Większość mieszkańców tej części stolicy Hiszpanii została przypisana do lokalu wyborczego, który mieści się w bogato zdobionym gmachu ministerstwa edukacji przy Calle de Alcala. Bezpieczeństwa przed budynkiem w słoneczny, gorący poranek strzeże ok. dziesięciu policjantów i członków Gwardii Cywilnej.

"W tej dzielnicy mamy prawdziwą mieszankę polityczną. Mieszka tu sporo starszych osób, ale i bardzo wielu młodych, więc ta okolica jest mocno spolaryzowana" – mówi PAP 33-letni Sergio.

W niedzielnych przedterminowych wyborach parlamentarnych poparł Hiszpańską Socjalistyczną Partię Robotniczą (PSOE). "Ufam im, chcę zmiany, a to co próbują sprzedać nam nowe ugrupowania, to jakieś marzenia i nic więcej. A przecież w polityce nie chodzi o marzenia, tylko o rzeczywistość" – mówi. "ZSRR od dawna już nie istnieje, a socjalizm nie zadziałał ani w Wenezueli, ani na Kubie. Nie chcę słuchać bajek, nie chcę też powtórki z historii" – dodaje.

Sergio przyszedł zagłosować z kolegą, 32-letnim Davidem. Również on oddał głos na socjalistów. "Mogą dać nam realne rozwiązania realnych problemów, takich jak nierówności czy brak możliwości. Partia Ludowa (PP) nic z nimi nie zrobiła" – tłumaczy swój wybór ten mieszkaniec centrum stolicy. Jego zdaniem Hiszpania potrzebuje poważnej zmiany, ale nie zmiany nierealistycznej, jaką proponują nowo powstałe partie – lewicowa Podemos i centroprawicowa, liberalna Ciudadanos. Weszły one do parlamentu po poprzednich wyborach z grudnia ub.r. W maju Podemos zawarła koalicję wyborczą o nazwie Unidos Podemos (Zjednoczeni Możemy) z niewielką formacją o nazwie Zjednoczona Lewica (IU).

Reklama

>>> Czytaj też: "El Pais": Niemcy nękają Hiszpanię za deficyt. To porażka polityki oszczędnościowej Berlina

Według Davida Ciudadanos i Podemos co chwilę zmieniają swe postulaty. "Nie chcę, aby Hiszpania przypominała Grecję, gdzie politycy wiele obiecywali, ale już od początku było wiadomo, że nie spełnią tych obietnic" – mówi. Dla 32-latka niedzielne wybory mają duże znaczenie. "Trzeba zachowywać się poważnie. Głosowanie jest wyrazem odpowiedzialności, a nie wszyscy tak to traktują" – podkreśla.

Pytany o to, dlaczego lider socjalistów Pedro Sanchez powinien zostać premierem, Sergio odpowiada, że dla niego najważniejsze jest to, że jako jedyny z kandydatów zna angielski. "To kluczowe. Jak premier może nie mówić w innych językach?" – Pyta. David dodaje, że chociaż wiele osób o tym zapomina, to Sanchez jest świetnie wykształcony, ma doktorat z ekonomii. "Jego profil jest bardzo interesujący. Nie jest ekstremistą, jak niektórzy socjaliści, ma bardziej umiarkowane poglądy" – przekonuje.

30-letni Pablo przygotowuje się do zostania urzędnikiem i pracy w MSZ. W niedzielę również poparł PSOE. Pytany o młode ugrupowania, które dopiero niedawno pojawiły się na hiszpańskiej scenie politycznej, odpowiada, że podoba mu się przede wszystkim zmiana pokoleniowa. "Jeśli chodzi o Ciudadanos, to nie odpowiadają mi ich liberalne pomysły gospodarcze" – mówi. Pablo identyfikuje się z Unidos Podemos, ale jeszcze do końca im nie ufa, zwłaszcza liderowi, Pablo Iglesiasowi.

Według tego 30-latka koalicja Unidos Podemos świetnie wykorzystuje media, a jej kampania była jedną z najlepszych w historii. Pablo popiera też niektóre propozycje socjalne tej koalicji, dotyczące obrony praw obywateli. "Unidos Podemos wiedziała, jak przemówić do osób zawiedzionych korupcją, do tych, o których inni zapomnieli, do tych, którzy stracili mieszkania" – mówi.

Encarnacion przyszła zagłosować z mężem i kilkuletnią córeczką. Małżeństwo rozdzieliło swe głosy na dwa ugrupowania – ona poparła PSOE, a on Ciudadanos. "Chcemy, aby rządzili razem i utworzyli rząd centrolewicowy" – tłumaczy 35-latka i przypomina, że już po grudniowych wyborach te ugrupowania zawarły sojusz. Mimo to nie udało im się zdobyć wystarczającego poparcia dla ich kandydata na premiera w Kongresie Deputowanych, Sancheza.

Laura, która ma 31 lat i pracuje w dużej firmie konsultingowej, poparła Ciudadanos. Przyznaje jednak, że zrobiła to bez przekonania. "To mniejsze zło" – mówi, ale po chwili namysłu dodaje, że lider tej formacji Albert Rivera budzi jej sympatię. "Wcześniej głosowałam na PP, ale chcę jakiejś zmiany, a Ciudadanos głosi podobne idee do partii premiera Mariano Rajoya" – wyjaśnia. Laura zdaje sobie sprawę, że centroprawica raczej nie zdobędzie większości absolutnej w Kongresie Deputowanych, ale zależy jej na tym, by koalicję zawarły dwie partie głoszące różne idee, czyli np. Ciudadanos i socjaliści.

Laura wśród najpoważniejszych problemów Hiszpanii wymienia bezrobocie, oscylujące wokół 21 proc. "Ja mam pracę, ale i tak moja sytuacja jest niepewna, niezbyt dobrze zarabiam, mam słabą umowę, w każdym momencie mogą mnie wyrzucić" – mówi. Ta 31-latka nie wierzy jednak, że nowe władze podejmą działania, by ograniczyć podpisywanie takich umów.

Na Ciudadanos zagłosował też 22-letni student zarządzania Miguel. Propozycje tej partii nazywa racjonalnymi. Ten kibic FC Barcelona jest przeciwnikiem odłączenia się Katalonii od Hiszpanii i uważa, że Ciudadanos to "najlepsza alternatywa na rozwiązanie problemu Katalonii".

Według Miguela PP nic nie robi w kwestii niepodległości Katalonii, podczas gdy secesjoniści z tego regionu cieszą się coraz większym poparciem. "Im dłużej PP będzie u władzy, tym więcej głosów będą zdobywać zwolennicy niepodległości Katalonii" – mówi 22-latek.

24-letnia Irene zagłosowała na Unidos Podemos, bo ten sojusz zapowiada zwiększenie nakładów na edukację. Irene jest na studiach magisterskich z kulturoznawstwa. "Bardzo trudno było zdobyć stypendium, a ono i tak nie wystarcza na pokrycie kosztów życia w Madrycie. Jeśli chodzi o studia doktoranckie, to sytuacja jest jeszcze gorsza" – opowiada.

Gerardo ma 27 lat i pracuje w turystyce. Oddał nieważny głos, bo nie identyfikuje się z żadną formacją. "Wszystkie partie trochę sobie z nami pogrywały, gdy nie były w stanie dogadać się w sprawie rządu. Żadna nie zasługuje na to, by rządzić. Mówiły to, co chcieliśmy usłyszeć, zamiast głosić jakieś wartości" – uzasadnia swój wybór.

>>> Czytaj też: Brexit to nic. Oto największa niespodzianka, jaka może się przytrafić inwestorom