Na Ukrainie od lutego do połowy kwietnia trwał ostry kryzys polityczny, wywołany utratą poparcia parlamentarnego przez rząd premiera Arsenija Jaceniuka. 14 kwietnia nowym premierem został Wołodymyr Hrojsman. "Jestem zaprzyjaźniony z premierem Hrojsmanem, jest on osobiście bardzo zaangażowany. Jest wyjątkową osobowością, bo odnosił duże sukcesy jako mer ważnego miasta w wieku 27 lat, był dobrym wicepremierem, a potem przewodniczącym parlamentu. Problem z jego rządem jest jednak taki, że on jest owocem tylu kompromisów, umów, zależy od głosów oligarchów w parlamencie Ukrainy. To nie jest dobra pozycja startowa" – powiedział PAP Micheil Saakaszwili.

"Przewiduję, że on (Hrojsman) będzie walczył, będzie starał się wprowadzić zmiany. Nie sądzę, by ten format mu na to pozwolił, ale przynajmniej pozwoli mu rozpocząć jakąś debatę, która będzie prowadzić ostatecznie do przedterminowych wyborów i odnowy klasy politycznej. Ukraina nie może się naprawdę fundamentalnie zmienić bez fundamentalnej odnowy klasy politycznej. Ta odnowa jest absolutnie nieunikniona w każdych kolejnych wyborach parlamentarnych" – dodał Saakaszwili.

>>> Czytaj też: Ukraińska gospodarka wzrośnie po raz pierwszy od 2 lat?

Reklama

Przyznał, że wybory mogą się okazać katalizatorem pozytywnych zmian, ale mogą też sprawić, że wpływ oligarchów jeszcze wzrośnie. Jak mówił, rząd Hrojsmana został przegłosowany głosami oligarchów, zależy w każdej decyzji od tych głosów, a "prawdziwi reformatorzy nie zostali dopuszczeni do tego rządu, z powodu presji oligarchów".

"Hrojsman - który ma bardzo dobre intencje, nie mam wątpliwości co do jego osobistej uczciwości czy chęci zmian - musi się skonfrontować z potężnymi interesami i potrzebuje amunicji. Jedynym wyjściem może być – jeśli nic się nie zmieni - zmiana okoliczności, a to oznacza wybory" – mówił Micheil Saakaszwili.

Gubernator Odessy podtrzymał wyrażoną wcześniej opinię na temat widocznych oznak rozpadu państwa ukraińskiego. "To choćby problem administracji, która nie dostaje pensji. Mamy prawie 1 mln urzędników, prawie nikt z nich nie dostaje prawdziwych pensji. Są pewne dobre zmiany w państwowych firmach - mamy np. polskiego rockmana na czele kolei, która zawsze była skorumpowana, zwykle była częścią struktury oligarchicznej, są inne dobre sygnały, ale prawda jest taka, że to zbyt mało w stosunku do problemów, jakie mamy. Potrzebujemy całkowicie nowej generacji w ukraińskiej polityce" – ocenił.

Jak mówił, udało się ten postulat zrealizować w zarządzanej przez niego Odessie, gdzie pracuje młody zespół ludzi, którzy chcą coś zmienić. Podkreślił, że trzeba pozwalać młodym działać, zmieniając ich status ze "sprawiających kłopoty" na "podejmujących decyzje".

Wśród najpilniej potrzebnych Ukrainie reform wymienił masową prywatyzację i deregulację gospodarki. "Trzeba usunąć te głupie regulacje, gorsze niż w czasach sowieckich, które starają się ingerować we wszystkie dziedziny życia, a to tylko kreuje źródła korupcji. Mamy 1 mln nieopłacanych urzędników – skoro nie dostają pensji, biorą je od obywateli poprzez transakcje korupcyjne różnego rodzaju" – mówił Saakaszwili.

Jego zdaniem głównym czynnikiem, dla którego Polska - jak mówi - odniosła sukces, a Ukraina nie, jest funkcjonujący na Ukrainie oligarchiczny system. "Pod wieloma względami potencjał Ukrainy jest lepszy niż Polski – ma np. więcej zasobów naturalnych, ale Polska radzi sobie znacznie, znacznie lepiej – ukraiński model rozwoju okazał się porażką, a powód jest bardzo prosty - wpływ oligarchów" – podsumował Saakaszwili.

>>> Czytaj też: Eksperci: Balcerowicz - dobry reformator. Ale na Ukrainie łatwo mu nie będzie