Bułgarskie zakłady zbrojeniowe WMZ, które w 2014 r. bezskutecznie próbowano sprzedać, otworzyły w tym tygodniu dwa nowe wydziały. "Mamy zamówienia do końca 2018 r.; to nie my szukamy rynków, a klienci szukają nas” – mówi dyrektor Iwan Gecow.

Wazowskie Zakłady Maszynowe (WMZ) w mieście Sopot w środkowej Bułgarii obchodzą w tym roku 80-lecie. To największa należąca do skarbu państwa firma tej branży.

Przed transformacją polityczną z 1989 r., kiedy bułgarski eksport przemysłu zbrojeniowego sięgał 1,3 mld dolarów rocznie, WMZ zatrudniały ok. 30 tys. pracowników. Obecnie pracuje tam 3 600 osób; jedną trzecią z nich zatrudniono w ostatnim półroczu. Dyrekcja planuje przyjąć kolejnych 500, choć na rynku brakuje wykwalifikowanych robotników, firma zamierza więc wyszkolić własną kadrę.

Produkujące amunicję zakłady przeszły trudny okres. Traciły rynki, zamówienia spadały, pracownikom nie płacono i fabrykę tygodniami okupowała protestująca załoga. Firma popadła w ogromne długi i została wystawiona na sprzedaż, lecz nie było chętnych na jej zakup. Nikt nie chciał przestarzałego molocha zadłużonego na 170 mln lewów (85 mln euro). Ślady dewastacji widać nadal – puste budynki bez okien, hale z zardzewiałym, od lat nieużywanym przedpotopowym sprzętem.

>>> Czytaj też: "Bild": Pustki w budżecie Bundeswehry. Niemców nie stać na nowe czołgi

Reklama

Rok temu w zakładach doszło do dwóch awarii przemysłowych. Na szczęście obeszło się bez ofiar, lecz budynki, w których produkowano granaty przeciwpancerne, zostały kompletnie zniszczone. Krążyły pogłoski o dywersji, zakłady od prawie pół roku zalegały z wypłatą wynagrodzeń. Jednak w drugiej połowie 2015 r. przychody WMZ zaczęły wzrastać; w skali roku, w porównaniu z poprzednim, zwiększyły się o 65 proc. - do 127,7 mln lewów (68 mln euro). Zyski wzrosły aż 100-krotnie, do 25 mln lewów (12,5 mln euro). Zakłady spłaciły zaległe podatki i ubezpieczenia. Z własnych środków, bez zaciągania kredytów, zainwestowano 3,5 mln euro w otwarcie dwóch nowych wydziałów. W jednym produkuje się granatniki przeciwpancerne RPG-7, w drugim – pociski do granatnika SPG-9.

Największy udział w sprzedaży WMZ mają granatniki (18 mln euro) oraz niekierowane pociski rakietowe (NURS - 9,5 mln euro), które kupują Afganistan, Indie, Algieria i Turcja. "Naszymi głównymi rynkami zbytu są państwa wykorzystujące sprzęt wojskowy pochodzący z dawnego ZSRR: kraje Europy Wschodniej, północnej Afryki, Bliskiego Wschodu czy Indie. Realizujemy zamówienia również dla Polski. Nie jesteśmy jej konkurentami w tej dziedzinie" – powiedział PAP dyrektor zakładów.

Po ustabilizowaniu pozytywnej tendencji państwo wycofało WMZ z listy spółek skarbu państwa podlegających prywatyzacji. Rada Ministrów zaaprobowała uchwałę kilka tygodni temu. Razem z WMZ z tej listy wyłączono również handlujące bronią i amunicją przedsiębiorstwo "Kintex", po którym w bieżącym roku resort gospodarki spodziewa się kontraktów w wys. 134 mln euro.

Jednocześnie po serii awarii i eksplozji w ostatnich latach, w których zginęło kilkadziesiąt osób, rząd postanowił przekształcić wszystkie zakłady zbrojeniowe - niezależnie czy należą do skarbu państwa, czy do prywatnych właścicieli - w obiekty strategiczne dla bezpieczeństwa narodowego. Za ich bezpieczeństwo odpowiadają MSW, resort obrony oraz Państwowa Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (DANS).

Oprócz WMZ wśród tych obiektów są także: "Arsenał" w Kazanłyku - producent bułgarskiej wersji karabinków automatycznych AK 47, "Dunarit" - producent amunicji, zakłady "Arkus", "Optikoelektron", "Optiks", "Emko". Nie ma na liście dawnego dużego producenta samobieżnych haubic i bojowych wozów piechoty, zakładów "Beta", które od 10 lat nie mają licencji na produkcję wojskową.

W ostatnich czterech latach wartość eksportu bułgarskiej broni przekracza 220 mln euro rocznie. Na 2016 r. resort gospodarki przewiduje jego kilkudziesięcioprocentowy wzrost.

>>> Polecamy: "Sueddeutsche Zeitung": Odstraszanie i dialog - tak powinna wyglądać strategia NATO wobec Rosji