"Ze szczytem NATO w Warszawie wiążę bardzo duże nadzieje. Jestem pewna, że rozmowy, które toczyliśmy przez ostatni rok, zakończą się specjalnym +pakietem odstraszania+ dla Gruzji, który pozwoli jej być bardziej bezpiecznym krajem, a także że zwiększone zostaną nasze zdolności obronne" - powiedziała PAP w Warszawie szefowa gruzińskiego resortu obrony, która we wtorek brała udział w konferencji "Nato's Open Door Policy in Warsaw and Beyond" (Polityka otwartych drzwi NATO w Warszawie i poza nią), zorganizowanej przez German Marshall Fund of the United States.

Chidaszeli wskazała, że Gruzja zdaje sobie sprawę, iż decyzje polityczne na szczycie są podejmowane przy konsensusie 28 państw członkowskich i Tbilisi "nie ma wtedy nic do powiedzenia". "Ale jeśli mamy do zrobienia praktyczne rzeczy, będziemy ostro walczyć" - zapowiedziała. Według niej jest wiele państw, w tym Polska, które będą na szczycie o Gruzję walczyły. "Jestem pewna, że w Warszawie sporo uzyskamy", choć "niestety nie spodziewamy się uzyskać członkostwa" – zastrzegła.

Reklama

Według niej perspektywa wstąpienia Gruzji do NATO nie jest jednak odległa. "Jeśli porówna się współpracę Gruzji z NATO sprzed ośmiu lat, kiedy na szczycie w Bukareszcie po raz pierwszy obiecano, że Gruzja zostanie kiedyś członkiem Sojuszu, z tym, co mamy teraz, to osiągnęliśmy duży postęp w wielu sferach” - podkreśliła Gruzinka, zwracając uwagę na dużo lepszą kondycję i stan armii swego kraju. „Dzięki wielu szkoleniom mamy teraz całkowicie nowe wojsko. Ponadto przeprowadziliśmy w kraju reformy w sektorze bezpieczeństwa, kompatybilne z wymogami NATO. To są ważne kwestie" – zaznaczyła.

Spytana o to, jakie zagrożenie dla Gruzji stanowi Rosja, Chidaszeli oznajmiła: "My się niczego nie boimy ze strony Rosji. Przez 25 lat przeszliśmy już przez wszystko; stawaliśmy w obliczu wielu zagrożeń (…), więc nic nie jest już w stanie nas zaskoczyć”.

Minister podkreśliła, że Gruzja nie pozwoli na kolejną wojnę z Rosją. "Trzy i pół roku temu, gdy obecny rząd doszedł do władzy, ogłosił politykę oporu i strategicznej cierpliwości" - przypomniała. "Na ile to od nas zależy (…), nie pozwolimy Rosji wpędzić nas w nową wojnę, ponieważ każda wojna niesie za sobą ofiary" – zaznaczyła rozmówczyni PAP. W jej ocenie "do konfliktu na Ukrainie doszło, ponieważ nikt nie wyciągnął lekcji z wojny w Gruzji w 2008 r.", a "Rosja zaczęła wierzyć, że może się wywinąć ze wszystkiego", że jest bezkarna.

Indagowana o to, jakie konkluzje wyciągnęła Gruzja z wojny w 2008 r. i w jaki sposób odbudowała swój potencjał, minister odparła, że obecnie gruzińska armia całkowicie różni się od tej z roku 2008 pod względem gotowości i sprzętu. „Mamy 12 tys. żołnierzy, którzy poczynając od 2009 r. służyli w Afganistanie. To jest znacząca liczba" – podkreśliła.

Chidaszeli mówiła również o "praktycznych priorytetach" dla Tbilisi w sferze bezpieczeństwa: o bezpieczeństwie w regionie Morza Czarnego, bezpieczeństwie strategicznym rurociągów i zwiększeniu instrumentów odstraszania.

Podkreśliła, że Gruzja - tak, jak Polska, państwa bałtyckie i inne kraje Europy Wschodniej - uważa, iż odstraszanie jest ważną kwestią. „Dotyczy to wszystkich byłych krajów bloku socjalistycznego, które czują się obecnie zagrożone przez Rosję" – zaznaczyła minister. Według niej "jeśli ktoś naprawdę sądzi, że Rosja zatrzyma się na Kaukazie, czy na Morzu Czarnym (…), to znaczy, że Moskwy nie rozumie”.

Poproszona o ocenę Polski jako sojusznika Chidaszeli wskazała, że nasz kraj "jest jednym z tych sojuszników, na których można najbardziej polegać i którzy są najbardziej lojalni". Polska "to kraj, do którego możesz zawsze się zwrócić, (...) kiedy prosisz o wsparcie, pomoc i konkretne rozwiązania. Na szczęście jest wiele państw, które są gotowe poprzeć Gruzję, ale ja umieściłabym Polskę w pierwszej trójce-piątce" - oceniła.

Zapytana o Francję i Niemcy, które w 2008 r. obawiając się konfliktu z Rosją zablokowały akces Gruzji do NATO, minister przyznała, że obecnie Tbilisi współpracuje z obydwoma państwami. "Francja była pierwszym krajem, który złamał milczące (nieoficjalne) embargo na sprzedaż broni dla Gruzji po wojnie z 2008 r.; Francuzi wysłali nam system obrony przeciwlotniczej, co jest absolutnie kluczową kwestią. Jeśli więc oddzieli się polityczne decyzje od praktycznego wsparcia, to Francja będzie również kwalifikowała się do grona krajów wspierających Gruzję" – podkreśliła Chidaszeli. I dodała, że z Niemcami Gruzini "od lat walczą ramię w ramię w Afganistanie". "W Mazar-i-Szarif służymy pod niemieckim dowództwem; gruzińska armia przechodzi szkolenie nie gdzie indziej jak w Niemczech. Takie sprawy są istotne, jeśli mówimy o praktycznej współpracy" – podkreśliła.

PAP poprosiła również o komentarz do nieobecności gruzińskich żołnierzy na niedawnych ćwiczeniach Anakonda 2016 w Polsce z powodu – jak tłumaczyło Tbilisi – zarażenia żołnierzy ospą wietrzną. Radio Swoboda, powołując się na nieoficjalne informacje z kręgów dyplomatycznych Gruzji podało, że Kwatera Główna NATO w Brukseli zwróciła się do strony gruzińskiej z prośbą o wstrzymanie się od szerszego udziału w manewrach, by nie drażnić Rosji przed warszawskim szczytem.

„Zwróciliśmy się do Radia Swoboda o przeprosiny, ale nie wiem, jaka była reakcja, bo przestałam to śledzić. Niestety do takich rzeczy, jak choroba, w tym przypadku ospa wietrzna, dochodzi. Wczoraj (w poniedziałek) kolejny żołnierz został zarażony; obecnie dziewięciu żołnierzy przebywa w szpitalu” - mówiła PAP Chidaszeli. Tłumaczyła, że Gruzja nie chciała ryzykować zarażenia amerykańskiego batalionu, w skład którego mieli wchodzić gruzińscy żołnierze. „Mogliśmy skłamać (...) mogliśmy wysłać naszych żołnierzy, którzy zaraziliby innych na szkoleniu. Zachowaliśmy się jak odpowiedzialny partner. Wszyscy to docenili, włącznie z generałem (Benem) Hodgesem (dowódcą sił lądowych USA w Europie - PAP), który był największym zwolennikiem tego, by Gruzja brała udział w tych ćwiczeniach” - wskazała minister. Według niej niepojawienie się na manewrach „było niefortunne”, ale w przyszłości będzie jeszcze wiele takich możliwości.

Na koniec gruzińska minister obrony podkreśliła, że członkostwo Gruzji w NATO byłoby korzystne dla obu stron; Gruzja ze względu na swe położenie geograficzne ma strategiczne znaczenie dla Europy. „Nie ma wolnej Europy, jeśli Gruzja i Kaukaz Południowy nie są bezpieczne. Ponadto wszystko, co jest obecnie ważne dla Europy - bezpieczeństwo energetyczne i bezpieczeństwo szlaków handlowych z Azją, z rejonem Morza Kaspijskiego - zależy od Gruzji. Jeśli te korytarze nie będą bezpieczne, drugą opcją dla Europy będzie Rosja, co spowoduje, że Europa stanie się całkowicie zależna od Rosji jako jedynego dostępnego partnera energetycznego czy handlowego z Chinami i krajami Morza Kaspijskiego” - tłumaczyła.

Ponadto – jak dodała Chidaszeli - NATO obiecało Gruzji członkostwo. „Chodzi zatem o wiarygodność Sojuszu w dotrzymywaniu obietnic (...) Odpowiedź została udzielona na szczycie NATO w Bukareszcie w 2008 r. Teraz ta odpowiedź musi zostać potwierdzona decyzjami” - podsumowała minister. Według niej chodzi nie tylko o utrzymanie wiarygodności "polityki otwartych drzwi" (ang. open door policy), ale również o wiarygodność samego Sojuszu i procesu podejmowania przezeń decyzji.

Rozmawiała Karolina Cygonek (PAP)