W zamożnych dzielnicach centrum Madrytu, tradycyjnie bardziej konserwatywnych, plakaty wyborcze nie rzucają się w oczy. Gdy okazało się, że w związku z brakiem porozumienia w sprawie koalicji rządowej Hiszpanię czekają przedterminowe wybory, centroprawicowa Partia Ludowa (PP) zapowiedziała, że ograniczy koszty kampanii wyborczej, drugiej w ciągu zaledwie pół roku. Ugrupowanie wie bowiem, że w prawicowych częściach stolicy i tak może liczyć na swój elektorat. Wyborcy PP zawsze głosują – mówi PAP mieszkaniec eleganckiej Salamanki, 33-letni księgowy Cristian.

Za to w Vallecas, na południowym wschodzie Madrytu, plakaty są widoczne na każdym rogu. Zachęcają do głosowania na Zjednoczoną Lewicę (IU) i jej partnera Podemos. To właśnie tu dorastał 37-letni profesor politologii Pablo Iglesias, który na początku 2014 roku, na fali niezadowolenia z sytuacji politycznej i gospodarczej Hiszpanii, założył swą partię. Pierwszy sukces Podemos odniosła już po kilku miesiącach, wprowadzając do Parlamentu Europejskiego aż pięciu deputowanych.

Mieszkańcy Vallecas to osoby o mniej zasobnych portfelach, na ulicy spotkać można wielu imigrantów. Wielu z nich albo nie ma prawa głosu, albo przyznaje, że nie orientuje się wystarczająco w hiszpańskiej polityce, by zagłosować świadomie. W Vallecas trudno znaleźć chętnych do rozmowy. W sobotnie popołudnie wiele osób poproszonych o komentarz w sprawie niedzielnego głosowania odmówiło.

>>> Czytaj też: "El Pais": Niemcy nękają Hiszpanię za deficyt. To porażka polityki oszczędnościowej Berlina

Reklama

Swoimi przemyśleniami gotowa jest podzielić się 60-letnia Alicia. Ostatnio, po sześciu latach na bezrobociu, znalazła pracę. Mówi, że jest socjalistką, ale darzy sporą sympatią szefa IU Alberto Garzona. Nie jest w tym osamotniona, bo według sondaży Garzon to najpopularniejszy hiszpański polityk spośród liderów partii, które weszły do parlamentu w wyniku grudniowych wyborów. „Zagłosowałabym na niego, ale tego nie zrobię, bo dogadał się z Pablo Iglesiasem. A +Kucyk+ (jak nazywają Hiszpanie długowłosego szefa Podemos - PAP) w ogóle mi nie odpowiada. Gdy na niego patrzę, myślę, że jeśli doszedłby do władzy, to mielibyśmy tu drugą Wenezuelę i drugiego Nicolasa Maduro” – dodaje Alicia.

Odmienne zdanie na temat sojuszu wyborczego Podemos Unidos (Zjednoczeni Możemy), zawartego w maju przez Podemos i IU, ma Juan. „Powinni byli porozumieć się wcześniej, w ten sposób zmobilizują więcej osób” – uważa. Według Juana program Podemos to zupełna nowość w hiszpańskiej polityce. „Są najbardziej lewicowi ze wszystkich ugrupowań” – dodaje.

Formację Iglesiasa poprze też inna mieszkanka Vallecas, 21-letnia Selene, matka dwumiesięcznej Iris. Pytana o powody, powtarza slogan partii o tym, że Hiszpania potrzebuje zmiany w polityce i gospodarce, ale nie bardzo potrafi to uzasadnić. „Już w grudniu na nich zagłosowałam. Za to wcześniej, przed pojawieniem się Podemos, w ogóle nie brałam udziału w wyborach. Oni mnie zmobilizowali” – dodaje.

>>> Czytaj też: Hiszpania – „tajny” członek Grupy Wyszehradzkiej

Jak komentuje dla PAP publicysta portalu "Politikon" i dziennika "El Pais" Jorge Galindas, typowy wyborca Podemos to osoba o przekonaniach radykalnie lub umiarkowanie lewicowych, osoba młoda i mieszkająca w mieście. Niepokoi ją korupcja i jest generalnie rozczarowana. „To ktoś, kto miał wielkie oczekiwania co do przyszłości czy polityki, ale oczekiwania te się nie spełniły” – dodaje Galindo.

Złe zdanie o Podemos ma Inaki, który chce zagłosować na socjalistów. „Nie zawsze ich popierałem, ale tym razem gra toczy się o dużą stawkę. Poza tym po wejściu nowych partii do parlamentu to wszystko przypomina farsę. Dobrze, że jest więcej ugrupowań, ale są one niespójne i nie wierzę im. Zależy im tylko na zdobyciu władzy, nie mają czystych intencji. Tak naprawdę socjalistom też do końca nie wierzę, ale to mniejsze zło” – mówi.

Także do Teresy nie przemawia żadna z partii startujących w niedzielnym głosowaniu. Ta mieszkanka Vallecas jeszcze nie zdecydowała, czy zagłosuje. „Po ostatnich wyborach mieli się porozumieć w sprawie rządu i tego nie zrobili, teraz im już nie wierzę” – mówi. „Wydaje mi się, że im tylko zależy na własnych interesach, a my ich nie obchodzimy” – skarży się, powtarzając słowa, często słyszane na ulicach Madrytu.