Rosyjski prezydent Władimir Putin oraz jego turecki odpowiednik Recep Tayyip Erdogan są do siebie zbyt podobni, aby pozostawać wrogami przez długi czas - pisze w felietonie Leonid Bershidsky.

W poniedziałek Kreml na oficjalnej stronie internetowej opublikował fragmenty listu Erdogana do Putina, w którym turecki przywódca przeprasza Moskwę za zestrzelenie rosyjskiego samolotu w listopadzie i oferuje rekompensatę dla rodziny zmarłego pilota.

Oczywiście mogą istnieć gospodarcze powody, dla których Turcja zdecydowała się na przeprosiny, ale ideologiczna bliskość oby przywódców prawdopodobnie pomogły zakopać wojenny topór.

Po tym, jak rosyjski samolot, który odbywał misję w Syrii, na krótko wleciał w turecką przestrzeń powietrzną, został zestrzelony przez tureckie siły. Putin domagał się wówczas przeprosin od Ankary i rekompensaty. Erdogan tymczasem domagał się przeprosin od Putina za naruszenie tureckiej przestrzeni powietrznej. Obie strony oskarżały się wzajemnie o wspieranie terrorystów w Syrii.

Rosja, aby ukarać Turcję, wstrzymała wycieczki do Turcji, zamknęła swój rynek przed tureckimi firmami budowlanymi i zakazała tureckich owoców, warzyw i drobiu. Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOiR) szacował, że sankcje gospodarcze Rosji mogły kosztować Turcję od 0,3 do 0,7 wzrostu PKB w 2016 roku.

Reklama

Liczba rosyjskich turystów, którzy odwiedzali swoją ulubioną Antalyę, spadła w tym roku o 95 proc. Strata ta byłaby do zniesienia, gdyż turystów z Europy jest tam około 5 razy więcej niż z Rosji, ale w tym roku Brytyjczycy i Niemcy także nie odwiedzają już tak chętnie Turcji – ze względów bezpieczeństwa. W efekcie całkowita liczba turystów spadła o 45 proc. w ubiegłym roku. Mogło to wpłynąć na stanowisko Erdogana, ale prawdopodobnie jego kalkulacja ma znacznie bardziej złożony charakter.

Tuż po tym, jak Kreml opublikował przeprosiny Erdogana, Turcja i Izrael ogłosiły normalizację stosunków dyplomatycznych. 6 lat teamu ośmiu Turków zginęło w izraelskim ataku na flotyllę w strefie Gazy. Dzięki normalizacji stosunków z Izraelem, Turcja może pozwolić sobie na zwiększenie stopnia dywersyfikacji dostaw energii, gdyż Izrael może wybudować gazociąg na Cypr, a to pomogłoby Turcji stać się mniej uzależnioną od rosyjskiego gazu. Gazprom odpowiada bowiem za 55 proc. dostaw surowca do Turcji.

Rosja jest bardzo przeciwna budowie gazociągu, a Izrael ma świadomość ryzyka, jakie niesienie za sobą jego budowa. Dlatego Tel-Awiw ma także alternatywny plan wysyłania gazu do Egiptu. Tam surowiec mógłby być skraplany i eksportowany przy pomocy statków. Aby budowa gazociągu z Izraela na Cypr była możliwa, Erdogan musi rozmawiać z Rosją, być może nawet musi odkurzyć dawne rozmowy o budowie rosyjskiego gazociągu do Turcji, co pozwoliłoby Moskwie stworzyć hub i pomost do dalszego eksportu gazu do Europy Południowej.

Turecka pozycja jako bramy do Bliskiego Wschodu wymaga przyjaznych relacji z głównymi graczami. Erdogan jest zmienny, ale również przebiegły i musi zrozumieć, że łatwiej będzie mu prowadzić pragmatyczną politykę wobec Putina, a nie taką, na jaką mogą sobie pozwolić europejscy przywódcy.

Europa obiecała Turcji zniesienie wiz w zamian za co Turcja miała cofać nielegalnych imigrantów, którzy chcieli z jej terytorium przedostać się dalej do Europy. Bruksela dodatkowo zażądała od Turcji, aby ta zmieniła wielce krytykowane prawo antyterrorystyczne, które pozwala Ankarze wsadzanie do więzień dziennikarzy i aktywistów. Erdogan jednak odmówił.
W ubiegłym tygodniu rosyjski parlament przyjął jeszcze surowsze niż tureckie prawo antyterrorystyczne. Od 20 lipca „usprawiedliwianie” czy „podżeganie” do terroryzmu na sieciach społecznościowych będzie podlegało karze nawet do 7 lat więzienia. Ekstremizm – trudno definiowalne przestępstwo, z którego powodu coraz więcej osób trafia co roku za kratki – będzie pozwalało skazać podejrzanych na 8 lat więzienia. Tymczasem podobne prawo w Turcji pozwala na maksymalnie 3-letnią karę więzienia. Operatorzy telefoniczni są zmuszeni do zachowywania wszystkich wiadomości i rozmów telefonicznych przez 6 miesięcy. Co więcej, w razie potrzeby muszą oni udostępnić kody szyfrujące. Prawdopodobnie to najbardziej represyjne prawo, które przyjęto od czasu upadku Związku Radzieckiego.

Erdogan musi czuć w pewnej mierze zazdrość, że Putin może zrobić u siebie cokolwiek mu się spodoba. Przywódcy autorytarni mają podobne pojęcie o tym, co stanowi zagrożenie dla nich oraz ich władzy. Obaj postrzegają świat jako arenę nieustannej walki, gdzie korzyści ekonomiczne znaczą więcej niż wartości.

Pojednanie dwóch dyktatorów nie było naturalne, ale mogą oni zrobić wiele dla siebie nawzajem. Erdogan pozwala świętować zwycięstwo kremlowskiej propagandzie, jeśli dzięki temu będzie mógł znów robić interesy z Rosją. Dzięki temu Erdogan pokazuje też Zachodowi, że ma alternatywnych partnerów, którzy nie zmuszają go do przyjmowania pewnych wartości z zewnątrz.

>>> Czytaj też: Turcja zmienia zdanie. "Nie ma mowy o wypłaceniu Rosji odszkodowania"