"Zgodnie z naszym statutem, jesteście funkcjonariuszami Unii. Wchodząc do tej instytucji zostawiliście Wasze narodowe kapelusze za drzwiami. Dziś te drzwi się przed Wami nie zamykają" - napisał w piątek Juncker w specjalnym liście do brytyjskich urzędników Komisji Europejskiej.

Nie wystarczyło to, by rozwiać niepokój Brytyjczyków: przepisy stanowią, że unijnymi urzędnikami mogą być wyłącznie obywatele krajów członkowskich UE, chyba że odpowiedni organ odpowiadający za nominację postanowi inaczej.

Jak podkreśla w rozmowie z PAP Agata Gostyńska-Jakubowska z Centre for European Reform w Londynie, urzędnicy Unii Europejskiej formalnie nie reprezentują państw członkowskich, ale interes całej Wspólnoty, więc możliwy jest scenariusz, w którym część z nich pozostanie w strukturach nawet po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, zwłaszcza na niższych stanowiskach.

Precedens został ustanowiony przez norweskich urzędników zatrudnionych do pracy w Komisji Europejskiej tuż przed przegranym referendum akcesyjnym, którym następnie pozwolono zostać w instytucjach. Także Duńczycy pracowali w instytucjach w Brukseli przed przystąpieniem ich kraju do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej - poprzedniczki UE.

Reklama

Populacja Wielkiej Brytanii to ok. 13 proc. mieszkańców Unii Europejskiej, ale liczba brytyjskich urzędników w instytucjach wspólnotowych nie odpowiada tej proporcji. W Komisji Europejskiej pracuje ich nieco ponad 1,1 tys., co jest dopiero ósmym najwyższym kontyngentem narodowym i stanowi zaledwie 3,5 proc. wszystkich urzędników. Więcej przedstawicieli mają m.in. Belgowie, Francuzi, Niemcy i Polacy.

Również pozycja Brytyjczyków w Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych (ESDZ), unijnej służbie dyplomatycznej, jest słabsza niż wynikałoby to z proporcji. Mimo że w poprzedniej kadencji Komisji Europejskiej to Brytyjka Catherine Ashton kierowała ESDZ, Brytyjczycy mają ledwie 68 przedstawicieli w blisko tysiącosobowej służbie.

Rozmówcy AFP wskazują jednak, że sama liczebność Brytyjczyków nie daje pełnego obrazu znaczenia Wielkiej Brytanii w unijnych instytucjach, bo choć jest ich relatywnie niewielu, to zajmują stosunkowo ważne stanowiska w urzędniczej hierarchii. AFP pisze, że polityką brytyjskich władz było wspieranie karier urzędniczych w Brukseli, i te działania były skuteczne.

"Celem Zjednoczonego Królestwa nie było posiadanie jak największej liczby urzędników, ale raczej chodziło o odpowiednie osoby na odpowiednich stanowiskach" - cytuje francuska agencja dobrze poinformowane źródła w Brukseli.

Ale - jak tłumaczy Gostyńska-Jakubowska - wielu absolwentów brytyjskich uczelni nie chce obejmować stanowisk w unijnych strukturach ze względu na ich negatywny wizerunek w Wielkiej Brytanii.

Jonathan Hill, brytyjski komisarz ds. usług finansowych, ustąpił ze stanowiska w sobotę, podkreślając, że jest "rozczarowany wynikami referendum". Rząd w Londynie planuje jednak mianować jego tymczasowego następcę, ale mało prawdopodobne jest, żeby dostał on znaczącą tekę. O zakresie obowiązków nowego komisarza zadecyduje przewodniczący Juncker.

Nowy kandydat będzie musiał przejść przez pełną procedurę akceptacji ze strony Parlamentu Europejskiego, co może być trudne politycznie. Gostyńska-Jakubowska podkreśliła jednak, że dopóki Wielka Brytania jest członkiem Unii Europejskiej, ma prawo do zajmowania stanowisk w unijnych strukturach, ale spodziewa się, że w trakcie negocjacji może dojść do próby odsunięcia kluczowych postaci.

W efekcie, w jednym z potencjalnych scenariuszy można byłoby się spodziewać nacisku politycznego innych państw członkowskich na zmiany na stanowisku dyrektora generalnego KE ds. rynku wewnętrznego, które obecnie zajmuje Brytyjka Lowri Evans, i dyrektora generalnego KE ds. podatków i unii celnej, Stephena Questa, również z Wielkiej Brytanii.

Ale nie chodzi tylko o najwyższe stanowiska dyrektorów generalnych. "Wszyscy zdali sobie sprawę, że nie będzie już żadnej możliwości awansu dla Brytyjczyków. Widziałam, jak niektórzy płakali" - pisze AFP, cytując Angielkę pracującą w KE.

W przeszłości brytyjscy politycy i urzędnicy odegrali istotne role w szeregu decyzji dotyczących przyszłości Unii Europejskiej. Roy Jenkins z brytyjskiej Partii Pracy został wkrótce po wejściu Zjednoczonego Królestwa do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej szefem Komisji Europejskiej, zajmując się m.in. przygotowaniem projektu unii monetarnej.

Na początku pierwszej dekady XXI wieku brytyjski komisarz Neil Kinnock przedstawił szereg propozycji dotyczących reformy struktury Komisji Europejskiej i służby cywilnej, wprowadzając m.in. większą kontrolę nad wydatkami, obowiązki regularnego audytu i program wsparcia rozwoju kariery.

"To, jak dzisiaj jest zorganizowana Komisja Europejska - wokół kolegium komisarzy i grup projektowych - to ewidentne dziedzictwo Brytyjczyków, których głos był historycznie zauważalny" - podkreśliła Gostyńska-Jakubowska.