Po niezwykle dramatycznym ubiegłym tygodniu na rynkach finansowych poniedziałek na światowych giełdach przynosi pewne uspokojenie nastrojów. W najbliższych dniach możliwa jest jednak dalsza podwyższona zmienność wobec niepewności jaką na rynki wprowadziły wyniki referendum w Wielkiej Brytanii.

Indeks S&P 500 stracił w ubiegłym tygodniu 1,6 proc. i był to trzeci spadkowy tydzień z rzędu na giełdach w USA. Indeks Euro Stoxx 600 zakończył tydzień na 1,2 proc. minusie. Ten indeks traci czwarty tydzień z rzędu.

Wyniki indeksów nie oddają jednak poziomu zmienności, która panowała na giełdach w ubiegłym tygodniu. Pierwsze cztery sesje były wyraźnie wzrostowe. Piątek za to był jednym z najgorszych dni w historii europejskich giełd i przyniósł ponad 8 proc. spadek indeksu Euro Stoxx 600.

RYNEK W SZOKU PO BREXICIE

Rynki rosły przez większość ubiegłego tygodnia wyceniając zwycięstwo w referendum w Wielkiej Brytanii zwolenników pozostania kraju w Unii Europejskiej. Bardzo dobra była między innymi ostatnia przed ogłoszeniem wyników głosowania w Wielkiej Brytanii czwartkowa sesja. Reakcja rynków wskazywała, że były one przekonane o porażce brexitowców - na taki rezultat wskazywały między innymi badania opinii preferencji wyborczych przeprowadzonych w dniu głosowania.

Reklama

Nic więc dziwnego, że wyniki referendum przyniosły szok na rynkach. Załamał się kurs funta brytyjskiego. Funt który jeszcze w czwartek wieczorem był najsilniejszy wobec dolara od grudnia ubiegłego roku, w piątek rano spadł do najniższego poziomu wobec amerykańskiej waluty od 30 lat, tracąc momentami nawet ponad 10 proc. Było to zdecydowanie największe dzienne osłabienie się brytyjskiej waluty w historii.

Bardzo mocno traciły indeksy giełdowe, szczególnie w kontynentalnej Europie, które wcześniej najsilniej rosły w oczekiwaniu na głosowanie w Wielkiej Brytanii. Blisko 8 proc. w piątek stracił japoński Nikkei. W USA S&P 500 poszedł w dół 3,6 proc.

Skala spadków mogłaby być jeszcze większa, gdyby nie interwencja werbalna ze strony banków centralnych. W piątek zarówno bank centralny Wielkiej Brytanii jak również Europejski Bank Centralny zadeklarowały gotowość do działania w celu stabilizacji rynków. W podobnym tonie wypowiedzieli się przedstawiciele Japonii.

Poniedziałek przynosi pewne uspokojenie po dramatycznej wyprzedaży z piątku. Wciąż osłabia się funt, lepiej wygląda jednak sytuacja na europejskich giełdach, które notowały nieduże zmiany na otwarciu sesji. Na plusie zakończyły sesję giełdy w Azji.

Sentyment wsparły poniedziałkowe wypowiedzi brytyjskiego ministra finansów George Osborne’a. Podczas swej pierwszej konferencji prasowej od ogłoszenia wyników czwartkowego referendum, minister powiedział, że rząd stworzył specjalny plan awaryjny, który ma pomóc we wdrażaniu decyzji Brytyjczyków o wyjściu z UE.

KONSEKWENCJE BREXITU BĘDĄ MIAŁY WPŁYW NA RYNEK

Decyzja o Brytyjczyków o wyjściu z UE sprawia, że informacje w sprawie Wielkiej Brytanii będą dalej decydowały o kierunku notowań rynków finałowych w najbliższym czasie. Rynek będzie obserwował konsekwencje gospodarcze referendum. Ekonomiści zgodnie oczekują, że niepewność związana z Brexitem przełoży się negatywnie na gospodarkę. W opublikowanym w trakcie weekendzie raporcie Goldman Sachs szacuje, że gospodarka Brytyjska w najbliższych miesiącach zanotuje „łagodną recesje”. Zdaniem ekonomistów banku w kolejnych 18 miesiącach Brexit obniży PKB kraju o 2,75 proc. w porównaniu ze scenariuszem, w którym Wielka Brytania pozostaje częścią UE.

Brexit może przełożyć się negatywnie na rating kredytowy w Wielkiej Brytanii. W piątek o obniżeniu jego perspektywy do negatywnej poinformowała agencja Moody’s i wskazała, że jego obniżka jest możliwa wobec niepewności, jaką wprowadza zamiar wystąpienia kraju z Unii Europejskiej. Obecnie Wielka Brytania posiada najwyższy możliwy rating kredytowy na poziomie AAA.

W centrum uwagi będą reakcje banków centralnych na wydarzenia w Wielkiej Brytanii. Brexit sprawia, że rośnie prawdopodobieństwo obniżki stóp procentowych w Wielkiej Brytanii. Konsekwencje referendum powstrzymają prawdopodobnie również podwyżki stóp procentowych w USA w najbliższym czasie. Z prognozy ekonomistów JPMorgan, którą zaktualizowali oni po brytyjskim referendum wynika, że zakładają oni kolejną podwyżkę Fed dopiero w grudniu.

Brexitowi poświęcona będzie zapewne większość rozmów na rozpoczynającym się w poniedziałek trzydniowym seminarium najważniejszych światowych bankierów centralnych, organizowanym przez Europejski Bank Centralny w portugalskiej Sintrze. Wezmą w nim udział miedzy innymi prezes EBC Mario Draghi, szefowa Fed Janet Yellen, szef Banku Anglii Mark Carney czy kierujący chińskim bankiem centralnym Zhou Xiaochuan.

NIEPEWNOŚĆ POLITYCZNA

Ważne będą też polityczne konsekwencje Brexitu. We wtorek odbędzie się szczyt Unii Europejskiej, na którym wciąż jeszcze pełniący funkcję premiera Wielkiej Brytanii David Cameron przedstawi oficjalnie wyniki referendum. Nie oczekuje się jednak, że poprosi on o oficjalne rozpoczęciu negocjacji ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE.

O jak najszybszy strat negocjacji zaapelował tymczasem szef MSZ Niemiec Frank-Walter Steinmeier. Steinmeier ten apel wystosował po spotkaniu w trakcie weekendu z ministrami spraw zagranicznych Francji, Holandii, Włoch, Belgii i Luksemburga. Podobne stanowisko przyjął szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz. Stwierdził nawet, że wniosek taki Cameron powinien zgłosić już we wtorek na unijnym szczycie. Nie jest wykluczone, że taki apel wystosuje też cały europarlament, który we wtorek ma uchwalić rezolucję o konsekwencjach brytyjskiego referendum.

Więcej czasu Wielkiej Brytanii gotowa jest jednak dać kanclerz Niemiec Angela Merkel, która powiedziała w sobotę, że Wielka Brytania nie powinna przeciągać w nieskończoność procesu wychodzenia z UE, ale zapewniła, że nie będzie się spierać o krótką zwłokę.

Na szybki strat negocjacji nie są raczej na razie gotowi Brytyjczycy. David Cameron, który podał się do dymisji nie chce stanąć na ich czele. Typowany na jego następcę były burmistrz Londyny oraz jeden z przywódców obozu Brexitu Boris Johnson, stwierdził tymczasem, „że nie ma pośpiechu” w sprawie negocjacji.

Swoje zdecydowany sprzeciw wobec wytapiania z Unii Europejskiej zadeklarowali Szkoci. W niedzielę szefowa autonomicznego szkockiego rządu Nicola Sturgeon powiedziała Szkocja wykorzysta wszelkie środki, by pozostać w Unii Europejskiej, włączając w to potencjalne zablokowanie Brexitu. Szkockie władze rozważają również nowe referendum w sprawie niepodległości.

Wojciech Stępień (PAP)

wst/ ana/