W ubiegłym tygodniu podpisano w Szczecinie list intencyjny ws. budowy dwóch promów na zamówienie Polskiej Żeglugi Bałtyckiej. List podpisali uczestnicy przyszłego konsorcjum, które ma zbudować jednostki: Gdańska Stocznia Remontowa im. J. Piłsudskiego, Stocznia Remontowa "NAUTA", Morska Stocznia Remontowa Gryfia oraz Szczeciński Park Przemysłowy, działający na terenach po byłej stoczni w Szczecinie. List podpisały także Polski Fundusz Rozwoju oraz PKO BP, które mają finansować budowę statków. Konsorcjum ma powstać po wejściu w życie ustawy o aktywizacji przemysłu okrętowego i przemysłów komplementarnych, co według jej projektu ma nastąpić 1 stycznia 2017 r.

PAP: Dlaczego podjęliście decyzję o budowie dwóch nowych promów, a nie ewentualnego zakupu używanych jednostek w Europie?

Piotr Redmerski: Promy muszą powstać, bo rynek przewozów promowych na Bałtyku się tego domaga. Obecnie na rynku europejskim trudno zakupić używany prom, spełniający wymagania klientów. Z drugiej strony wzrost rocznie ponad 10 proc. w ilości przewiezionych samochodów ciężarowych powoduje, że musimy mieć coraz większy tabor pływający, w przeciwnym razie ktoś inny zagospodaruje tę lukę na rynku.

Jesteśmy skazani na budowę nowych promów również dlatego, że w ciągu 5-10 lat ok. 7 promów użytkowanych przez polskich armatorów będzie musiało być ze złomowanych z uwagi na wiek.

Reklama

List intencyjny jest więc wielką szansą dla stoczni, które powinny stworzyć konsorcjum i wyłonić lidera będącego w stanie zbudować te promy. Dla nas jako armatora najważniejszą rzeczą, oprócz ceny i jakości, jest przede wszystkim czas, w którym zbudowane będą te promy. Opóźnienia nie wchodzą w grę, to są ogromne straty dla armatora.

PAP: Jeśli - tak jak pan mówi - 7 promów będzie musiało być ze złomowanych w najbliższych latach, to czy znajdą się pieniądze na budowę kolejnych promów?

Piotr Redmerski: Myślę, że tak, branża na dzień dzisiejszy gwarantuje zadawalające stopy zwrotu z inwestycji, dlatego trzeba rozpocząć ten projekt. Z przekonaniem inwestorów nie będzie więc problemu, potwierdza to sam list intencyjny, podpisany przez instytucje finansowe. Jeżeli projekt się powiedzie, będzie to na pewno generowało powstaniem następnych inwestycji w polskich stoczniach. Niestety gdyby realizacja tego projektu zakończyła się klęską, to byłoby to fatalne dla polskiego rynku promowego, ponieważ polscy armatorzy mogą wtedy tracić udział w rynku z uwagi na brak odpowiednich promów do żeglugi spełniającej wymagania rynkowe.

PAP: Jak pan ocenia pomysły stworzenia Polskiej Grupy Promowej, czyli połączenie Polskiej Żeglugi Bałtyckiej i Polskiej Żeglugi Morskiej?

Piotr Redmerski: Każda z tych firm to kilkadziesiąt lat tradycji i trudno wytłumaczyć taką zmianę pracownikom, związkom zawodowym. Nie można tego robić na siłę. Oczywiście z punktu widzenia właściciela pewnie musi dojść do centralizacji zarządzania. Istnieje jednak forma współpracy np. holding, która pozwala na realizację celów postawioną przez właściciela przy zachowaniu odrębności oraz samodzielności podmiotów gospodarczych.

Moim zdaniem dobrym rozwiązaniem są wspólne inwestycje, z których dwa podmioty będą korzystać.

PAP: Czy jednak np. tworzenie wspólnej strategii przez jeden podmiot nie ma większych zalet?

Piotr Redmerski: Strategii nie można mieć innej niż oczekuje rynek. Strategia i model inwestycyjny, którą opracowaliśmy, może być wykorzystana również w Polskiej Żegludze Morskiej. Oni też będą musieli wymieniać promy i to w okresie kilku lat; w interesie Polskiej Żeglugi Bałtyckiej jest również powodzenie odnowy floty w PŻM.

PAP: Czy będzie powrót do pomysłu prywatyzacji PŻB?

Piotr Redmerski: Jeżeli myślimy o prywatyzacji, kiedy ta firma tak się rozwija, to powiem - nie. PŻB ma dużą szansę na znaczny wzrost wartości, więc w interesie Skarbu Państwa jest być jej właścicielem, a nie pozbywać się akcji. To było rozważane pięć lat temu, kiedy rzeczywiście firmie groziła upadłość i trzeba było znaleźć inwestora strategicznego, ale to się zmieniło.

Jednak wejście na giełdę i sprzedanie około 30-40 proc. akcji i możliwość większego stabilniejszego czy elastycznego finansowania kolejnych inwestycji byłaby pożądana.

PAP: Jak pan prognozuje rozwój rynku promowego w tym roku?

Piotr Redmerski: Na pewno będzie rósł. Nie będą to tak rekordowe wzrosty jak w ostatnich latach, czyli 15 proc., ale znaczne. Myślę, że w 2020 r. zobaczymy pół miliona samochodów ciężarowych rocznie przewiezionych promami ze Świnoujścia do Szwecji.

Rozmawiał Krzysztof Markowski.