W piątek spodziewana jest decyzja agencji Moody's w sprawie ratingu wiarygodności kredytowej Polski. Za najbardziej prawdopodobną uznawana jest obniżka ratingu, co sama agencja zasugerowała na początku kwietnia.

Gdyby do obniżenia ratingu doszło, byłby to już drugi taki przypadek w ostatnich miesiącach. W styczniu br. podobną decyzję podjęła agencja S&P.

Agencja ta obniżyła wtedy długoterminowy rating polskiego długu w walucie obcej do poziomu "BBB plus" z "A minus". Perspektywa ratingu była negatywna, co oznaczało, że w ocenie agencji istnieje "prawdopodobieństwo co najmniej jak jeden do trzech", iż w ciągu 24 miesięcy rating zostanie ponownie obniżony, "jeśli podważona zostanie wiarygodność polityki pieniężnej lub jeśli finanse publiczne pogorszą się bardziej od naszych obecnych oczekiwań". Obniżenie ratingu spowodowało gwałtowne osłabienie złotego. Po decyzji S&P euro wyceniano na 4,48 zł, podczas gdy pół godziny wcześniej kurs EUR/PLN wynosił 4,42.

Ministerstwo Finansów uznało tamtą decyzję za niezrozumiałą z punktu widzenia analizy ekonomicznej i finansowej, sprzeczną z ocenami pozostałych agencji ratingowych, największych międzynarodowych instytucji finansowych oraz uczestników rynków finansowych. W późniejszych wypowiedziach szef MF Paweł Szałamacha uznawał obniżkę ratingu za motywowaną względami politycznymi.

Na początku kwietnia także agencja Moody's zasugerowała, że utrzymujący się polityczny spór wokół Trybunału Konstytucyjnego może negatywnie zaważyć na ocenie ratingu, którego rewizja jest zaplanowana na 13 maja. Obecnie Polska w agencji Moody's ma ocenę A2 z perspektywą stabilną.

Reklama

Temat ratingu Moody's wrócił na początku maja, gdy prezes TK Andrzej Rzepliński ujawnił, że Paweł Szałamacha zwrócił się do niego pisemnie, by rozważył powstrzymanie się do 13 maja z publicznymi wypowiedziami, podnoszącymi poziom sporu o Trybunał Konstytucyjny. Uzasadnił to tym, że właśnie tego dnia agencja Moody's ma podjąć decyzję ws. ratingu Polski. Rzepliński tłumaczył, że chciał się spotkać z Szałamachą, ale ten nie znalazł czasu, więc zdecydował się ujawnić tę korespondencję.

Pytany o to w czwartek w Sejmie przez posłów PO Szałamacha odparł, że podstawą prawną jego pisma do prezesa Trybunału Konstytucyjnego była konstytucja i nakaz dbałości o sprawy kraju.

"Wczoraj Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju oznajmił, że podwyższa swą prognozę rozwoju gospodarczego Polski z 3,3 na 3,6 proc. Komisja Europejska polepszyła też swoją ocenę Polski, obniżając poziom oczekiwanego deficytu budżetowego. Twarde dane są dobre ale, jak wszystkim wiadomo, od dłuższego czasu część agencji ratingowych oprócz twardych danych rozszerza metodologię o inne czynniki - bardzo ocenne i subiektywne, jak klimat polityczny" - mówił Szałamacha, tłumacząc, że właśnie w związku z tym wystosował pismo do prezesa TK "z prośbą o rozważenie zachowania, o którym mowa w piśmie".

"Nie miałem podstaw zakładać, że to pismo natychmiast zostanie przekazane do mediów - nie ma takiego zwyczaju" - dodał. Powiedział też, że nie wie, jaka będzie ocena Polski wydana przez Moody's. "Nie mam podstaw do uznania, że może być negatywna. Twarde dane są pozytywne" - dodał szef MF.

W dotychczasowych publicznych wypowiedziach, zarówno prezes NBP Marek Belka, jak i przedstawiciele rządu, bagatelizowali znaczenie ewentualnego obniżenia ratingu.

"Jeżeli chodzi o Moody's to zmiana perspektywy ratingu przez zmianę kategorii to nie byłby oczywiście dobry czynnik, ale ponieważ gospodarka polska uważana jest za niezmiernie stabilną i bardzo dobrze zrównoważoną, to wpływ ewentualny takiej decyzji Moody's nie byłby dewastujący" - oceniał Belka po jednym z posiedzeń RPP. "Nie uważam, żeby to miało w sobie potencjał dramatu" - dodał.

Innym razem wyraził opinię, że oczekiwana obniżka już mogła zostać zdyskontowana w notowaniach złotego. "Nie spodziewam się tsunami" - zaznaczył. Po kwietniowych sugestiach Moody's złotówka bowiem mocno traciła względem głównych walut.

Także wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki mówił publicznie, że jeśli nawet obniżka ratingu nastąpi, "nie ma powodu rozdzierać szat". "To nie jest koniec świata na szczęście" - zaznaczył.

Wskazał też, że nie było dotąd jednoznacznego sygnału ze strony agencji Moody's, jaką zamierza podjąć decyzję w sprawie ratingu Polski. "Chciałbym, byśmy byli traktowani poważnie przez agencje ratingowe" - powiedział. Mówiąc o ewentualnym wpływie całej sytuacji na notowania złotego przekonywał, że "kiedy złotówka porusza się w tym trendzie 4,20-4,50 (względem euro), to ja się nie martwię, nie chciałbym, by była za mocna albo za słaba".

Podczas środowej prezentacji w Sejmie raportu na temat 8 lat rządów PO-PSL przedstawiciele opozycji przekonywali, że zorganizowanie tej debaty właśnie teraz ma ewentualnie przykryć negatywne konsekwencje obniżki ratingu. Audyt rządów PO-PSL, mówiła Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej, został stworzony "ad-hoc z politycznych pobudek - tuż po wielkim, udanym marszu opozycji i tuż przed ratingiem agencji Moody's".

Z kolei ekonomiści ankietowani przez PAP-Biznes byli podzieleni w ocenie możliwego ruchu agencji. Spośród 19 ankietowanych ekonomistów 11 spodziewało się cięcia ratingu do poziomu A3, w tym ośmiu wraz z obniżeniem perspektywy do negatywnej, a trzech z zachowaniem perspektywy stabilnej. Pozostałych ośmiu zakładało obniżenie jedynie perspektywy ratingu do negatywnej, z pozostawieniem ratingu na poziomie A2. Oznaczało to, że 16 ekonomistów zakłada obniżkę perspektywy. Zdaniem m.in. Morgan Stanley należy się liczyć również z wariantem, w którym Moody's w ogóle nie podejmie w piątek tematu oceny Polski.

>>> Czytaj też: Resort pracy: Bezrobocie w kwietniu spadło do 9,6 proc. To najmniej od 1992 roku