Podczas kwietniowego spotkania amerykańskiego Stowarzyszenia Ekonomistów Biznesu (NABE), analityk Facebooka Michael Bailey przekonywał swoich kolegów po fachu, że mieszkaniec Detroit będzie skłonny kupić droższy dom, jeśli ma na Facebooku więcej znajomych mieszkających w droższych lokalizacjach, takich jak San Francisco. Ekonomiści Facebooka doszli do takich wniosków analizując dane o 525 tys. transakcji na rynku nieruchomości i porównując je z danymi 1,4 mln użytkowników Facebooka.

Spotkania NABE było pierwszym formalnym zebraniem ekonomistów z sektora technologicznego i przyciągnęło największe gwiazdy z branży, w tym Hala Mariana, ekonomistę Google, który współpracował przy wdrażaniu na rynek AdWordsów, Keitha Chena z Ubera, czy też ekonomistów z Amazona, Netflixa i LinkedIn. Spotkanie to dało uczestnikom szansę porównania swoich doświadczeń na temat tego, jak to jest stać na pierwszej linii frontu nowego trendu, który zmienia zawód ekonomisty oraz zaprezentowania efektów swoich badań i analiz. Eksperci do spraw ekonomii coraz częściej są bowiem zatrudniani w największych technologicznych firmach świata.

>>> Czytaj też: Witamy na rynku pracownika. Te branże w najbliższych miesiącach będą szukać ludzi

Amerykańskie firmy w latach 50-tych i 60-tych ubiegłego wieku zaczęły masowo rekrutować ekonomistów, gdy programy komputerowe umożliwiły przeprowadzanie skomplikowanych analiz finansowych. Koncerny zaczęły szukać specjalistów, którzy będą w stanie przewidzieć wahania w biznesowych cyklach. Dziś firmy znów ogarnęło szaleństwo zatrudniania ekonomistów, tym razem motorem jest eksplozja danych generowanych w sieci i rozwój narzędzi do ich przechowywania i analizowania. Zadaniem ekonomistów jest więc formułowanie wniosków i spostrzeżeń, które pomogą firmom ulepszyć ich produkty i zwiększyć satysfakcję użytkownika. Niektórzy pracują też nad raportami i analizami, które mają wpływać na zmianę polityki i przepisów prawnych wpływających na działalność danego koncernu.

Reklama

“Wszystkie te nowe koncerny mają tony cyfrowych danych, co więcej, dane te opisują zachowanie człowieka” – mówi Andrew Chamberlain, główny ekonomista w firmie rekrutacyjnej Glassdoor.

Jak wynika z danych amerykańskiego Biura Statystyki Pracy, w maju 2015 roku w prywatnym sektorze w USA pracowało ponad 11,5 tys. ekonomistów. Dział analityczny Facebooka zatrudnia ok. 25 osób ze stopniem naukowym doktora w dziedzinie ekonomii. Mniej więcej tyle samo ekonomistów–doktorów pracuje zwykle w dużym banku. W Amazonie zatrudnionych jest ok. 60 specjalistów z ekonomii, firma wciąż szuka kandydatów na podobne stanowiska.

Dla młodych ekonomistów kończących studia doktoranckie praca u technologicznych gigantów to okazja do wyrwania się z uniwersyteckiego wyścigu szczurów i zbliżenia się do rzeczywistych zastosowań problemów i zjawisk ekonomicznych, które próbują rozwiązać. Bar Ifrach, menedżer danych w Airbnb uznał, że sektor prywatny będzie dla niego lepszym miejscem do zgłębiania swojej wiedzy w zakresie dopasowania popytu i podaży na rynku, klasycznego problemu ekonomicznego, który jest tak istotny dla wielu biznesów internetowych.

„Środowisko akademickie zostało w tyle, jeśli chodzi o zrozumienie skomplikowanych problemów, z którymi musi zmagać się realny rynek” – mówi Ifrach.

>>> Czytaj też: Praca na etat wraca do łask? Zmniejszyła się liczba niezależnych pracowników w USA