Podobnie jest w przypadku Unii Europejskiej. „Nic nie trwa wiecznie” – mówi Davies, który w swojej książce przewidział szkockie próby oderwania się od Wielkiej Brytanii w 2014 roku. „Wszystko zmierza w jakimś kierunku” – pisał.

To co dziś dzieje się na świecie dowodzi, jak bardzo topnieje wiara w instytucje, które dbały o relatywne bezpieczeństwo i dobrobyt trzech pokoleń Europejczyków i Amerykanów. Co więcej, kampania dotycząca Brexitu pokazała, że wiele osób jest gotowych całkowicie odrzucić te instytucje, nie mając tak naprawdę w zamian żadnej wiarygodnej alternatywy. Brytyjska debata nad przyszłością UE odbiła się echem na całym świecie. Bunt Wielkiej Brytanii wywodzi się z tej samej mieszkanki krzywd i pretensji, co szerzące się w Europie ruchy nacjonalistyczne, czy prezydencja kampania Donalda Trumpa w USA.

>>> Czytaj też: Kolejne historyczne referendum w Europie. Dlaczego głosowanie we Włoszech jest tak ważne?

To historia o wielkim rozczarowaniu. Kampania w sprawie Brexitu była przepełniona niemal tak bezgraniczną nieufnością do elit, jak po wielkim kryzysie. To właśnie najbardziej odróżniało czwartkowe referendum na Wyspach, od brytyjskiego głosowania z 1975 roku, w którym 67 proc. obywateli opowiedziało się za członkostwem w UE. Zdaniem Boba Worcestera z Ipsos Mori, który doradzał wtedy Partii Pracy przy kampanii na rzecz pozostania we Wspólnocie, w referendum z 1975 roku chodziło o to, komu powierza się społeczne zaufanie. „Dziś nie ufa się nikomu” – mówi.

Reklama

Wszystkie porażki Unii

Brexit to także w dużej mierze wyraz rozrastających się na Wyspach nacjonalizmów, napędzanych tymi samymi czynnikami, co inne nacjonalistyczne i antyunijne ruchy w Europie – uważa Davies. Weźmy pod uwagę chociażby Narodowy Front Marine Le Pen we Francji, czy Austriacką Partię Wolności, której kandydat zaledwie o jeden punkt procentowy przegrał kwietniowe wybory prezydenckie w kraju.

“Unia Europejska to organizacja stworzona po II wojnie światowej po to, by tłumić nacjonalizmy państw członkowskich i robiła to bardzo skutecznie” – twierdzi Davies. „Jednak wielu ludzi już o tym wszystkim zapomniało” – dodaje.

Być może stało się tak dlatego, że cały blok ugrzązł w lawinie ostatnich wyzwań i problemów, takich jak kłopoty z ożywieniem gospodarki eurolandu po kryzysie finansowym czy niespodziewany napływ imigrantów z Bliskiego Wschodu.

“Im więcej porażek ponosi Unia, tym bardziej naturalne staje się to, że umacniają się siły dążące w przeciwnym kierunku” – mówi Davies.

Poluzowanie więzów z Unią, które symbolizowała kampania ws. Brexitu, jest zrozumiałe – uważa Simon Fraser, były dyplomata, teraz partner zarządzający w spółce Flint Globar, która doradza korporacjom w sprawach związanych z funkcjonowaniem na unijnym rynku. „Ludzie kwestionują powszechne zasady wspólnego handlu, otwartości i współpracy, ponieważ czują się rozczarowani” – mówi. To nie do końca tylko i wyłącznie wina Unii. Dla liderów niektórych państw przez całe dekady Bruksela odgrywała rolę kozła ofiarnego, na którego zrzucano winę za swoją niepopularną wśród społeczeństwa politykę.

Jednak UE popełniła też wiele błędów. Podobnie jak inne instytucje, które ustanawiały zasady globalnego handlu po II wojnie światowej, Brukseli nie udało się ujarzmić wstrząsów, które nastąpiły po zakończeniu zimnej wojny – twierdzi Fraser. Kwestia tego, w jaki sposób wdrożyć Chiny i Rosję w struktury zachodniej gospodarki i systemu bezpieczeństwa, wciąż pozostaje otwarta. Międzynarodowe instytucje nie pomogły rządom złagodzić nierówności społecznych i wpłynąć na miejsca pracy i zarobki wielu osób na Zachodzie.

G-zero. Nowy porządek świata

“Potrzebujemy systemu, który pomoże światu funkcjonować. Potrzebujemy systemów, które ustalają pewne zasady” – mówi Fraser. Wyniki referendum na Wyspach pokazały, ile osób się z tym zgadza. Podobne wnioski będzie można wysnuć po listopadowych wyborach prezydenckich w USA. I zarówno w przypadku Brexitu, jak i w przypadku kampanii Trumpa, nawet przegrana ich zwolenników będzie miała ogromny wpływ na politykę i społeczeństwo.

Jest nawet określenie kierunku, w jakim zmierza dzisiejszy świat: to G-zero. Termin ten po raz pierwszy pięć lat temu zastosowali ekonomiści Nouriel Roubini i Ian Bremmer, szef Eurasia Group. Odnosił się do coraz większej marginalizacji grup G-7, G-8 czy G-20 na światowej scenie politycznej.

>>> Polecamy: Niedziński: Poparłbym wyjście z UE, gdybym był Brytyjczykiem

Sytuacja w handlu była jednym z pierwszych tego sygnałów. Ostatnim wielkim globalnym porozumieniem handlowym była tzw. Runda Urugwajska z 1995 roku. Od tego czasu udawało się podpisywać tylko mniejsze, regionalne pakty handlowe. Teraz, gdy spada poparcie dla umów takich jak Partnerstwo Transpacyficzne czy propozycja pogłębienia handlu między USA i UE, oddalają się perspektywy podpisania nawet tych regionalnych umów.

„Brexit wpasowuje się w marsz w stronę świata bez współpracujących instytucji międzynarodowych” – mówi Brehmer. „Oddalamy się od sytuacji, w której transatlantyckie stosunki między krajami są najważniejszą rzeczą, teraz wszyscy są ukierunkowani na siebie samych” – dodaje.

Choć kampania ws. Brexitu mogła zachęcić inne antyunijne ruchy do propagowania chęci odłączenia się od wspólnoty, może też wpłynąć na powstanie nowych pomysłów na ukształtowanie Unii – uważa Davies. Widać, że niektórzy unijni liderzy już wzięli sobie to do serca. We wtorek niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble stwierdził, że nawet jeśli Brytyjczycy zostaną w Unii, “po prostu nie będziemy funkcjonować już tak, jak do tej pory”. Zaapelował do Niemców, by dostrzegli wartości, jakie daje im Unia i zrozumieli, że nie niosą oni na swoich barkach nieproporcjonalnie dużego ciężaru związanego ze wspólnotą.

Podobne apele wygłaszano już wcześniej, jednak z niewielkim skutkiem. W dłuższym terminie Unia nie będzie mogła już jednak tak po prostu powrócić do „normalności”, w której górują konkretne państwa. Zdaniem Daviesa, taka sytuacja nigdy nie była normą, tylko krótką i krwawą anomalią. „Narodowa suwerenność liczyła się tak naprawdę tylko w XX wieku, a Unia Europejska została utworzona, by to zmienić. Jeśli Unia miałaby dziś upaść, coś podobnego musiałoby zostać utworzone na jej miejsce” – mówi historyk.

>>> Czytaj też: Mapa dobrobytu w Europie. Mieszkańcy tych państw wydają najwięcej