Ustawodawstwo Bułgarii przewiduje, że referendum musi się odbyć, jeżeli pod wnioskiem o jego zorganizowanie podpisze się ponad pół miliona obywateli. By referendum było ważne, musi w nim uczestniczyć co najmniej tylu wyborców, ilu wzięło udział w ostatnich wyborach parlamentarnych; w tym wypadku jest to ok. 3,6 mln.

Fakt, że referendum odbędzie się jednocześnie z wyborami prezydenckimi, sprzyja wyższej frekwencji. Data jesiennych wyborów jeszcze nie została wyznaczona, najbardziej prawdopodobna jest druga połowa października.

Bułgarzy odpowiedzą w referendum na pytania dotyczące zmiany obecnej ordynacji proporcjonalnej na większościową, zmniejszenia liczby posłów z 240 do 120, wprowadzenia obowiązkowego głosowania, umożliwienia elektronicznego głosowania oraz bezpośredniego wyboru regionalnych szefów MSW.

Jedno z najważniejszych pytań dotyczy zmiany systemu finansowania partii politycznych. Obecnie wszystkie partie, które otrzymały powyżej 1 proc. głosów w wyborach parlamentarnych, otrzymują dotację w wysokości 11 lewów (ok. 6 euro) rocznie za każdy głos. Inicjatorzy referendum proponują redukcję tej sumy do 1 lewa (50 eurocentów).

Reklama

Kategorycznie przeciwko referendum wypowiedziała się lewicowa koalicja z Bułgarską Partią Socjalistyczną na czele oraz partia tureckiej mniejszości DPS. Ugrupowania te zapowiedziały zaskarżenie uchwały w sprawie referendum do Trybunału Konstytucyjnego.

Jeżeli w referendum weźmie udział wymagana przez prawo liczba wyborców, lecz odsetek pozytywnych odpowiedzi na pytania wyniesie od 20 proc. do 49,99 proc., sprawę ma rozstrzygnąć parlament. Przy pozytywnych odpowiedziach poniżej 20 proc. referendum jest nieważne.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)