"Polityka Białego Domu wobec Europy Środkowej opierała się na trzech założeniach, jak się okazało, błędnych. Pierwsze z tych założeń mówiło o tym, że sytuacja w tej części Europy będzie stabilna, że nie będzie żadnych perturbacji w tym regionie. Według drugiego z założeń Unia Europejska i NATO miały być w stanie stawić czoła problemom, gdyby jednak się pojawiły. Trzecie założenie mówiło o tym, że Stany Zjednoczone mogą odwrócić się od Europy małym kosztem. Dzięki temu będą mogły wydawać więcej pieniędzy na przykład w Azji. Każde z tych założeń, jak się teraz okazuje, było błędne" - ocenia Doran. Jak dodaje, "po inwazji na Ukrainę, zastosowaniu technik wojny hybrydowej w Europie Środkowej widać wyraźnie, że nie jest to spokojny region".

"Widać, że wiele starych, nierozwiązanych kwestii dotyczących tej części Europy nie zniknęło. To jest wciąż bardzo niepewna część Europy. Także przekonanie o zdolności NATO i UE do rozwiązania problemów w regionie staje pod znakiem zapytania, co pokazał kryzys migracyjny, czy reakcja na walki na Ukrainie. To pokazało, że być może UE i NATO nie są wystarczające silne i nie będą wystarczająco silne bez mocniejszego zaangażowania Stanów Zjednoczonych w rozwiązanie problemów tego regionu" - mówi amerykański ekspert.

Zdaniem Dorana "gdyby Stany Zjednoczone całkowicie odwróciły się od Europy, wcześniej czy później musiałyby tu wrócić, a koszty powtórnego strategicznego zaangażowania byłyby wyższe".

"Założenia polityki zagranicznej wobec Europy będą musiały zostać na nowo określone przez nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych – niezależnie czy to będzie republikanin, czy demokrata. Nowy prezydent będzie musiał określić czy i jak Stany Zjednoczone odpowiedzą na niepokoje w Europie Środkowej; określić, gdzie wraz z UE i NATO zaangażują się, by zapewnić bezpieczeństwo i stabilizację na granicach Europy" - podkreśla ekspert.

Reklama

Po serii zwycięstw w partyjnych prawyborach i wycofaniu się z wyścigu najpoważniejszego rywala, Teda Cruza, Donald Trump ma praktycznie zapewnioną nominację prezydencką Partii Republikańskiej na listopadowe wybory prezydenckie w USA. Sondaże nie dają mu jednak na razie szans na wygraną z prawdopodobną kandydatką Partii Demokratycznej, byłą Pierwszą Damą i sekretarz stanu Hillary Clinton.