"Najniższe świadczenie na poziomie 1000 zł byłoby już znacznie bardziej satysfakcjonujące. Do tej kwoty można by dochodzić etapami" - powiedziała Rafalska w wywiadzie dla "Faktu", zapytana o to, do jakiej kwoty należałoby podnieść najniższe emerytury.

Według Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS), obecnie najniższa emerytura i renta z tytułu całkowitej niezdolności do pracy oraz renta rodzinna wynosi 882,56 zł.

Minister podkreśliła, że na ostatnim posiedzeniu rządu ministrowie zgodnie przyznali, że nie możemy się zgodzić na kolejny rok tak niskiej waloryzacji, jak obecna.

"W tej chwili świadczenia rosną o wskaźnik inflacji (której nie ma) i o 20 proc. wzrost wynagrodzenia. To, w odniesieniu do najniższych emerytur oznaczać będzie wzrost tylko o kilka złotych miesięcznie. To sytuacji emerytów czy rencistów nie poprawi" - wskazała Rafalska.

Reklama

Dodała, że premier Beata Szydło zwróciła się do ministrów, by starali się rozwiązać problem niskich emerytur systemowo. Podkreśliła, że obecnie mamy milion osób, które dostają z ZUS do 1100 zł miesięcznie. A dodatki wypłacane są jednorazowo.

"Nie mamy jeszcze gotowego rozwiązania. Przygotujemy kilka wariantów. Albo wprowadzona zostanie jednoroczna ustawa, która podniesie najniższe świadczenia. Albo powstanie zupełnie nowy mechanizm, który wiązać się będzie z podwyżką najniższych świadczeń i wprowadzeniem waloryzacji dla pozostałych emerytur i rent. Ograniczają nas pieniądze, bo na podwyżki możemy wydać w przyszłym roku 3,3 mld zł" - podsumowała minister.

>>> Czytaj też: Emeryci i renciści dostaną więcej pieniędzy. Jak będzie wyglądać nowy mechanizm waloryzacji?