W czwartkowym referendum 51,9 proc. głosujących obywateli Wielkiej Brytanii opowiedziało się za opuszczeniem UE, a 48,1 proc. za pozostaniem we Wspólnocie.

"Jestem zaskoczony, że Brytyjczycy jednak się na Brexit zgodzili. Dużą, zaskakująco dużą, odpowiedzialność za to ponosi Partia Pracy, ponieważ sprawa członkostwa w UE została przegrana w północnej, czyli robotniczej Anglii" - powiedział PAP Krawczyk.

Zwrócił uwagę, że jeszcze w czwartek w nocy sondaże dawały niewielką przewagę przeciwnikom Brexitu.

Zdaniem eksperta Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, jeśli formuła UE nie ulegnie zmianie, w ciągu 10-15 lat "Europa się rozpadnie na Północ i Południe". "Będzie chęć na jeszcze ściślejszą integrację, małą Unię (...), co z polskiego punktu widzenia jest bardzo niekorzystne" - dodał Krawczyk, pytany o skutki Brexitu w krótszym terminie.

Reklama

Ekspert uważa też, że Polska musi być współliderem zmian w UE. "Musimy w Polsce zrozumieć, że +winter is coming+ i musimy - wraz z Niemcami - wziąć odpowiedzialność za całą Europę, za projekt dużej Europy i przeformułować ten projekt. Bo jeśli nie będziemy tego robić z Niemcami, to Niemcy zrobią to z pozostałymi w ten sposób, że nie będzie to na pewno dla Polski korzystne" - podkreślił.

Odnosząc się do możliwych negatywnych skutków gospodarczych Brexitu, Krawczyk powiedział, że na gorąco trudno to ocenić. "To niewątpliwe, że straty na pewno będą. W najczarniejszym scenariuszu dla Wielkiej Brytanii, to może być do 10 proc. PKB. Dla Polski te straty będą oscylować pomiędzy 0,3 a 1 proc. PKB" - ocenił ekspert.

Dodał, że jeśli spadki giełdowe i walutowe będą duże i będą się umacniać, na pewno utrudni to politykę budżetową polskiego rządu.

>>> Czytaj też: Mniej inwestycji, droższe zakupy, paliwo i wycieczki. Brexit kontra prognozy dla złotego

Polsce grozi marginalizacja

Obudziliśmy się w nowej rzeczywistości, negatywnej dla wszystkich, a dla Polski z pewnością najbardziej - tak decyzję o wyjściu Wielkiej Brytanii z UE oceniła Karolina Borońska -Hryniewiecka z PISM. Dodała, że Brexit może powodować marginalizację Polski.

Borońska-Hryniewiecka, która jest kierownikiem Programu Unia Europejska w Polskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych, stwierdziła, że ta marginalizacja przejawia się w tym, że Niemcy już zwołały w Berlinie spotkanie 6 krajów założycieli UE, zatem Polski nie ma wśród zaproszonych.

"Być może zostaniemy doproszeni, ale jak na razie w tej pierwszej ofercie nas nie ma, więc to nie jest dobry sygnał" - zaznaczyła.

Podkreśliła zarazem, że na razie, Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii nie mają powodu do obaw.

"Dzisiejsza i jutrzejsza sytuacja, jeśli chodzi o status naszych obywateli w Wielkiej Brytanii, przez następne miesiące a nawet lata niewiele się zmieni. Dopóki Wielka Brytania nie wynegocjuje konkretnych warunków wyjścia, na które nie zgodzi się Unia Europejska i 27 pozostałych państw, nic się de facto nie może zmienić. Dlatego apelujemy o spokój" - mówiła.

Jak dodała, Polacy którzy nie mają stałego pobytu w Wielkiej Brytanii, bo przebywają w niej krócej niż 5 lat, mogą czuć się trochę niepewnie - jest to spowodowane tym, że nie wiadomo, jakie regulacje krajowe zostaną wprowadzone wobec tych osób. Ale - jak podkreśliła Borońska-Hryniewiecka - podpisanie porozumienia o wyjściu Wielkiej Brytanii z UE może odbyć się za dwa lata, więc ten okres będzie zaliczony na korzyść Polaków.

Zaznaczyła, żeby pamiętać o tym, że cokolwiek Wielka Brytania zdecyduje w stosunku do obywateli Unii Europejskiej na własnym terytorium, to takie same - symetryczne decyzje - zapadną wobec Brytyjczyków mieszkających w innych krajach UE.

Przypomniała, że np. w Hiszpanii mieszka 800 tysięcy brytyjskich emerytów, prawie 35 tysięcy Brytyjczyków żyje, korzystając z zasiłków w innych państwach Unii, głównie w Skandynawii, ale także w Holandii i w Niemczech.

"Dlatego decyzje podejmowane przez Wielka Brytanię mogą być mieczem obosiecznym. Także mieczem obosiecznym będzie porozumienie w sprawie kształtu przyszłych relacji Unia Europejska - Wielka Brytania"- podkreśliła Borońska-Hryniewiecka.

>>> Czytaj też: Co teraz? Wielka niewiadoma i dwa lata ciężkich negocjacji

Możliwy rozpad Wielkiej Brytanii

Brexit to fatalna wiadomość dla Europy, Polski i samej Wielkiej Brytanii – powiedział PAP analityk ds. europejskich Instytutu Spraw Publicznych Aleksander Fuksiewicz. Jego zdaniem wynik referendum może być pretekstem dla Szkotów, by przeprowadzić powtórne referendum niepodległościowe. Fuksiewicz stwierdził, że wyniki brytyjskiego referendum są dla niego zupełnym zaskoczeniem.

„Moim zdaniem, to jest fatalna wiadomość dla Europy, dla Polski i samej Wielkiej Brytanii. Najgroźniejszą konsekwencją Brexitu może być po prostu rozpad Wielkiej Brytanii. Już dzisiaj pojawiają się głosy ze Szkocji, że wynik referendum może być dla nich pretekstem, aby przeprowadzić powtórne referendum niepodległościowe” – zaznaczył Fuksiewicz.

Dodał, że Szkoci „wcale nie chcą wychodzić z UE, a ponad 60 proc. z nich zagłosowało za pozostaniem w Unii", i dla wielu z nich pozostanie w UE jest bardziej atrakcyjne niż pozostanie z Wielką Brytanią.

Fuksiewicz ocenił także, że Polska jest jednym z krajów UE, który na Brexicie straci najwięcej. Zaznaczył, że "w takich krajach jak Francja, Hiszpania, Niemcy są też silne ruchy pogłębiania integracji UE i dla nich ten Brexit jest dobrą wiadomością, bo Brytyjczycy zawsze byli takimi europejskimi maruderami, którym ciągle się coś nie podobało”.

"Moim zdaniem w dłuższej perspektywie konsekwencje Brexitu mogą oznaczać dla tych krajów impuls do pogłębiania integracji, ale wtedy pewnie z pominięciem krajów, które są poza strefą euro, jak Polska” – zaznaczył.

Jak dodał, z perspektywy Polaków w Wielkiej Brytanii trudno jeszcze jednoznacznie stwierdzić, ale jak mówił – „konsekwencje te nie powinny być aż tak znaczące”.

"Większość osób, które tam mieszkają, już nabyła prawa do mieszkania i pracy, więc ich Brexit nie powinien dotknąć. Poza tym sama UE w procesie negocjacji będzie brała pod uwagę przestrzeganie praw Polaków, czy innych imigrantów z UE. Zmieni się jednak zupełnie sytuacja osób, które jeżdżą tam na jakiś czas, np. do prac sezonowych” – podsumował.

Odnosząc się do samego procesu opuszczania przez Wielką Brytanie UE, Fuksiewicz stwierdził, że z perspektywy unijnej trudno na razie formułować konkretne wnioski. „Traktat jest bardzo ogólnikowy, mówi, że teraz muszą się rozpocząć negocjacje, które mają potrwać dwa lata. Natomiast prawdopodobnie cały proces opuszczania UE potrwa znacznie dłużej, całość relacji Unia-Wielka Brytania trzeba będzie jakoś uporządkować” – dodał.

„Większość analiz wskazuje na to, że skończy się to czymś zbliżonym do modelu norweskiego, Brytyjczycy będą mieli dostęp do rynku wewnętrznego UE, ale bez prawa głosu. Nie jest to może model suwerenny, ale tak to się właśnie może skończyć” – ocenił.

>>> Czytaj też: Szkoci rozpoczynają marsz do niepodległości. Możliwe kolejne referendum