Z opublikowanego na początku czerwca sondażu madryckiego Centrum Badań Socjologicznych (CIS) wynika, że 82 proc. ankietowanych uważa, iż sytuacja polityczna jest "zła" lub "bardzo zła". To jeden z najwyższych poziomów niezadowolenia w ostatnich latach.

Tylko ok. 6 proc. badanych jest zdania, że sytuacja jest lepsza niż rok temu, gdy do parlamentu nie weszły jeszcze nowe partie - lewicowa, sprzeciwiająca się oszczędnościom Podemos i centroprawicowa Ciudadanos i gdy hiszpańska scena polityczna była wciąż zdominowana przez dwa ugrupowania - konserwatystów i socjalistów. Kres temu dwupartyjnemu systemowi, utrzymującemu się od końca dyktatury Francisco Franco, położyły wybory z grudnia 2015 roku, po których mogły wejść do rządu cztery ugrupowania. W ostatnich miesiącach nie udało im się jednak porozumieć w sprawie koalicji, co skutkowało rozwiązaniem Kortezów i rozpisaniem przedterminowych wyborów.

Półroczna próżnia polityczna na razie nie zaszkodziła hiszpańskiej gospodarce, która w tym roku może rozwijać się w szybszym tempie niż w innych krajach eurolandu. Według rządowych danych w 2016 roku prognozowany wzrost wyniesie 2,7 proc. PKB, podczas gdy w ubiegłym roku było to 3,2 proc. Jednak bezrobocie utrzymuje się na poziomie 21 proc., a gorzej wśród krajów UE jest tylko pod tym względem w Grecji.

Do 2013 roku Hiszpania była pogrążona w recesji, a co drugi młody Hiszpan nie miał pracy. Dziesiątki tysięcy ludzi traciły mieszkania i domy, nie będąc w stanie spłacać kredytów. Trzy lata temu bezrobocie wynosiło 26 proc., a dziś częściowo dzięki boomowi turystycznemu miejsc pracy jest coraz więcej, choć lewicowe ugrupowania zauważają, że chodzi głównie o niepewne i słabo płatne stanowiska.

Reklama

Oczekuje się, że w następstwie niedzielnych wyborów parlamentarnych utrzymają się podziały z poprzedniego głosowania z 20 grudnia 2015 roku na cztery największe partie, z tym że układ sił przechyli się w lewo. Może to doprowadzić do kolejnego, wielomiesięcznego impasu politycznego. Pojawiają się obawy, że przedłużający się pat wywoła jeszcze większą niechęć wyborców do polityków i przyczyni się do pogorszenia sytuacji gospodarczej. Już teraz 68 proc. Hiszpanów uważa, że jest ona zła lub bardzo zła.

Jak zauważa dziennik "El Pais", problemy, które najbardziej martwią Hiszpanów, nie pokrywają się z tymi, które znalazły się w centrum debaty politycznej w czasie kampanii. W badaniu CIS wśród swych najpoważniejszych bolączek ankietowani wymieniali: bezrobocie (75 proc.), korupcję (46 proc.), gospodarkę (23 proc.), politykę i polityków (21 proc.) oraz funkcjonowanie systemu opieki zdrowotnej (11 proc.).

Najwyżej ocenianym politykiem w kraju jest lider Zjednoczonej Lewicy (IU) Alberto Garzon - wynika z badania CIS opublikowanego w maju. Ten elokwentny 30-latek od 2011 roku jest deputowanym. Autor książek o niedawnym kryzysie gospodarczym to ulubieniec rozczarowanych polityką młodych wyborców. Nie wywołuje on jednak tak skrajnych uczuć jak lider Podemos Pablo Iglesias, a jego styl przemawiania jest spokojniejszy. Dzięki zawartemu w maju sojuszowi z Podemos formacja Garzona może w niedzielę znacznie poprawić swój wynik w stosunku do grudniowego, a koalicja Unidos Podemos (Zjednoczeni Możemy; od nazw obu partii) ma szansę stać się drugą siłą w parlamencie.

Będąca spadkobierczynią Komunistycznej Partii Hiszpanii IU wciąż wierzy w walkę klas i w to, że kapitalizm powinien zostać obalony. Sam Garzon przyznaje, że jego ugrupowanie jest bardziej radykalne od Podemos. Jednocześnie zapewnia, że rząd z IU na czele nie dążyłby do natychmiastowej zmiany modelu społecznego i ekonomicznego Hiszpanii.

Fakt, że w badaniu CIS właśnie polityk lewicy otrzymał najlepsze notowania, nie powinno dziwić. Z innych sondaży wynika bowiem, że przeciętny hiszpański wyborca ma przekonania na lewo od centrum. Ponad 32 proc. badanych identyfikuje się jako socjaliści, socjaldemokraci lub postępowcy, a tylko 18 proc. jako konserwatyści lub chrześcijańscy demokraci.

Wśród czterech przywódców głównych partii największą sympatią cieszy się 36-letni szef Ciudadanos, Katalończyk Albert Rivera. Podczas telewizyjnej debaty przedwyborczej oskarżał Podemos o to, że formacja ta będzie dążyła do wyjścia Hiszpanii z UE, a rząd p.o. premiera Mariano Rajoya z konserwatywnej Partii Ludowej (PP) o słabe wyniki gospodarcze. "20-procentowe bezrobocie nie jest czymś, z czego można być dumnym" - mówił.

Na kolejnym miejscu uplasował się lider Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) 44-letni Pedro Sanchez, który stoi na czele ugrupowania od połowy 2014 roku. Przez ostatnie miesiące aktywnie prowadził kampanię, ale sondaże są dla niego nieubłagane. Według prognoz jego ugrupowanie w niedzielę otrzyma dotkliwy cios, osiągając najsłabszy wynik w historii współczesnej hiszpańskiej demokracji. Sanchez, zwany "Przystojniakiem", zapowiedział, że jeśli zostanie premierem, to po dwóch latach zgodzi się na głosowanie w sprawie wotum zaufania, aby wyborcy mieli pewność, że dotrzyma swych obietnic.

Na przedostatniej pozycji w sondażu popularności uplasował się 37-letni szef Podemos. Długowłosy profesor politologii Pablo Iglesias to emocjonalny mówca, który wie jak porwać tłumy, ale jednocześnie budzi niechęć sporej grupy wyborców.

Większość zwolenników Podemos to młodzi ludzie i wieloletni wyborcy socjalistów, którzy poczuli się zdradzeni, gdy w czasie kryzysu finansowego w 2010 i 2011 roku ówczesny premier Jose Luis Rodriguez Zapatero dokonał politycznego zwrotu, wprowadzając cięcia budżetowe oraz ułatwiając firmom zwalnianie pracowników. Miliony przerażonych i sfrustrowanych ludzi, pozbawionych pracy a często także dachu nad głową, potrzebowały partii, która będzie ich reprezentować. To właśnie tę próżnię wypełniła utworzona w styczniu 2014 roku Podemos.

Iglesias przekonuje, że jest jedyną alternatywą dla 61-letniego brodatego Rajoya, który w badaniu CIS znalazł się na ostatnim miejscu wśród liderów największych partii. Z kolei ten polityk, który u władzy jest od 2011 roku, przedstawia siebie jako jedynego gwaranta stabilności i ostrzega przed eksperymentami „radykałów”. Rajoy porównuje Iglesiasa do jego sojusznika z Grecji, premiera Aleksisa Ciprasa. Powtarza też, że nie należy niczego zmieniać w polityce gospodarczej, która jak na razie przynosi rezultaty i która m.in. pomogła wyciągnąć kraj z recesji. Zapowiada obniżki podatków i powstanie 2 mln miejsc pracy w ciągu czterech lat. Przekonuje, że jeśli pozostanie u władzy, wzrost PKB będzie wyższy niż 3 proc.

Badanie popularności polityków przeprowadzono w kwietniu, gdy trwały negocjacje w sprawie koalicji rządowej i jeszcze nie było pewności, że zorganizowane zostaną kolejne wybory.

Z Madrytu Julia Potocka (PAP)