Polska gospodarka radzi sobie całkiem dobrze, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę europejskie standardy. Populistyczno-konserwatywny rząd nie pozwala jej jednak rozwijać się jeszcze mocniej – pisze Bloomberg w redakcyjnym komentarzu.

Na początku rok agencja S&P obniżyła rating Polski, a Moody’s zmienił niedawno perspektywę swojego ratingu ze stabilnej na negatywną. Rządowe koszty zaciągania długu pną się w górę. Zagraniczni inwestorzy mogą zacząć się denerwować: odpływ kapitału netto z Polski wyniósł w styczniu 2,3 mld dol., a w lutym – 3,8 mld dol. Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzega, że sytuacja w Polsce może destabilizować niektóre instytucje finansowe. To nie są dobre znaki, rząd Prawa i Sprawiedliwości musi mieć się na baczności.

Nie ma wątpliwości, że polska gospodarka ma wiele do zaoferowania – ma zdywersyfikowanych producentów, wykwalifikowaną siłę roboczą, dobrze dokapitalizowane banki i spory zasób nowej technologii (transferowanej głównie z Niemiec). W pierwszym kwartale 2016 roku wzrost PKB wyraźnie spowolnił, ale w całym 2015 roku mocno przekraczał 3 proc. To znacznie lepiej niż unijna średnia. Optymiści twierdzą, że gospodarka Polski jest tak silna, że przetrwa okres populizmu.

Reklama

>>> Czytaj też: Wiceszef KE: Deficyt budżetowy w Polsce nie spada, choć powinien. Konieczne reformy [WIDEO]

To błąd. W odniesieniu do swojego potencjału, polska gospodarka rozwija się wręcz za wolno. Zaczyna się rozpędzać po znaczącym spowolnieniu, ale ma jeszcze wiele do nadrobienia. Wynagrodzenia stanowią tu jedną trzecią unijnej średniej, a wschodnie regiony Polski, w których szaleje wysokie bezrobocie, są jednymi z najbiedniejszych w UE. Aby dogonić pod względem gospodarczym resztę Unii, Polska powinna rosnąć jeszcze szybciej.

To jednak wymaga szeroko zakrojonych reform strukturalnych. Zbyt wielu Polaków pracuje na umowach śmieciowych, zbyt wiele miejsc pracy jest nisko opłacanych. Celem wydatków publicznych powinno być zmodernizowanie gospodarki i promowanie długoterminowego wzrostu poprzez zwiększanie efektywności energetyki, górnictwa i rolnictwa.

Tymczasem polski rząd jest zajęty rozdawaniem nowych przywilejów, takich jak zasiłki na dziecko. Składa kolejne kosztowne obietnice, w tym zapowiedź obniżenia wieku emerytalnego. Nowe podatki i wpływy ze sprzedaży licencji na częstotliwości LTE pomogą w tym roku sfinansować rządowe wydatki, ale wiadomo, skąd rząd weźmie pieniądze na kolejne lata i w jaki sposób uda mu się utrzymać limit deficytu w wysokości 3 proc. PKB.

Populizm rozciąga się także na banki. Rząd pracuje nad przewalutowaniem kredytów hipotecznych na złotówki na korzystnych warunkach dla kredytobiorców. Zgodnie z oficjalnymi szacunkami, na które powoływał się Moody’s, może to kosztować banki równowartość ponad 3 proc. PKB lub 4,5-krotność ich zysku netto za 2015 rok. Już teraz z powodu nowego podatku polskie banki ograniczają skalę udzielania kredytów. Żadne z tych rozwiązań nie pomoże gospodarce.

Zamiast stawić czoła prawdziwym gospodarczym wyzwaniom, rząd poświęca większość swojej energii na walkę z Trybunałem Konstytucyjnym, spieranie się z Unią i odpieranie krytyki, jaka spada na media publiczne i organy państwowe. Wszystko to cieszy wielu wyborców, ale nie potrwa to długo. Populizm ma to do siebie, że w pewnym momencie przestaje być popularny.

>>> Polecamy: Wróbel: PiS, najlepsza pralnia w mieście