Pośpiech w Londynie, cierpliwość w Brukseli – oto recepta, aby przetrwać najbliższe tygodnie. Niepotrzebny pośpiech w Unii Europejskiej sprawi, że już i tak zła sytuacja ulegnie pogorszeniu - czytamy w komentarzu redakcyjnym agencji Bloomberg.

Przyjazna separacja pomiędzy Wielka Brytanią a Unią Europejską będzie trudna do osiągnięcia, ale możliwa. Dziś głównym problemem, aby zrealizować ten cel nie jest niechęć Brukseli wobec wyników brytyjskiego referendum, ale impas w Londynie.

Premier David Cameron zapowiedział już ustąpienie, a wybory nowego lidera Partii Konserwatywnej nie odbędzie wcześniej niż we wrześniu. Jeremy Corbyn, lider opozycyjnej Partii Pracy, stracił zaufanie wśród swoich parlamentarnych kolegów. Jeśli zrezygnuje, pojawi się opóźnienie w wyborze nowego lidera. Jeśli jednak nie zrezygnuje, wówczas jego partia będzie sparaliżowana.

W chwili obecnej histerii Wielka Brytania jest zatem krajem, który ma w najlepszym razie tylko w połowie funkcjonujący rząd.

>>> Pracujesz lub masz firmę w Wielkiej Brytanii? Sprawdź, co Cię czeka po Brexicie. Pobierz darmowy raport Forsal.pl

Reklama

Części z tych problemów nie dało się uniknąć. Cameron miał rację, zapowiadając swoje ustąpienie i rozpoczęcie przygotowań do technicznego wyjścia jego kraju z UE. Jego postawa jest słuszna – trzeba teraz działać pewnie i metodycznie. Inni muszą także wejść na ten poziom.

Na tyle, na ile to możliwe, obie największe partie powinny szybciej dokonać wyboru nowych liderów i gabinetów. Co ważniejsze – każdy członek parlamentu powinien znów poczuć pewność i przyczepność. Za doprowadzenie kraju do tego kryzysu odpowiedzialność ponoszą obie największe partie – konserwatyści i laburzyści. Być może będzie to najtrudniejsze, ale posłowie obu partii muszą znaleźć w sobie siłę, aby w duchu jedności odpowiedzieć na to wyzwanie.

Nowi liderzy partyjni powinni zostać wybrani jak najszybciej, a zwolennicy Brexitu powinni stać się teraz bardziej widoczni i pokazać, że są gotowi przejąć pałeczkę.

Zupełnie odwrotnie powinna zachować się kontynentalna Europa, czyli nie powinna nieustannie wywierać presji na Wielką Brytanię. Uporządkowana dezintegracja Wielkiej Brytanii i Unii Europejskiej to zadanie na miesiące, jeśli nie na lata. Właściwie nic tu nie można zyskać, a wiele można stracić, jeśli UE będzie naciskała na większe tempo rozmów.

Niepotrzebny pośpiech w Unii Europejskiej sprawi, że już i tak zła sytuacja ulegnie pogorszeniu. Tak samo niepotrzebne są dziś kłótnie w Wielkiej Brytanii.

Pośpiech w Londynie, cierpliwość w Brukseli – oto recepta, aby przetrwać najbliższe tygodnie.

>>> Czytaj też: Fitch ostrzega: Wielką Brytanię czeka szok inwestycyjny