Sąd nie przychylił się do wniosków prokuratora, który zabiegał o całkowity zakaz działalności Ubera we Francji, a także o grzywnę wysokości 1,5 mln euro. Firma ogłosiła jeszcze tego samego dnia, że wniesie apelację.

Oskarżenia dotyczyły usługi UberPop, którą francuskie władze nakazały rok temu zawiesić ze względu na protesty taksówkarzy i związkowców. Pozwalała ona kojarzyć pasażerów z kierowcami poprzez odpowiednie aplikacje na smartfony.

Simphalowi, głównemu menedżerowi Ubera na Francję, i Gore-Coty'emu, szefowi firmy na Europę Zachodnią, groziły kary do pięciu lat pozbawienia wolności i 300 tys. euro grzywny. Oskarżono ich o naruszanie prawa dotyczącego prywatności i oszustwa handlowe.

>>> Czytaj też: Arabowie wierzą w Ubera. Ogromna inwestycja w firmę

Reklama

Według zeszłorocznych szacunków Ubera z aplikacji UberPOP korzystało we Francji ok. 400 tys. użytkowników. Ich kierowcy - jak podkreślały władze w Paryżu - nie płacili podatków, nie przechodzili niezbędnych szkoleń i nie podlegają zawodowemu ubezpieczeniu.

Reuters zwraca uwagę, że po raz pierwszy wysokiej rangi menedżerowie Ubera, który jest jednym z najbardziej wartościowych start-upów świata, stanęli przed sądem, choć firma wdała się już w wiele sporów prawnych. Start-up, założony w 2009 roku w USA, działa już w 60 krajach. Jego usługi zostały sądownie zdelegalizowane we Włoszech, Hiszpanii i Niemczech; w Belgii i Holandii Uber wniósł apelacje od podobnych wyroków. Arabia Saudyjska kupiła tymczasem udziały w Uberze za 3,5 miliarda dol.

W ubiegłym tygodniu Komisja Europejska wezwała kraje unijne, by przyjaźniej traktowały usługi tzw. ekonomii dzielenia się, jak Uber czy Airbnb. Zakazywanie takich usług powinno być tylko ostatecznością - oceniła Komisja.

>>> Czytaj też: Podrzuć sąsiada do pracy. Uber chce zrewolucjonizować system podróżowania w miastach