W środę do Berlina na polsko-niemieckie konsultacje międzyrządowe udaje się prawie cały polski rząd, na czele z premier Beatą Szydło. Konsultacje wpisują się w obchody dwudziestopięciolecia podpisania polsko-niemieckiego Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy.

"Nawet jeżeli jesteśmy dzisiaj przekonani, że w wielu kwestiach, takich jak kryzys uchodźczy czy sprawy energetyczne, nie zgadzamy się z Niemcami, to tak naprawdę są oni jednym z najbliższych nam krajów, z którym łączy nas podejście do wielu wyzwań i kwestii europejskich" - podkreśliła dr Agnieszka Łada z Instytutu Spraw Publicznych.

Według niej z Berlinem, wbrew płynącym stamtąd niekiedy sygnałom, łączy nas m.in. wspólne spojrzenie na politykę wschodnią. "Co prawda niemieccy politycy są podzieleni, różne pozycje w tej kwestii zajmują kanclerz Angela Merkel i szef MSZ Frank Walter Steinmeier, o czym świadczy jego ostatnia wypowiedź o NATO, ale to Merkel, której stanowisko jest identyczne z polskim, będzie reprezentować Niemcy na szczycie NATO w Warszawie i to ona w głównej mierze decyduje o kształcie tej polityki, nie Steinmeier" - zauważyła Łada.

Reklama

W wywiadzie dla niedzielnego wydania dziennika "Bild" Steinmeier powiedział: "Nie powinniśmy teraz podgrzewać atmosfery poprzez głośnie wymachiwanie szabelką i wojenne okrzyki". "Myli się ten, kto uważa, że zwiększy bezpieczeństwo za pomocą symbolicznych parad czołgów na wschodniej granicy Sojuszu" - zaznaczył szef niemieckiej dyplomacji. Jak dodał "byłoby dobrze, gdybyśmy nie dostarczali za darmo pretekstów do odgrzewania dawnych konfrontacji".

W ocenie ekspertki ISP ta wypowiedź padła na potrzeby wewnętrznej polityki niemieckiej. Steinmeier jako reprezentant koalicyjnej SPD chce odciąć się od Merkel, od CDU i zdobyć przychylność partii lewicowych, by przekonać ich do ewentualnej wspólnej koalicji po wyborach - uważa ekspertka. Jak jednak podkreśliła, Merkel, mimo strat w notowaniach i osłabienia, ma nadal silną pozycję w Niemczech i nie ma dla niej alternatywy; inne partie nie mają liczących się liderów, którzy mogliby zagrozić pozycji obecnej kanclerz.

Oceniając obecne relacje z Niemcami Łada zauważyła, że po wyborach parlamentarnych w 2015 r. i zmianie władz w Polsce atmosfera w we wzajemnych relacjach ochłodziła się. "Nie ma już zaufania, nie ma traktowania partnera priorytetowo, zwłaszcza po stronie polskiej. Niektóre wypowiedzi czołowych polskich polityków były bardzo negatywne i przez to niezrozumiałe w Niemczech. Polski rząd przez pewien czas nie używał wobec Niemiec określenia, że jest to nasz priorytetowy partner i był tylko najważniejszym partnerem w kwestiach gospodarczych" - dodała.

Mimo że na te wypowiedzi odpowiadali bardzo krytycznie tylko niemieccy politycy reprezentujący instytucje unijne, a sam Berlin milczał, to myśl o wzajemnej współpracy zniknęła - stwierdziła Łada. W jej ocenie polscy politycy coraz częściej jednak zauważają, że pogorszenie relacji z Niemcami nie jest dla nas dobre. Ekspertka zwróciła uwagę na ostatnie wizyty prezydenta Andrzeja Dudy i Joachima Gaucka oraz ich spotkania z szefowymi rządów obu państw. Zdaniem Łady "wypowiedzi, które wówczas padły dają nadzieję na to, że atmosfera, ale i konkretne działania w relacjach polsko-niemieckich będą się poprawiać, że obie strony widzą, że współpraca jest konieczna".

Według Łady Niemcy pozostaną naszym najistotniejszym partnerem i najważniejszym krajem w Unii Europejskiej, dlatego ochłodzenie we wzajemnych relacjach może sprawić, że Polska będzie miała mniejszą siłę przebicia w Europie.

Ponadto, jak dodała, w Polsce nie dostrzega się, że promowana dzisiaj w Polsce koncepcja międzymorza - tworzenia przeciwwagi wobec silniejszych państw członkowskich w Unii Europejskiej - nie uwzględnia tego, że kraje bałtyckie i te z Grupy Wyszehradzkiej, na których opiera się ta idea, będą liczyły się z nami i chciały współpracować tylko wtedy, gdy będziemy mieli dobre relacje z Berlinem i przełożenie przez Berlin na sprawy europejskie.

"Obecnie mamy o wiele lepsze relacje z Niemcami, niż przed laty. W ciągu 25 lat rozwiązaliśmy wspólnie mnóstwo problemów, zrobiliśmy krok do przodu w wielu dziedzinach. Gdy spojrzymy na to, co nas dzisiaj różni, to są to w gruncie rzeczy kwestie elitarne, świadczące o tym, że nasze stosunki są doskonałe. To są problemy pomiędzy partnerami, daleko różniące się od tego, co mieliśmy w latach 90." - mówiła Łada. Relacje z Niemcami - według niej - to także dynamicznie rozwijające się kontakty gospodarcze i na różnych innych płaszczyznach społecznych.

Ekspertka przestrzega jednak przed zaniedbywaniem relacji z Berlinem. "Najgorsze, co mogłoby nam się stać, to odwrócenie się od Niemiec, zaprzestanie inwestowania w te relacje, to powiedzenie, że to nam się nie opłaca. Pozostaniemy przecież sąsiadami" - podkreśliła Łada.

Według niej kolejną kwestią jest asymetria w wiedzy Niemców o Polakach i Polakach o Niemcach. "Ona jest wciąż widoczna, niewiele się zmieniła - nadal to Polacy o wiele więcej wiedzą o Niemczech, interesują się Niemcami, mają o wiele więcej różnorodnych wiadomości w mediach, mają też znacznie więcej możliwości dowiadywania się o Niemczech, od znajomych, którzy tam byli, od rodzin, które tam mieszkają. Przez to ten obraz jest o wiele bardziej zróżnicowany" - zauważyła.

Jak dodała, Niemcy mają znacznie mniej źródeł informacji, media w mniejszym stopniu donoszą o wydarzeniach w Polsce. "Ostatnio to się zmieniło, ale były to głównie materiały negatywne, często wręcz przesadnie niesprawiedliwe" - zaznaczyła badaczka.

Łada podkreśliła, że poziom wzajemnej wiedzy nie jest jednak jedynym wyznacznikiem dobrego sąsiedztwa, o tym świadczą także sieci powiązań, a tych w relacjach polsko-niemieckich jest znacznie więcej, podejmowane są oddolne inicjatywy, mamy partnerstwa miast, współpracę na poziomie samorządów, szkół i organizacji pozarządowych. (PAP)