Niepewność związana z przyszłymi rozwiązaniami dot. pomocy dla "frankowiczów" i plan obniżenia wieku emerytalnego, to główne czynniki odpowiedzialne za osłabienie złotego - mówią PAP ekonomiści. Ryzyko polityczne - ich zdaniem - jest dla inwestorów "na ostatnim miejscu".

Zdaniem ekonomistów, z którymi rozmawiała PAP, złoty ma potencjał do umocnienia, ale najpierw inwestorzy muszą poznać odpowiedzi na nurtujące ich pytania.

W opublikowanym 20 maja raporcie ekonomiści Deutsche Banku ocenili, że złoty jest obecnie "ekstremalnie tani", jest najtańszą walutą świata, niedowartościowaną o ok. 10 proc. Jednocześnie zaznaczyli, że polska gospodarka cieszy się silnymi perspektywami makroekonomicznymi. Dlatego zarekomendowali inwestycje w naszą walutę.

Główny ekonomista banku ING Rafał Benecki uważa, że złoty jest niedowartościowany (wg stosowanych przez niego modeli krótkoterminowych o ok. 5 proc.); problem polega jednak na tym, że nie ma pewności, czy czynnik, który jest za to odpowiedzialny, wkrótce zniknie.

"Wbrew pozorom czynnikiem tym nie jest ryzyko polityczne, jak się powszechnie uznaje, ale ustawa frankowa" - wyjaśnił PAP Benecki. Wskazał, że o przyszłość tej ustawy w pierwszej kolejności pytają inwestorzy zainteresowani kupnem polskich obligacji rządowych. Mają bowiem świadomość, że projekt frankowy prezydenta niesie ze sobą konieczność przewalutowania kredytów we frankach.

Reklama

"Gdyby to wyglądało tak, jak w pierwotnej wersji, to oznaczałoby to konieczność zakupu ponad 30 mld franków lub euro. Im dłużej ten temat funkcjonuje, a projekt jest niedopracowany tym bardziej rynki finansowe obawiają się, że komuś przyjdzie do głowy, by zrobić to na przykład na rynku. To byłaby katastrofą, bo dzienne obroty na rynku wynoszą 5-10 mld euro" - ocenił Benecki.

Wskazał, że np. na Węgrzech kupiono waluty z rezerw walutowych banku centralnego i zamieniono w relacjach ze szwajcarskim bankiem centralnym na franki, które trafiły do banków komercyjnych.

Zdaniem Beneckiego złotemu nie służy też obawa o to, jak agencje ratingowe oceniłyby wymianę 30 mld euro przez bank centralny. Oznaczałoby to uszczuplenie polskich rezerw walutowych o jedną trzecią. "Z jednej strony spadną rezerwy banku centralnego, ale z drugiej strony zmniejszą się także zewnętrzne zobowiązania banków komercyjnych, czyli dług zagraniczny kraju" - powiedział ekonomista. Dodał, że z operacją wiązałyby się też duże koszty dla sektora bankowego, co może oznaczać, że będzie on kupował mniej obligacji rządowych.

"Im dłużej nie mamy jasnej odpowiedzi na te pytania, tym większa jest w kursie złotego premia za ryzyko. To powoduje, że nasza waluta jest relatywnie niedowartościowana" - zaznaczył.

Dodał, że do tego dochodzą obawy o kwestie budżetowe, związane np. z obniżeniem w przyszłym roku wieku emerytalnego. Przyznał, że nie bez wpływu jest również klimat zewnętrzny, który nie sprzyja walutom rynków wschodzących; oczekiwana podwyżka stóp w USA i realizacja zysków z obligacji skarbowych rynków wschodzących. "Na ostatnim miejscu jest ryzyko polityczne, najgłośniejsze w mediach polskich i zagranicznych, ale - moim zdaniem - mające najmniejszy wpływ na złotego" - podsumował Benecki.

Zdaniem Beneckiego, jeżeli ustawa frankowa - oczekiwana przez rynek na przełomie czerwca i lipca - nie będzie miała nadmiernie negatywnych skutków, a Wielka Brytania nie wyjdzie z UE, to złoty ma szansę na odreagowanie dotychczasowej słabości. "Do tego czasu złoty będzie pod presją" - dodał.

Także ekonomista BZ WBK Piotr Bielski powiedział PAP, że złotemu nie sprzyja niepewność i znaki zapytania związane z dalszą polityką rządu, z jego kluczowymi ustawami. Poza tym na kurs wpływa wiele innych czynników: tempo wzrostu gospodarczego, stopy procentowe i perspektywa ich zmian w przyszłości.

"To, że w tej chwili złoty jest słabszy, odzwierciedla ogólną niepewność dotyczącą tego, co się będzie działo. Jeżeli ta niepewność się rozwieje i będziemy mieli większą jasność, co do perspektyw gospodarczych, to złoty zacznie się umacniać. Póki co jeszcze wciąż mamy bardzo dużo znaków zapytania i ryzyk, które mogą się zmaterializować" - powiedział Bielski.

Według niego jest jednak szansa, że na koniec roku złoty będzie mocniejszy. Ekonomista zakłada bowiem, że obawy związane np. z "ustawą frankową" nie zmaterializują się - nie będzie ona niebezpieczna dla gospodarki, czy dla systemu bankowego.

"Osobiście kibicuję raportowi DB. To byłaby dobra informacja, ale dziś ciężko powiedzieć z dużą pewnością, że tak właśnie będzie. Nikt do końca nie wie, jaki będzie kształt ustawy frankowej, ustawy dotyczącej wieku emerytalnego, jaki będzie budżet na przyszły rok. To są niewiadome" - powiedział Bielski.

Jego zdaniem "kiedyś w przyszłości" złoty na pewno będzie mocniejszy o 10 proc. niż teraz, ale raczej nie w tym, czy przyszłym roku. "Za kilka lat pewnie tak" - dodał.

Prezes NBP Marek Belka mówił w ubiegłym tygodniu, że ostatnie osłabienie złotego związane jest głównie z oczekiwaniami inwestorów na podwyżkę stóp procentowych w USA. Jego zdaniem znaczenie - ale mniejsze - ma też sytuacja wewnętrzna w Polsce.

"Prawdopodobnie w czerwcu podniesione zostaną stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych. W związku z tym kapitał już płynie do Stanów Zjednoczonych z całego świata, a waluty krajów tzw. wschodzących rynków – a my jesteśmy klasyfikowani jako taki – osłabiają się" - mówił Belka.

Jego zdaniem im sytuacja wewnętrzna Polski jest "bardziej delikatna", tym reakcja na czynniki globalne mocniejsza. Tymczasem, jak wskazał szef NBP, sytuacja wewnętrzna w naszym kraju jest uważana - paradoksalnie - za bardziej delikatną niż na Węgrzech.

Pytany o to, "co najbardziej dobija polską gospodarkę", prezes NBP ocenił, że "na razie jest bardzo dobrze, natomiast dobija ją (...) kaskada pomysłów". Wskazał na przykład na propozycje podwyższenia kwoty wolnej od podatku oraz obniżenia wieku emerytalnego.