W rozmowie z PAP podkreśla on, że na zbliżającym się szczycie sojuszu w Warszawie europejskie kraje NATO powinny potwierdzić plany zwiększenia swych budżetów wojskowych, aby osłabić argumenty izolacjonistów w USA.

Na dwa tygodnie przed szczytem NATO w Warszawie Wielka Brytania, jeden z filarów sojuszu, postanowiła opuścić Unię Europejską. Jakie to ma znaczenie dla NATO?

Nie sądzę, by Brexit zaszkodził NATO. Nie zapominajmy, że Brytyjczycy byli w sojuszu, zanim przystąpili do Wspólnego Rynku, a potem UE. Norwegia, inny członek NATO, też nie należy do Unii. Trzeba oczywiście zapewnić, żeby Wielka Brytania nadal uczestniczyła w manewrach wojsk sojuszu w Europie wschodniej, ale jestem pewien, że po ustąpieniu Camerona nowy rząd w Londynie będzie ściśle współpracował z NATO. Brytyjczycy rozumieją, jak głupie było to referendum i jak wiele będzie ich Brexit kosztować, więc udział w sojuszu stanie się dla nich sposobem zademonstrowania więzi z Europą.

Nie chodzi tu tylko o Wielką Brytanię; Brexit spotęgował obawy, że chwieje się jedność i solidarność Zachodu w obliczu zewnętrznych zagrożeń, choćby ze strony Rosji. Kraje NATO rozmaicie postrzegają zagrożenia, te na południu Europy widzą raczej w chaosie na Bliskim Wschodzie i w Afryce północnej...

Reklama

Jednak wobec zagrożenia wszystkie kraje sojuszu zgodzą się, że będą musiały coś zrobić, chociaż nikt nie będzie nikogo do niczego zmuszał. Każdy zrobi to, na co go stać – czy to będzie udział w operacji, czy dowodzenie batalionem, czy tylko udział w ćwiczeniach. Ale tak jest stale od zakończenia zimnej wojny. W okresie wojen na Bałkanach w latach 90. też nie wszyscy się angażowali w ówczesne misje NATO w Bośni i Kosowie.

Co, z perspektywy USA, powinno się stać na spotkaniu w Warszawie, żebyśmy mogli uznać szczyt za udany?

Bardzo ważna sprawa to budżety wojskowe krajów członkowskich. W czasie naszej kampanii prezydenckiej Sanders i Trump skarżyli się, że Europejczycy nie dość przyczyniają się do wspólnej obrony w NATO. Europejskie kraje sojuszu i Kanada muszą potwierdzić na szczycie swoje obietnice zwiększenia budżetów obronnych do minimum 2 procent. Jeżeli tego nie zrobią, politycy amerykańscy będą to wykorzystywać, argumentując na rzecz zmniejszenia wydatków na zbrojenia, na przykład na European Reassurance Initiative (E.R.I.), czyli program wzmocnienia wschodniej flanki NATO. W USA uważa się, że robimy za dużo dla obrony sojuszników, podczas gdy absolwenci college'ów nie mogą spłacić długów za studia.

Jak ważne jest zapowiedziane rozmieszczenie czterech batalionów NATO w Europie wschodniej? Panuje opinia, że ma to znaczenie polityczne, nie militarne.

Polska i kraje bałtyckie niepokoją się tym, co robi Putin, więc chcą mieć pewność, że jeśli będzie on tak szalony, żeby zaatakować NATO, sojusz odpowiednio zareaguje. A co do militarnego znaczenia, chodzi o to, żeby w razie takiej agresji sojusz był przygotowany do szybkiego zareagowania. Poza czterema batalionami będzie jeszcze, jak wiadomo, rotacyjna obecność brygad USA w Europie. Środki na E.R.I. zostały czterokrotnie zwiększone w budżecie na 2017 r., do 4 miliardów dolarów.

Czy można jeszcze przewidywać dalsze rozszerzenie NATO?

Nie sądzę. A kto byłby kandydatem na nowego członka? Biorąc pod uwagę, co stało się z Wielką Brytanią i co robi Putin, trudno sobie wyobrazić dalsze rozszerzanie NATO. Kiedy (prezydent George W.) Bush mówił, że Gruzja może być zaproszona do sojuszu, Putin zareagował wprowadzeniem wojsk do Gruzji. On widzi w NATO bezpośrednie zagrożenie. Więc na szczycie nie będzie mowy o rozszerzeniu. Troszczymy się teraz o to, by Putin nie zrobił czegoś nowego.

A co z agresją Rosji we wschodniej Ukrainie? Porozumienie z Mińska nie jest przestrzegane.

Tu główną rolę odgrywają sankcje UE, przedłużone o kolejne 6 miesięcy. One działają. Wysyłamy defensywny sprzęt wojskowy na Ukrainę. Ofensywnego sprzętu nie będzie się wysyłać, dopóki Obama jest w Białym Domu. Jednym z powodów dlaczego nie chcieliśmy naciskać zbyt mocno w sprawie Ukrainy jest to, że Putin miałby przewagę w tego typu konflikcie zważywszy na to gdzie leży Rosja i gdzie leżą Stany Zjednoczone. Mógłby podwyższyć stawkę...

Ale w siłach konwencjonalnych NATO ma przecież przewagę?

Tak, lecz jeśli na przykład Putin postanowi napaść na kraje bałtyckie, może zabrać NATO trochę czasu, zanim na to odpowie. Ostatecznie przegra, ale tymczasem Rosja mogłaby poczynić znaczne szkody...

Jak ocenia się w USA rolę Polski w NATO i politykę obronną obecnego rządu?

Polska jest teraz drugim po Niemczech najważniejszym krajem NATO w Europie i to z kilku powodów. Z powodu swego położenia, po drugie - planów umieszczenia tam tarczy antyrakietowej, a w końcu dzięki temu, że należy do nielicznych krajów europejskich, które przeznaczają wytyczone przez sojusz 2 procent PKB na obronę. Ameryka chciałaby, żeby inne kraje robiły tyle, co Polska. Myślę więc, że Polska będzie teraz odgrywać ważniejszą rolę w wewnętrznych debatach NATO.

Byli wyżsi urzędnicy Pentagonu powiedzieli ostatnio przed komisją Kongresu, że wraz z rozbudową arsenałów i gromadzeniem wojsk po obu stronach wschodniej granicy NATO wzrasta ryzyko przypadkowego wybuchu wojny z Rosją. Czy rzeczywiście?

Takie ryzyko zawsze istnieje, ale myślę, że w wypadku takiego zagrożenia obie strony cofną się w odpowiednim momencie, jak to się parokrotnie zdarzyło z Koreą Północną. Ostatnią rzeczą, jaką byśmy chcieli, jest wymknięcie się spraw spod kontroli. Tym bardziej, że w grę wchodzi przecież broń nuklearna.

Rozmawiał: Tomasz Zalewski

>>> Czytaj też: Chiny mają już więcej superkomputerów niż USA. Ale technologiczna potęga zależy od czegoś innego