk w tym wypadku był związany z obowiązkowym remontem domu, co w tak drogim kraju kosztowało nie mało. Po analizie kosztów grono chętnych znacznie zmalało.

Jeśli komuś marzy się wyjazd za wielka wodą, to też może otrzymać tam darmową ziemię. Rolnicze stany Stanów Zjednoczonych też rozdają ziemię za darmo. Oczywiście po spełnieniu określonych warunków. Miasto Muskegon w stanie Michigan zapewniało, że każda osoba, kto zatrudni w tym niewielkimmieście co najmniej 25 osób, dostanie za darmo 5 akrów ziemi, będzie zwolniona z obowiązku płacenia podatków stanowych, dochodowych i od nieruchomości, a dodatkowo dostanie 50 proc. zniżki na opłaty za wodę i ścieki.

Były już dalekie kresy Rosji, północ Europy, a także ziemia rolnicza w Stanach Zjednoczonych. Ale znacznie bardziej atrakcyjne wydają się być włoskie wyspy.

Po jeden euro sprzedawane są domy w dwóch miejscowościach na Sardynii. Celem tej hojnej inicjatywy, wspieranej finansowo przez władze regionu, jest zaludnienie pustoszejących miasteczek i ratowanie domów, które stojąc puste niszczeją. W gminie Ollolai dwa domy już znalazły nabywców, a siedem na nich czeka. Jest tam jeszcze 50 następnych pustych nieruchomości, które również mają zostać wystawione na sprzedaż za symboliczną kwotę. Wcześniej z podobnym pomysłem wystąpiły władze miasteczka na Sycylii.

Od nabywców oczekuje się jednak, że domy zostaną przez nich wyremontowane. A to będzie kosztowało już znacznie więcej niż jedno euro. Są to stare, opustoszałe i niestety mocno zaniedbane nieruchomości.

Także w Polsce były pomysły rozdawania ziemi za darmo. PSL chciał rozdawać ziemię za symboliczną złotówkę. Oferta była skierowana do osób, które wyjechały do pracy za granicę. Darmowa ziemia miał ich zachęcić do powrotu. Był jednak warunek konieczny. W ciągu pięciu lat trzeba było postawić dom. Ludowcy przekonywali, że Agencja Nieruchomości Rolnych ma dużo ziemi, która w tej chwili nie jest wykorzystywana. O tym tym pomyśle jednak z biegiem czasu szybko zapomniano.

Czy takie oferty są warte zainteresowania? A może jest to tylko świetny marketing. Oferta jest jedynie haczykiem na który łowi się darmowe zainteresowanie mediów, czyli darmową reklamę? Prawda leży zapewne po środku. Władze rosyjskie rozdając ziemię (niewielkie działki zresztą) nie liczą nawet na rzekę osadników ciągnących na wschód. Nie ma szans na powtórzenie amerykańskiego scenariusza rodem z Dzikiego Zachodu. Srogi klimat i oddalenie od jakiejkolwiek cywilizacji skutecznie ostudzi zapędy śmiałków.

Problem z klimatem będzie też w Szwecji i Norwegii, gdzie dodatkowym problemem będą bardzo wysokie koszty życia.

Ciekawe są natomiast oferty domów za jeden euro na Sardynii. Kwestią do rozstrzygnięcia pozostaje, ile będą kosztowały remonty tych domów. Położone są one często w historycznych częściach miast. Takie przywracanie nieruchomości do świetności z konserwatorem zabytków za plecami może kosztować krocie.

- Czy warto szukać takich ofert? Na pewno tak, ale musimy wszystko bardzo dobrze sprawdzić, aby nie nabyć nieruchomości która może nas bardzo mocno absorbować finansowo – twierdzi Jarosław Skoczeń.

- Musimy pamiętać, że w każdej ofercie okazyjnej, a szczególnie jeżeli chodzi o nieruchomości zawsze jest ukryte drugie dno – przestrzega analityk.