"Niech nikt nie popełnia szaleństwa i nie dokonuje zamachu stanu, ale i ty tego nie rób... Stoisz wobec imperatywu przeprowadzenia w 2016 roku referendum w sprawie odwołania (prezydenta), ponieważ kiedy dochodzi do takiej polaryzacji w polityce, prawo decyzji, jak mówi o tym konstytucja, musi powrócić do narodu" - napisał Almagro w liście, którego ton odpowiada coraz bardziej napiętej, dramatycznej sytuacji politycznej i społecznej w Wenezueli.

Sekretarz generalny Organizacji Państw Amerykańskich (OPA), najstarszej organizacji regionalnej na świecie, która jest głównym forum rządowym, politycznym, prawnym i społecznym państw półkuli zachodniej, wystosował do prezydenta Wenezueli orędzie utrzymane w bezprecedensowo kategorycznym tonie. Podkreślają to niemal wszystkie media obu Ameryk.

Wenezuelska opozycja, która w grudniu 2015 roku zwyciężyła po raz pierwszy od 17 lat w wyborach parlamentarnych, zebrała ok. 3 mln podpisów zwolenników przeprowadzenia jeszcze w tym roku referendum w sprawie odwołania prezydenta Maduro. Ten jednak manewruje, aby nie dopuścić do plebiscytu, gra na zwłokę, przedłuża stan wyjątkowy i przygotowuje manewry wojskowe.

Delegacja opozycji wenezuelskiej przed trzema tygodniami złożyła w Waszyngtonie wizytę sekretarzowi generalnemu OPA, aby prosić o podjęcie działań na rzecz przywrócenia demokracji w Wenezueli, do czego upoważnia go artykuł 20 Karty Demokratycznej OPA.

Reklama

Najwyższa sankcja, jaką OPA może zastosować wobec rządu Maduro, to zawieszenie Wenezueli w prawach członka organizacji. Potrzeba do tego dwóch trzecich głosów uczestników nadzwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego OPA. Takie zgromadzenie zwołano dotąd tylko raz w historii organizacji, po zamachu stanu w Hondurasie w 2009 roku.

Opozycyjna Koalicja na rzecz Jedności Demokratycznej (MUD) zdołała w środę podczas demonstracji ulicznej wręczyć przedstawicielowi Narodowej Władzy Wyborczej Luisowi Emilio Rondonowi petycję z żądaniem przyspieszenia procesu przygotowywania referendum w sprawie odwołania prezydenta Maduro. Wręczyli ją dwukrotny kandydat na prezydenta Henrique Capriles i przewodniczący parlamentu Henry Ramos Allup.

Demonstranci nie zdołali dotrzeć do siedziby Narodowej Rady Wyborczej w stolicy, ponieważ na sześć kilometrów przed jej gmachem zatrzymał ich silny kordon policji. (PAP)