Największy niemiecki tabloid "Bild", zwykle dobrze poinformowany w kwestiach niemieckiej polityki wewnętrznej, napisał w sobotę, że Gauck zrezygnował z ubiegania się o drugą kadencję ze względu na zaawansowany wiek i kłopoty zdrowotne. O swojej decyzji ma w poniedziałek poinformować Merkel, a we wtorek ogłosić ją publicznie.

Jeżeli informacja, na razie niepotwierdzona przez urząd prezydencki, okaże się prawdziwa, Merkel przybędzie kolejny poważny kłopot.

Szefowa rządu ma obecnie powody, by niepokoić się o powodzenie umowy zawartej przez Unię Europejską z Turcją, dzięki której liczba imigrantów przedostających się do Niemiec istotnie spadła. Ankara raz po raz grozi wypowiedzeniem porozumienia, a uchwała Bundestagu uznająca masakrę Ormian przez imperium osmańskie w czasie pierwszej wojny światowej dodatkowo zaogniła sytuację.

Równocześnie trwa ostry spór o kształt polityki migracyjnej między Merkel a premierem Bawarii Horstem Seehoferem. Bawarski polityk, który jest równocześnie szefem jednego z koalicjantów - CSU - od miesięcy atakuje kanclerz za zbyt liberalną jego zdaniem politykę rządu. Obarcza Merkel odpowiedzialnością za spadek poparcia dla CDU i CSU oraz domaga się korekty polityki. W dodatku inny koalicjant - SPD - zaczyna coraz bardziej dystansować się od polityki szefowej rządu i przesuwa się na lewo, myśląc już o przyszłorocznej kampanii wyborczej.

Reklama

W ostatnim czasie Merkel udało się zatrzymać spadek poparcia w sondażach, spowodowany napływem do kraju ponad miliona uchodźców i sporem o politykę migracyjną. Z ostatniego wydania Barometru Politycznego (Politbarometer) z zeszłego czwartku wynika, że ponowną kandydaturę Merkel na kanclerza popiera 58 proc. Niemców, a wśród zwolenników CDU/CSU ten odsetek wynosi aż 87 proc. Także partie chadeckie CDU/CSU przestały tracić poparcie - obecnie chce na nie głosować 33 proc. elektoratu, czyli tyle samo, co przed tygodniem.

Inne badania również potwierdzają korzystny dla chrześcijańskich demokratów trend. Równocześnie przestały rosnąć słupki poparcia prawicowej, antyislamskiej i antymigracyjnej Alternatywy dla Niemiec (AfD), która domaga się zamknięcia granic dla imigrantów i dymisji Merkel. W ostatnim Barometrze Politycznym AfD dostała 13 proc.

Celem Merkel na najbliższe miesiące było uspokojenie sytuacji wewnętrznej, zrealizowanie ostatnich punktów umowy koalicyjnej i doczekanie do kampanii wyborczej, która miała rozpocząć się latem przyszłego roku. Bezkolizyjny wybór prezydenta w lutym 2017 roku miał być w tym scenariuszu dowodem na sprawność Merkel i jej koalicji w kontrolowaniu wydarzeń. Z tego powodu Merkel wielokrotnie przekonywała Gaucka do ubiegania się o drugą kadencję.

Dyskusja o tym, czy Gauck zdecyduje się na ponowny wybór, trwa od wielu miesięcy. Były wschodnioniemiecki pastor i były szef urzędu do spraw akt Stasi cieszy się ogromną popularnością. 70 proc. Niemców chciałoby, by pozostał na stanowisku. Popierają go też wszystkie partie reprezentowane w Bundestagu, z wyjątkiem Lewicy zarzucającej mu militaryzm.

Prezydent odmawiał dotąd jasnych deklaracji, zapowiadając, że decyzję ogłosi "na początku lata". "Każda decyzja będzie trudna. Jest wiele argumentów za i przeciw. Jeżeli skoncentruję się na moim wieku, to będę musiał zadać sobie pytanie, czy mając ponad 80 lat, podołam obowiązkom. Z drugiej strony doświadczam tak wielkiego poparcia ze strony obywateli, w tym także ludzi, od których się uczyłem i których podziwiam, których opinie są dla mnie ważne, że odczuwam wewnętrzną presję, gdyż tak dużo ludzi odczekuje tego ode mnie" - tłumaczył 76-letni polityk w wywiadzie udzielonym w kwietniu radiu Deutschlandfunk.

Rezygnacja Gaucka oznacza dla Merkel konieczność znalezienia odpowiedniego kandydata na jego następcę. Wobec zbliżających się wyborów parlamentarnych za wykluczone uważa się wystawienie przez koalicję wspólnego kandydata CDU/CSU i SPD. Oba wielkie bloki polityczne będą chciały nominować własnego kandydata, by zaakcentować swoją obecność na scenie politycznej.

Zamiast harmonijnej współpracy przełom roku upłynie wbrew założeniom Merkel pod znakiem rywalizacji między chadekami a socjaldemokratami. "Bild" pisze o "superkatastrofie" i sugeruje, że kampania wyborcza, która miała zacząć się za rok, rozpocznie się już za chwilę.

Obserwatorzy sceny politycznej uważają za możliwe wystawienie wspólnego kandydata przez CDU i Zielonych. Taka decyzja byłaby sygnałem przed wyborami do Bundestagu, że przyszły rząd mógłby być czarno-zieloną koalicją.

Do dyskusji włączyła się też postkomunistyczna Lewica. Jej zdaniem Lewica, SPD i Zieloni powinni uzgodnić wspólnego kandydata symbolizującego "społeczną sprawiedliwość".

Chociaż Gauck nie potwierdził oficjalnie swojej rezygnacji, ruszyła już giełda nazwisk jego ewentualnych następców. W CDU mówi się o szefie Bundestagu Norbercie Lammercie i ministrze finansów Wolfgangu Schaeublem. W SPD za naturalnego kandydata uważa się ministra spraw zagranicznych Franka-Waltera Steinmeiera.

Prezydenta Niemiec wybiera Zgromadzenie Federalne - gremium składające się z 631 posłów do Bundestagu i takiej samej liczby elektorów wybieranych przez parlamenty 16 krajów związkowych. Wybory odbędą się 12 lutego 2017 roku.