W ciągu tygodnia uncja żółtego kruszcu staniała o 200 zł. Nie jest to efekt żadnej konkretnej zmiany w gospodarcze czy sytuacji politycznej na świecie, a jedynie zapowiedzi mającej nadejść w perspektywie kilku miesięcy zmiany stóp procentowych w USA.

O tym, że inwestowanie w złoto nie jest pozbawione ryzyka Lion’s Bank ostrzegał m.in. 18 maja (w tekście pt. „Nie wszystko złoto, co kupujesz jako złoto”). Niedługo trzeba było czekać, aby rynek pokazał jak niewiele trzeba, aby wycena żółtego kruszcu szybko się zmieniła. Tym razem powodem spadku ceny była zapowiedź potencjalnej zmiany kosztu pieniądza w USA. Najpierw spekulacje takie pojawiły się w rynkowych analizach, a w chwilę później zawtórowała im Janet Yellen – szefowa amerykańskiej rezerwy federalnej (FED). 27 maja br. wystąpiła ona publicznie mówiąc, że „podwyżki stóp procentowych w USA w nadchodzących miesiącach, mogą być właściwe”. Tylko tyle i aż tyle wystarczyło, aby uncja złota staniała o 200 zł w ciągu tygodnia.

Czemu podwyżka kosztu pieniądza za oceanem jest aż tak ważna dla złota? Powody są przynajmniej trzy. Po pierwsze wyższe stopy procentowe oznaczają wyższe oprocentowanie lokat, które jako bezpieczne konkurują z żółtym kruszcem o serca inwestorów. Drugim powodem jest fakt, że wyższe stopy procentowe powinny przełożyć się na wzmocnienie dolara, a przeważnie jest tak, że im dolar mocniejszy, tym cena złota (wyrażona przecież w dolarze) niższa. Na koniec pozostaje fakt, że powodem ewentualnych podwyżek stóp procentowych jest poprawa w gospodarce USA. Jeśli ta faktycznie ma się dobrze, to znowu oznacza, że mniej osób będzie skłonnych kupić złoto w celu zabezpieczenia majątku przed rynkowymi perturbacjami.

Te wszystkie zapowiedzi faktycznie mają wpływ na to co jak gracze rynkowi postrzegają przyszłość złota. Portal Bloomberg podaje informację, zgodnie z którą gracze giełdowi zamykają długie pozycje na złocie (spadek o ponad 26% w ciągu tygodnia do 24 maja). To oznacza, że coraz mniej osób wierzy w to, że żółty kruszec będzie jeszcze drożał.