W ocenie Friedmana gdyby NATO zdecydowało o stałej obecności sił amerykańskich w Polsce, prezydent Rosji Władimir Putin nie zdecydowałby się na "poważną odpowiedź".

"Chociażby dlatego, że Putin nie chce grać zbyt mocnymi kartami, ponieważ odniósł w Syrii sukces na papierze, ma olbrzymi problem gospodarczy w kraju, ma wielkie poparcie i nie może ryzykować porażki. A więc w tej chwili nie uważam, by była jakaś reakcja. Należy też pamiętać, że chociaż ludzie zawsze mówią +Putin+, to jest to Rosja. I każdy rosyjski lider będzie reagował tak samo" - mówi PAP Friedman, założyciel Geopolitical Futures, a wcześniej think-tanku Stratfor.

Zdaniem Friedmana Rosjanie zaakceptowaliby fakt, iż "Stany Zjednoczone po raz kolejny stworzyły system powstrzymywania, tak jak to zrobiły w czasie zimnej wojny". "Jest czerwona linia dla Rosjan i ta czerwona linia przesuwa się na Białoruś lub na Ukrainę. Jeśli spojrzymy na mapę to zrozumiemy, że ta czerwona linia istnieje. Jest to bufor pomiędzy nami" - dodał amerykański ekspert.

Szczyt NATO, pod przewodnictwem sekretarza generalnego Sojuszu Jensa Stoltenberga, odbędzie się w dniach 8-9 lipca w Warszawie. Wezmą w nim udział przywódcy państw i rządów 28 krajów członkowskich oraz państw partnerskich. Przewidywane tematy szczytu to odpowiedź na zagrożenia ze Wschodu i Południa, w tym decyzje dotyczące zwiększenia obecności wojskowej na wschodnich obrzeżach sojuszu, a także dalsze rozszerzanie NATO.

Reklama

W połowie czerwca ministrowie obrony NATO potwierdzili decyzję o rozmieszczeniu w Polsce i krajach bałtyckich czterech batalionowych grup bojowych, czyli wzmocnionych i samodzielnych batalionów w sile ok. 1000 żołnierzy każdy. Decyzje, które państwa będą przewodziły batalionom, które kraje wyślą swoje wojska, gdzie i kiedy trafi każdy z oddziałów, mają zostać ogłoszone na szczycie w Warszawie.