Począwszy od 1 lipca tego roku w Paryżu zostaną wyłączone z ulicznego ruchu w dni robocze samochody zarejestrowane przed październikiem 1997 i motocykle zgłoszone do ruchu przed czerwcem 1999 roku.

Pozwoli to na usunięcie z ulic pojazdów, które odpowiadają łącznie za emisję 5 proc. zanieczyszczeń powietrza powodujących nowotwory, choroby serca i problemy układu oddechowego, na przykład astmę.

Paryż, który tradycyjnie znajduje się wśród unijnych maruderów w zakresie kontroli jakości powietrza, wprowadza też przepisy mówiące, że do 2020 roku na jego ulicach w dni robocze będą jeździły jedynie auta nie emitujące szkodliwych substancji oraz wyposażone w silniki benzynowe. Burmistrz miasta Anne Hidalgo będzie musiała stoczyć w tym celu bitwę na dwóch frontach: z jednej strony nakłonić mieszkańców do zaakceptowania zmian, z drugiej natomiast, sprostać unijnym wymogom w zakresie przestrzegania limitów emisji zanieczyszczeń oraz konieczności zapłaty potencjalnych kar.

Paryż czeka trudne zadanie. Londyn, który zaczął walkę z zanieczyszczeniem powietrza ponad dekadę temu, nadal notuje wskaźniki skażenia na poziomie zagrażającym zdrowiu mieszkańców stolicy Wielkiej Brytanii.

- Paryż zmierza we właściwym kierunku – mówi Amelie Fritz, szefowa PR z urzędu ds. monitorowania czystości powietrza Airparif. Zauważa, że ograniczenie ruchu w dzielnicy Avenue des Champs-Elysees doprowadziło do redukcji emisji dwutlenku azotu o 30 proc. – To pokazuje, że miasto może osiągnąć sukces, którego skala zależy od tego, jak daleko pójdą zmiany – dodaje.

Reklama

Stolica Francji jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych miast świata. Daleko jej co prawda do Pekinu albo Rio de Janeiro, a nawet Mediolanu, jest jednak znacznie bardziej skażona od takich molochów jak Londyn i Nowy Jork. Poziom zanieczyszczenia powietrza w tym mieście znacznie przewyższa też rekomendowany przez WHO.

- Paryż należy do miast, które są dopiero na początku drogi w poważnych zmaganiach ze skażeniem powietrza, które jest tam problemem znanym od lat – mówi Arne Fellermann, ekspert z zakresu transportu.

>>> Polecamy: Amerykańskie centra handlowe wymierają. Do 2030 upadnie kilkaset kolejnych