“Nie chcieliśmy pompować naszych pieniędzy w wynajem. Woleliśmy zainwestować. Szczególnie, że ceny nieruchomości w naszym regionie idą w górę” – mówi 32-letnia Niemka. Anna Pesch zaczęła szukać nowego domu dwa lata temu, kiedy stopa depozytowa w EBC spadła poniżej zera.
Rekordowo niskie oprocentowanie kredytów hipotecznych i oszczędności sprawia, że na lokacie praktycznie nie można już zarobić. Niemcy zaczynają więc inwestować pieniądze w rynek nieruchomości. Przez całe dekady w Niemczech zakorzeniona była tradycja wynajmu mieszkań i odkładania oszczędności w bankach. Decyzje EBC zaczynają jednak zmieniać te przyzwyczajenia. W ciągu ostatnich pięciu lat, koszty mieszkań w Berlinie, Hamburgu i Monachium podskoczyły o ponad 30 proc. Władze są coraz bardziej zaniepokojone.
„Na horyzoncie zbierają się czarne chmury, bank centralny monitoruje rynek hipotek” – mówił w marcu Andreas Dombret, członek zarządu Bundesbanku. Minister finansów Wolfgang Schaeuble, który otwarcie krytykował prowadzoną przez EBC politykę pobudzania wzrostu gospodarczego za pomocą taniej gotówki, w grudniu ostrzegał, że pogoń za zyskiem może doprowadzić do „powstania baniek spekulacyjnych i przeszacowania wartości aktywów”. Niemieccy regulatorzy już wzywają do działań, by zapobiec napędzanemu tanimi kredytami przegrzaniu rynku nieruchomości.
>>> Czytaj też: Skutki nowego prawa. Ceny ziemi rolnej już spadają
Wraz z rosnącym poziomem zatrudnienia i płac, po dekadzie stagnacji, ceny mieszkań i domów w Niemczech od 2005 roku zaczęły piąć się w górę. Wzrost zamożności Niemców zbiegł się z tendencją do przeprowadzania się do większych miast, takich jak Berlin czy Frankfurt. W 2015 roku wartość nowych kredytów hipotecznych poszybowała w górę o 22 proc. Wcześniej przez około 5 lat rosła w tempie co najwyżej 3 proc. – wynika z danych Bundesbanku.
Popyt na mieszkania w dużych miastach rósł tak mocno, że deweloperzy nie nadążali z budową nowych lokali. Liczba pozwoleń na budowę jest dziś w Niemczech najwyższa od 15 lat, jednak wciąż odpowiada to zaledwie 13 proc. zapotrzebowania. Według wyliczeń rządu, Niemcy potrzebują ok. 350 tys. nowych mieszkań rocznie. Dodatkową presją dla niemieckiego rynku nieruchomości jest ogromna liczba imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, która w ubiegłym roku przybyła do kraju.
„Niemcy nie uczestniczyli w przeszłości w żadnej bańce spekulacyjnej, ale teraz nie można tego wykluczyć” - mówi Jochen Moebert, ekonomista Deutsche Bank. Jak podkreśla, po raz pierwszy w ostatnich czasach inflacja na rynku nieruchomości jest napędzana przez niskie stopy procentowe i brak podaży, a nie przez wartość nieruchomości i wzrost płac.
Dzięki polityce EBC, koszt sfinansowania zakupu dwupokojowego mieszkania we Frankfurcie jest dziś niższy niż pięć lat temu, nawet po uwzględnieniu dynamiki wzrostu cen. „Jeśli ceny nieruchomości będą iść w górę, może pojawić się ryzyko dla systemu finansowego” - mówi Jochen Moebert z Deutsche Banku.
Niemcom daleko jeszcze do nieruchomościowego boomu, który obserwowaliśmy w minionej dekadzie w USA, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii. Jedynie 53 proc. niemieckich rodzin posiada własne mieszkania. Dla porównania, w całej Europie jest to średnio 70 proc., a w USA – 64 proc. Ceny nieruchomości wzrosły tu jednak o 27 proc. w ciągu 5 lat, a cały rynek pracuje pełną parą. „Agenci nieruchomości zarabiają dziś pieniądze swojego życia” – mówi Andre Adami, analityk ds. nieruchomości z Bulwiengesa.
Niemieckie firmy przenoszą się do coraz bardziej ekskluzywnych biur, światowej sławy architekci, z Danielem Libeskindem i Frankiem Gehry na czele, są zatrudniani do projektowania luksusowych apartamentowców w centrum Berlina. Powstają nawet specjalne strony crowdfundingowe, które oferują Niemcom możliwość inwestowania w przeróżne nieruchomości – od apartamentów, po ośrodki rekreacyjne.
Nieruchomościowy boom przyciąga coraz więcej inwestorów instytucjonalnych z całego świata, windując ceny akcji spółek z sektora nieruchomości w Niemczech. Wartość branżowego indeksu takich firm wzrosła już niemal 10-krotnie w ciągu 5 lat – wynika z danych European Public Real Estate Association.
Nie wszyscy jednak korzystają na rozkwicie rynku. Najbardziej poszkodowani są długoterminowi inwestorzy. 56-letni Thomas Schnell z Berlina przez ostatnie 10 lat zarabiał dzięki kupowaniu mieszkań pod wynajem. Teraz przyznaje, że coraz trudniej znaleźć mu najemców, którzy skłaniają się w stronę kredytów hipotecznych. Schnell wciąż jednak kupuje nieruchomości. Liczy na to, że sprzeda je potem z zyskiem. Ostatnio stał się właścicielem kawalerki w berlińskiej dzielnicy Schoeneberg, w budynku z lat 50. Wolał wybrać kredyt na 15 lat z nieco wyższym oprocentowaniem niż tańszą pożyczkę na 10 lat. Jego zdaniem Draghi nie będzie wiecznie zalewał gospodarki tanią gotówką.
“Nie powinniśmy dać się zwieść niskim stopom procentowym” – mówi inwestor zwracając uwagę na to, że niektórzy decydują się na zakup nieruchomości, w przypadku których czynsz z najmu nie będzie w stanie pokryć kosztów finansowania. „Wszystko musi mieć swój finansowy sens” – dodaje.
>>>> Czytaj też: Prywatne kino, symulator gry do golfa. Unikalne piętro rekreacyjne w Złotej 44
Eltor(2016-05-13 09:41) Zgłoś naruszenie 224
Zakup nieruchomości dla siebie (na kredyt czy nie), to nie inwestycja, jak tu piszą, tylko konsumpcja. Kiedy ludzie mają problem z rozróżnieniem tych dwóch rzeczy, robi się nieciekawie.
Pokaż odpowiedzi (2)OdpowiedzUsa(2016-05-17 18:33) Zgłoś naruszenie 00
To jest inwestycja, bo cena mieszkan rosnie szybciej niz inflacja. Czesto wzrost ceny przebija gielde na ktorej mozna ulokowac pieniadze w Mutual Funds opartych na nireuchomosciach. Wiec czy inwestuje sie w jeden budynek czy w akcje wielu, to w obu przypadkach jest to inwestycja.
pozdro(2016-05-13 14:08) Zgłoś naruszenie 51
Jednak w dłuższej perspektywie ograniczasz koszty :0 bo spłacasz w 5-7 lat i potem już nie musisz wynajmować :) więc inwestycja w tym sensie, że ograniczasz koszty na początek, potem możesz oszczędzać to co byś resztę życia tracił na wynajmie i dalej inwestować.
stop zadłużaniu na lata,stop niewolnictwu(2016-05-13 11:11) Zgłoś naruszenie 82
@jacezar powiedz to wszystkim kredytobiorcom w USA którzy zaciągali zobowiązania podczas kryzysu SUBPRIME.Dziś ich domy są tak niewartościowe,iż nie opłaca się ich nawet wyburzać!
Pokaż odpowiedzi (2)OdpowiedzUsa(2016-05-17 18:36) Zgłoś naruszenie 00
Wiesz os ale nie za wiele. Mieszkania i domy poszly w dol ok 30-50% w zaleznosci od regionu US, ale od tego casu odrbily 20-40% . Rzyjesz wiadomosciami z 2009r
bxccccccccc(2016-05-13 11:51) Zgłoś naruszenie 24
Widać żyjesz w przeszłości. Mieszkania w USA są już warte tyle co przed kryzysem (nie wszędzie ale w większości stanów, nie mówiąc o takim Texasie który w 2 lata po kryzysie "is booming") Tutaj wzrost liczby ludności aglomeracji w 5 lat. https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_Metropolitan_Statistical_Areas
jacezar(2016-05-13 10:12) Zgłoś naruszenie 89
Eltor, nie do końca, nieruchomości są specyficzne bo trzymają wartość i ta część konsumpcyjna zakupu jest znikoma. Mozna to porównać do lokaty, która de facto trzyma wartość pieniądza w czasie
Odpowiedzpozdro(2016-05-13 14:06) Zgłoś naruszenie 30
Ahaha największy poszkodowany kolekcjoner nieruchomości :) no bez jaj
Odpowiedzracja(2016-05-13 12:27) Zgłoś naruszenie 34
@stop zadłużaniu na lata,stop niewolnictwu ma rację ,a z całym szacunkiem Pani/e @bxccccccccc jesteś zwykłym naganiaczem bankowym tudzież deweloperskim. ps. w USA nadchodzi inflacyjna depresja o czym nie wspomniał Pan/i w swoich świetlanych wizjach.
Pokaż odpowiedzi (1)OdpowiedzUsa(2016-05-17 18:37) Zgłoś naruszenie 00
Stop, stop, stop. Go to Venezuela, Korea, Belarus!