Marek Niechciał objął stanowisko prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w maju, zastępując Adama Jassera, którego premier Beata Szydło odwołała w styczniu br. Marek Niechciał jest z wykształcenia ekonomistą, absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 2007-2008 pełnił już funkcję prezesa UOKiK. Od 2008 roku był doradcą w Instytucie Ekonomicznym Narodowego Banku Polskiego, a w latach 2007-2012 członkiem Rady Statystyki przy Prezesie Rady Ministrów, w tym jej wiceprzewodniczącym. W wywiadzie dla PAP mówi o swoich priorytetach na najbliższe lata, planach zmian w Urzędzie, odnosi się też m.in. do sprawy frankowiczów, polisolokat oraz Nordstream 2.

PAP: Jakie są Pana cele na najbliższe miesiące i lata?

M.N.: Chciałbym, żeby Urząd był pomocny dla wszystkich uczestników rynku zarówno konsumentów, jak i przedsiębiorców. Jednych i drugich chronił przed nieuczciwymi działaniami. Mamy cztery filary działalności. Dwa są w nazwie - konsumenci i konkurencja, dwa pozostałe to pomoc publiczna oraz nadzór rynku wraz z Inspekcją Handlową.

W kwietniu weszła w życie ustawa, która poszerzyła nasze uprawnienia z dziedziny ochrony konsumentów. Robimy przegląd wszystkich nowych narzędzi, np. tajemniczego klienta czy istotnego poglądu w sprawie. Chcemy skutecznie i efektywnie wykorzystać to nowe instrumentarium. Największe oczekiwanie dotyczyło usprawnienia funkcjonowania dotychczasowego rejestru klauzul niedozwolonych. Jak odchodziłem w 2008 roku ze stanowiska prezesa UOKiK, to orzecznictwo sądów było jednolite. Niestety z czasem się "rozjechało". Dlatego nowela ustawy przewidziała zmiany w tym obszarze.

Reklama

Najbliższe miesiące to wykorzystanie nowych rozwiązań w praktyce. Nie będziemy jednak działać pochopnie.

PAP: Czy jest rozważane wydanie istotnego poglądu w jakiejś sprawie, np. klientów mBanku, frankowiczów?

M.N.: Przyglądamy się sprawom, które do nas trafiły. Analizy pokażą, w których przypadkach wydanie istotnego poglądu będzie najlepszym rozwiązaniem.

PAP: A jak Pan w ogóle widzi rolę Urzędu w sprawie frankowiczów?

M.N.: Problem zaczął się w momencie wzrostu kursu franka. Nikt nie przewidywał, że kurs skoczy z dwóch do czterech złotych, ponieważ nic takiego nie zdarzyło się przez ostatnich 15 lat. Ponadto w latach 2004-2008 mieliśmy gwałtowny wzrost cen mieszkań, napędzany wejściem do Unii i wchodzeniem na rynek nabywców z pokolenia wyżu '78-'83. Pamiętam przekonujące artykuły w prasie: "Kupujcie, bo taniej nie będzie". A jednak spadek nastąpił. Konsekwencją tych okoliczności jest to, że w największych tarapatach znaleźli się kupujący „w górce". Gdyby ceny mieszkań nadal wzrastały, problemu by nie było, bo ludzie sprzedaliby mieszkania i spłacili kredyty. Zamiast tego obecnie nabywcy mieszkań rzeczywiście są do nich przywiązani. Gospodarzem propozycji i zmian prawnych jest Kancelaria Prezydenta. Państwo musi działać jako całość, więc w ramach kompetencji UOKiK będziemy wspierać proponowane rozwiązania.

PAP: A czy nie można by wprowadzić u nas, na wzór USA, rozwiązania, w którym można byłoby uwolnić się od kredytu w zmian za oddanie mieszkania?

M.N: Myśleliśmy o tym rozwiązaniu, ponieważ ustala górny limit zobowiązania i jest przez to korzystniejsze dla nabywcy. Jednak na tym etapie dyskusji nasi prawnicy widzą wiele problematycznych zagadnień.

PAP: Przecież miało nastąpić zerwanie z "imposybilizmem".

M.N. Dyskusja jest cały czas otwarta. Myślimy nad rozwiązaniami. Warto jednak wskazać, że w obecnym stanie prawnym z tych propozycji nie mogliby skorzystać obecni frankowicze, ponieważ mówimy o rozwiązaniu dotyczącym tylko przyszłych umów kredytowych.

PAP: A jeśli chodzi o polisolokaty? Jak Pan ocenia dotychczasowe podejście Urzędu do tego problemu i stosunkowo niskie kary dla firm, które je sprzedawały, ale za to połączone z rekompensatami dla klientów?

M.N: To podejście mi się podoba. Urzędy działają nie dla siebie, tylko żeby pomóc obywatelom. Uważam, że kara nie powinna być celem samym w sobie, a jedynie narzędziem mającym podnieść poziom ochrony rynku i jego uczestników. Oczywiście sankcje finansowe są jednym z rozwiązań, na jakie może zdecydować się UOKiK. Ale zawsze gdy prawo zostało złamane, trzeba również myśleć o poszkodowanych konsumentach. Cóż z tego, że UOKiK nałoży wysoką sankcję finansową, jeśli pokrzywdzeni nie mogą odzyskać swoich pieniędzy? Rekompensata pozwala poszkodowanym odczuć działania Urzędu w praktyce.

PAP: Jeszcze trzeci wielki temat: Amber Gold. Zapowiedziano komisję śledczą ws. tej afery, czy Urząd robi audyt w tej kwestii?

M.N: W czasie mojej poprzedniej kadencji w latach 2007-2008 Amber Gold jeszcze nie było. Właśnie przeglądam akta tej sprawy.

PAP: A jeśli chodzi o sprawy konkurencji, jakie ma Pan plany?

M.N.: Powracam do tematów, które chciałem rozwijać, będąc w Urzędzie po raz pierwszy. Chciałbym rozpocząć działania dotyczące zwiększenia wykrywalności zmów. Chodzi mi po głowie pomysł, który działa obecnie w niektórych państwach w praktyce – mianowicie procedura pozyskiwania informacji od tzw. sygnalistów. W praktyce oznacza to poszerzenie kręgu potencjalnych, często przypadkowych, informatorów, którzy wiedzą o zmowach lub mają dowody na nie. Chodzi z jednej strony o stworzenie programu ochrony tych osób, z drugiej - systemu zachęt. Do tej pory, głównie poza zemstą nie miały one bowiem motywacji, by taką sprawę zgłosić do UOKiK. Mam świadomość wagi tych zmian zarówno dla przedsiębiorców, jak i samych informatorów - zwłaszcza, że dla informatora, np. sekretarki czy pracownika biurowego zawsze to będzie trudny wybór, często oznaczający wilczy bilet.

PAP: Można się zatem spodziewać inicjatywy legislacyjnej UOKiK, zwiększającej ochronę sygnalistów?

M.N: Jestem w Urzędzie dopiero miesiąc, ale pracujemy nad tym. Przepisy chroniące tzw. sygnalistów są stosowane w praktyce w różnych krajach. Badamy te rozwiązania i robimy ich przegląd, bo nieraz mały szczegół może przesądzić o tym, czy dane rozwiązanie działa, czy nie.

Będziemy również wykorzystywać instrumenty pozwalające zwalczać zmowy, które przyniosły obowiązujące od nieco ponad roku znowelizowane przepisy dotyczące leniency i wprowadzenia odpowiedzialności finansowej osób fizycznych. Zmowy nie zawiera firma X z firmą Y, tylko prezes Kowalski z prezesem Nowakiem. Między zawiązaniem kartelu, wykryciem przez UOKiK, decyzją, potwierdzeniem jej przez sądy - w najbardziej optymistycznym scenariuszu mija 3 lata, a realnie bliżej 7-10 lat. W tym czasie prezes Kowalski dwa razy zdążył zmienić pracę oraz spożytkować bonusy przyznane w ramach uczestniczenia w kartelu. Możliwość nałożenia na niego maksymalnej kary 2 mln zł jest więc logiczna i słuszna. Przywraca bowiem zachęty do uczciwego konkurowania, bo ci, którzy zawierają porozumienia, stawiają się w lepszej sytuacji niż konkurencja. Dlatego dziwię się, że przeciw temu rozwiązaniu protestowały związki przedsiębiorców, bo to jakby związek automobilowy protestował przeciw zaostrzeniu kar dla pijanych kierowców.

PAP: UOKiK wydaje także zgody na koncentrację. Jaka będzie decyzja w sprawie Nordstream II?

M.N.: Postępowanie trwa. Nic więcej nie powiem w tej sprawie, warto może pamiętać, że każde pytanie do przedsiębiorcy i czekanie na odpowiedź wydłuża czas prowadzonego postępowania. W krótkiej procedurze, czyli w tzw. sprawach nieskomplikowanych - najdłużej postępowanie trwało 17 dni. Przy postępowaniach z tzw. drugiej fazy najdłużej trwały do około roku. Zainteresowanie mediów, także światowych, jest ogromne, więc przy każdej ewentualności - zgody, zakazu, zgody warunkowej – będziemy informować.

PAP: Opinia UOKiK pokrzyżowała plany szybkiego uchwalenia ustawy medialnej, a zwłaszcza nowej składki audiowizualnej? Na czym polegał problem z tym projektem?

M.N.: Rozwiązania proponowane w ustawie medialnej muszą być notyfikowane Komisji Europejskiej. Zmiana z abonamentu radiowotelewizyjnego na składkę audiowizualną pobieraną z prądem jest, z punktu widzenia przepisów o pomocy publicznej, zmianą istotną. Kluczowe są poza tym zmiany w metodologii oraz procedurach ustalania wielkości pomocy. Istotną zmianą jest również dopisanie do grona beneficjentów pomocy - obok TVP i Polskiego Radia - także Polskiej Agencji Prasowej.

Jeśli pomoc nie ma zgody Komisji Europejskiej, istnieje ryzyko, że ustawa wejdzie w życie, a po dwóch dniach konkurencyjny podmiot rynku medialnego zaskarży ją do Komisji Europejskiej. Gdyby okazało się, że wprowadzony system finansowania i funkcjonowania mediów publicznych jest niezgodny z rynkiem wewnętrznym, to takie postępowania kończą się nakazem zwrotu udzielonego wsparcia z odsetkami, co dla wielu podmiotów oznacza bankructwo. Parę lat temu TVN skarżył się do KE, że obecny abonament jest „nową” pomocą publiczną niezgodną z przepisami o pomocy publicznej. Rzeczywiście była to pomoc publiczna, jednakże tzw. „istniejąca” czyli taka, która działała jeszcze przed naszą akcesją do UE, dlatego może dalej funkcjonować.

PAP: Jest tu wobec tego jeszcze jakieś pole manewru?

M.N.: Oczywiście. Można uchwalić ustawę z zastrzeżeniem, że część przepisów wchodzi w życie po uzyskaniu pozytywnej decyzji Komisji Europejskiej. Rozumiem, że nowe projekty dotyczące finansowania mediów publicznych będą notyfikowane. A uszczelnienie płatności abonamentu to nie jest istotna zmiana systemu.

PAP: Czy planuje Pan jakieś zmiany w działalności Urzędu?

M.N.: Duże zmiany będą dotyczyć działalności Inspekcji Handlowej. Po pierwsze chodzi o projekt przygotowywany przez resort rolnictwa, który przewiduje, że oddamy „część żywnościową” IH, tak by kontrola „od pola do stołu” nadzorowana była przez jedną instytucję. Z punktu widzenia całości państwa ma to sens. Obecnie kontrolą żywności w Polsce zajmuje się pięć różnych inspekcji, które podlegają w sumie 19 ośrodkom decyzyjnym. Przykładowo, Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS) działająca przy Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi może skontrolować żywność u producenta, my natomiast w sklepie. Obecnie każdy działa tylko na swoim kawałeczku. Projekt zmian w polskich przepisach i powołania jednej inspekcji - Państwowej Inspekcji Bezpieczeństwa Żywności - jest więc słusznym rozwiązaniem. Będzie efektywniej, a zasoby – chociażby infrastruktura laboratoriów – zostaną wykorzystane w sposób optymalny.

W dalszej perspektywie warto rozważyć wyłączenie Inspekcji Handlowej z rządowej administracji zespolonej, ponieważ obecnie mamy dualizm decyzyjny. My wyznaczamy IH zadania, ale finansowanie jest w gestii wojewodów. Chcemy by to się zmieniło.

Ponadto w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi prowadzone są prace dotyczące uporządkowania relacji dużych sieci handlowych z producentami dostarczającymi im towary. Dyskutowane obecnie propozycje przewidują udział Urzędu w tym procesie, co potencjalnie również oznacza zmiany w UOKiK.

Rozmawiały Małgorzata Werner-Woś i Sonia Sobczyk. (PAP)