"Mamy świadomość, że kampanie, związane z nimi organizacje i osoby są celem cyberataków ze względu na różne motywy - od różnic filozoficznych po szpiegostwo; stosowano też różne metody - od zmiany wyglądu strony internetowej po szpiegowanie i wykradanie informacji" - poinformował w oświadczeniu rzecznik Clappera, Brian Hale.

"Mamy już wskazówki", że dochodzi do tego rodzaju ataków - oświadczył Clapper na konferencji na temat cyberbezpieczeństwa w Waszyngtonie. Nie powiedział jednak, skąd takie ataki pochodzą.

Zastrzegł, że w miarę przyspieszania kampanii wyborczej takich ataków "będzie prawdopodobnie więcej". Podkreślił, że resort bezpieczeństwa wewnętrznego (DHS) i FBI "zrobią, co w ich mocy", żeby poinformować i wyszkolić sztaby kampanii w kwestii "możliwych zagrożeń w cyberprzestrzeni".

Clapper dodał, że główni kandydaci - faworyt wyścigu o nominację Republikanów Donald Trump i liderka Demokratów Hillary Clinton - zostaną w równym stopniu poinformowani "na temat naszych analiz dotyczących zagrożeń na świecie".

Reklama

Tradycyjnie amerykański wywiad zaczyna informować kandydatów na urząd prezydenta na temat zagrożeń, wobec których stoją Stany Zjednoczone, od momentu, gdy są oni oficjalnie nominowani przez swoje partie.

Niektórzy komentatorzy wyrażają obawy, jaki użytek mógłby zrobić kontrowersyjny miliarder z wrażliwymi informacjami dostarczonymi przez wywiad - zwraca uwagę agencja AFP. Inni komentatorzy pytają, czy briefingi dotyczące zagrożeń nie powinny być okazją do przedstawienia Trumpowi wpływu pewnych jego deklaracji na opinię międzynarodową.

Ale te briefingi "nie są robione, by wpływać na wizję świata kandydatów" - zastrzegł Clapper. I dał do zrozumienia, że kandydaci na prezydenta USA nie otrzymują tak szczegółowych briefingów, jak urzędujący prezydent Stanów Zjednoczonych. (PAP)