Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że aż dwie trzecie 50 najbardziej zanieczyszczonych miast w UE znajduje się w Polsce, w większości w rejonie Górnego Śląska. Polskiego rządu to nie zraża i uparcia stawia na węgiel – pisze Bloomberg.

„Budowa bardziej efektywnych elektrowni węglowych przyniesie nam lepsze rezultaty w ograniczaniu emisji CO2 niż inwestowanie w odnawialne źródła energii, takie jak elektrownie wiatrowe czy solarne” - twierdzi minister energii Krzysztof Tchórzewski.

Choć inne europejskie państwa coraz bardziej stronią od węgla, Polska wciąż jest od niego uzależniona. Jest on źródłem niemal 90 proc. energii w kraju. Węglowa pępowina ma jednak większy związek z polityką i obawą o miejsca pracy niż z niemożliwością pozyskiwania energii z innych źródeł. Kolejne polskie rządy starały się na przełomie lat restrukturyzować kopalnie w regionie Śląska, jednak wszystkie te wysiłki zostały udaremnione przez związki zawodowe dążące za wszelką cenę do uratowania 100 tys. miejsc pracy w górnictwie.

Zanim Prawo i Sprawiedliwość doszło do władzy, polskie koncerny zaczęły intenstywnie inwestować w turbiny wiatrowe. W maju tego roku parlament przegłosował jednak ustawę, zgodnie z którą wiatraki muszą być stawiane w większej odległości do domów i mieszkań. Zdaniem przedstawicieli branży, takie prawo zabije wszystkie nowe projekty.

>>> Czytaj też: Jedyna alternatywa dla węgla. Przyszłością energetyki jest górnictwo morskie

Reklama

Jak przypomina Bloomberg, w myśl rządowej polityki wsparcia górnictwa, trzy największe giełdowe firmy energetyczne w Polsce (PGNiG, PGE i Energa) porozumiały się w sprawie zainwestowania 1,5 mld zł w tworzenie zrestrukturyzowanej Polskiej Grupy Górniczej, która ma zastąpić Kompanię Węglową. Pięć banków objęło obligacje PGG w zamian za spłatę zadłużenia.

Biznes plan Polskiej Grupy Górniczej zakłada, że ceny węgla będą wciąż rosły przez najbliższe kilka lat. “PGG ma małe szanse na rentowność” – mówi Maciej Bukowski, szef warszawskiego think-tanku WiseEuropa i współautor raportu na temat kondycji branży. Jego zdaniem, nawet jeśli ceny węgla pójdą w górę, PGG będzie potrzebować jeszcze więcej kapitału do 2020 roku. Jeśli ceny się nie zmienią, a PGG nie zrobi postępów w restrukturyzacji, może zbankrutować w ciągu dwóch lat. Jedynym długoterminowym rozwiązaniem jest tutaj zamykanie nierentownych kopalń i zmniejszanie zatrudnienia – uważa Bukowski.

Niektórzy górnicy zdają sobie sprawę, że ich obecny zawodowy styl życia nie może trwać wiecznie. Michał Piotrowski z Zabrza w 2012 roku odszedł z branży handlowej, by za lepsze pieniądze pracować w górnictwie. Jest rozczarowany kulturą rozdawnictwa, która tu panowała. Pracownicy administracyjni tak samo jak pracujący pod ziemią górnicy dostają darmowe posiłki, emerytowani górnicy otrzymują darmowy węgiel do ogrzewania domów, standardem są coroczne premie w wysokości 2-miesięcznej pensji. „To powoli się zmienia” – mówi. „Jednak wciąż niewielu ludzi jest gotowych, by zrezygnować ze swoich przywilejów” – dodaje.

Choć górnicy zgodzili się niedawno, by zawiesić część swoich przywilejów na dwa lata, związki zawodowe wciąż nie godzą się na żadne cięcia etatów. Jarosław Grzesik, szef górniczej Solidarności, wychwala decyzję rządu o promowaniu energetyki węglowej zamiast odnawialnych źródeł energii. Uważa, że boom na OZE to zasługa bogatszych państw, których stać na inwestowanie w takie projekty. „Nie jesteśmy krajem, w którym przez cały rok świeci słońce i wieje wiatr. Jesteśmy krajem bogatym w węgiel i powinniśmy troszczyć się o naszą gospodarkę i swoich mieszkańców” – mówi.

>>> Polecamy: Powstanie nowa kopalnia węgla kamiennego za 631 mln dol. "Polska bardzo potrzebuje tej inwestycji"