Jednakże mniej niż 1 proc. ze wspomnianych 20 mln zostało w zeszłym roku przesiedlonych. To wyjaśnia, dlaczego kierownictwo UE wymaga od swoich członków solidarności w zakresie rozwiązania kryzysu migracyjnego – pisze portal Quartz.com.

Jeszcze nigdy w historii tak dużo osób nie było zmuszonych do opuszczenia swoich domów – powiedział w wywiadzie BBC wysoki komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców Filippo Grandi. Obecnie jednak zaledwie kilka państw zdecydowało się na przyjęcie setek tysięcy uchodźców. Polityk podkreśla, że w opiece nad imigrantami zdecydowanie większą rolę powinny odgrywać kraje, które nie graniczą z zapalnymi regionami. W ich przypadku zdecydowanie mniej prawdopodobne jest wystąpienia negatywnego zjawiska „odruchowego zamknięcia społeczeństwa i odrzucenia obcych”.

W zeszłym tygodniu Kenia zagroziła, że zamknie obóz dla uchodźców Dadaab liczący 600 tys. osób. Zmusiłoby to je do powrotu do regionu ogarniętego konfliktami i przemocą.

Przykład afrykańskiego obozu odzwierciedla przedłużający się problem, przed jakim może się wkrótce znaleźć wielu uchodźców. Kenijska placówka została założona w 1991 roku. Około 10 tys. żyjących tam osób to uchodźcy trzeciej generacji, którzy urodzili się w obozie i w pewnym sensie zostali „zamrożeni” w czasie. Osoby mieszkające w Dadaab nie mają pozwolenia na pracę w wizytującym je kraju, a nawet możliwości opuszczania obozu bez specjalnego pozwolenia. Nie mogą też wrócić do ojczyzn ani zostać przesiedleni.

Reklama

>>> Polecamy: Zasiłki, dopłaty do czynszów, kursy językowe. Imigranci będą kosztować Niemców 93,6 mld euro

Płonące obozy

Sytuacja uchodźców jest bardzo trudna także w Europie. Szef Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA) Holger Muench poinformował w sobotę, że od początku roku na terenie Niemiec doszło do 45 podpaleń ośrodków dla uchodźców. W całym roku 2015 odnotowano 92 takie przypadki, rok wcześniej sześć.

Jak wyjaśnił, sprawcami są przede wszystkim mężczyźni; w 80 proc. pochodzą z tego samego miejsca, gdzie znajdował się podpalony przez nich ośrodek.
Według BKA skrajna prawica nie dysponuje ponadregionalnymi strukturami zdolnymi do planowania i przeprowadzania zamachów na imigrantów. Decyzje o atakach podejmowane są raczej spontanicznie przez środowiska lokalne - uważa Muench.

Szef BKA zastrzegł, że jego służby traktują poważnie groźbę powstania struktur terrorystycznych.

W zeszłym roku w Niemczech doszło do ponad 1000 ataków na obiekty związane z imigrantami. Policja odnotowała 92 podpalenia. W 2014 roku doszło do sześciu przypadków podłożenia ognia.

>>> Czytaj także: Brytyjski raport krytykuje unijną misję "Sophia" na Morzu Śródziemnym