Co roku spółki wodociągowe przedstawiają gminnym radnym propozycje stawek za wodę z kranu. W wielu przypadkach, zwłaszcza gdy w grę wchodzą podwyżki, kończy się to karczemną awanturą. – Bardzo często cena wody jest kwestią polityczną. Niestety, część samorządowców uznaje, że woda powinna być dostarczana za bezcen – mówi nam przedstawiciel jednej ze spółek wodociągowych.

W ten spór wkracza właśnie rząd. – Chcielibyśmy wprowadzić krajowego regulatora w rodzaju Urzędu Regulacji Energetyki, jeśli chodzi o ustalanie taryf – zapowiada w rozmowie z DGP wiceminister środowiska Mariusz Gajda. Rząd chce zarezerwować sobie prawo do określania najwyższego pułapu stawek za metr sześcienny wody. Na podobnej zasadzie dziś minister finansów w corocznym obwieszczeniu określa górne granice podatków i opłat lokalnych. – Chodzi o to, żeby woda więcej nie drożała – tłumaczy wiceminister.

Tak więc – hipotetycznie rzecz ujmując – jeśli resort stwierdziłby, że łączna maksymalna stawka za zbiorowe zaopatrzenie w wodę i odprowadzanie ścieków nie może przekroczyć 9 zł za 1 m sześc., wówczas np. Warszawa musiałaby zejść z cen o 1,62 zł (obecnie jest to 10,62 zł netto za 1 m sześc. dla gospodarstw domowych), ale już Lublin takiego obowiązku by nie miał, bo dziś stawka za wodę i ścieki wynosi tam 8,25 zł netto.

Zdaniem samorządowców w sytuacji, gdy stawka rządowa okaże się wyższa niż faktycznie obowiązująca w danej gminie, może to zostać potraktowane przez spółki wodociągowe jako ciche przyzwolenie na podwyżki. W opinii wójta gminy Lubicz Marka Olszewskiego odgórne określanie maksymalnych cen za wodę jest dość karkołomnym pomysłem. – Trudno porównywać systemy wodociągowe w różnych częściach Polski. Są różne struktury właścicielskie spółek i różne sposoby pozyskiwania wody. Przykładowo moja gmina kupuje wodę od Torunia, tak więc ja już nie mam wpływu na poziom cen – argumentuje wójt.

Reklama

Niektórzy samorządowcy zastanawiają się też, czy w ogóle potrzebne jest powoływanie krajowego regulatora do ustalania cen wody. – Bo co będzie robił, jak już ustali te stawki? Przecież przypadki przekroczenia stawki maksymalnej będą przedmiotem interwencji wojewody nadzorującego samorząd pod względem legalności – zwraca uwagę Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich. Nie wyklucza, że w związku z tym intencją rządu być może jest określanie stawek w odniesieniu do każdej gminy z osobna. – A jeśli tak, to mówimy o daleko idącej ingerencji w sposób funkcjonowania samorządu – kwituje Kubalski.

>>> Czytaj też: Przedsiębiorstwa nadal tną etaty, ale już bardzo ostrożnie