O prognozach dla polskiego rynku kapitałowego rozmawiamy z Piotrem Szulecem, dyrektorem ds. komunikacji inwestycyjnej Pioneer Pekao Investment Management S.A.

Co zaważyło na słabych wynikach rynków akcji w I półroczu 2016?

Ten okres zdominowały trzy wydarzenia, które przełożyły się na bardzo dużą zmienność notowań, którą z dużym prawdopodobieństwem będziemy obserwować także w drugim półroczu. Pierwsze to styczniowa wyprzedaż akcji na giełdach będąca konsekwencją oczekiwań co do słabszego wzrostu gospodarki światowej w 2016 roku, drugie to oczekiwania co do kolejnej podwyżki stóp procentowych przez amerykańską Rezerwę Federalną i w końcu referendum w sprawie Brexit. Szczególnie mocno na rynek wpływały oczekiwania odnośnie kolejnych działań Fed w tym roku, które zmieniały się jak w kalejdoskopie. W styczniu Fed sygnalizował, że w ciągu roku może dojść do dwóch a nawet czterech podwyżek, co mogłoby odciągnąć kapitał z rynków akcji, szczególnie z rynków wschodzących. Potem oczekiwano dwóch, a teraz rynek spodziewa się, że przez pół roku do roku stopy pozostaną bez zmian, a nawet pojawiają się głosy, że Fed może przegłosować kolejne cięcia.

Na ile obniżki stóp w USA są prawdopodobne?

To będzie zależało od stanu gospodarki USA w drugim i kolejnych kwartałach tego roku. Po pierwszym kwartale odnotowano wzrost na poziomie 1,1 proc., a konsensus rynkowy oczekiwań na cały 2016 r. kształtuje się na poziomie 2-2,2 proc. Jeśli wzrost na tym poziomie po drugim kwartale okaże się zagrożony, to rynek może uwierzyć nie tylko w brak podwyżek, ale nawet może zacząć wyceniać obniżki, które miałyby zapobiec ewentualnej recesji w Stanach Zjednoczonych. Na pewno stanowisko i wypowiedzi Fed, stan tamtejszej gospodarki oraz sytuacja w Europie po przegłosowaniu Brexitu będą w kolejnych miesiącach głównymi czynnikami wpływającymi na rynki akcji. W przypadku Brexit jedyne co na razie wiemy, to fakt, iż Brytyjczycy podejmą konkretne decyzje dopiero po wyłonieniu nowego rządu. To daje rynkom nieco oddechu, który już widać w poprawie notowań. Najlepszą strategią na rynku akcji jest w tej chwili aktywne dopasowywanie się do zmieniającej się sytuacji i bycie gotowym do operowania w warunkach bardzo wysokiej zmienności. Już od zeszłego roku strategia na zasadzie kup i trzymaj nie zdaje egzaminu. Trzeba podchodzić do inwestycji dynamicznie albo pozostać poza rynkiem.

Reklama

>>> Czytaj też: Tak będzie wyglądać polska gospodarka w 2017 roku. Oto prognozy ekonomistów

Gdzie można ewentualnie szukać spokojniejszych rynków?

Dość ciekawie wygląda sytuacja na rynkach wschodzących, które są w większym stopniu odseparowane od geopolitycznych wydarzeń w Europie i USA, czyli związanych z m.in. Brexitem oraz wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych. Jednak poprawa sytuacji na tamtejszych rynkach akcji uzależniona będzie od oczekiwań co do terminu kolejnych decyzji Fed, a co za tym idzie od słabości lub siły amerykańskiego dolara.

A co z polskimi akcjami. Czy to już czas na kupowanie?

Sądzę, że na GPW nie ma już ryzyka dalszych, głębokich spadków. To nie znaczy jednak, że można już liczyć na dynamiczne, szybkie wzrosty. Nasz potencjał będzie zależał od aktywności inwestorów zagranicznych, którzy jak na razie omijają polski rynek. Natomiast w przypadku realizacji scenariusza, w którym rynek wierzy w brak podwyżek stóp w USA, poprawa powinna nastąpić także na rynkach wschodzących, na czym GPW też powinna skorzystać.

Jeśli chodzi o słabości, to w przypadku walut każdy wzrost nerwowości na rynkach mocno uderza w złotego. Jak długo nasza waluta będzie jedną z najsłabszych na świecie?

Warto zwrócić uwagę, że po referendum w Wielkiej Brytanii analitycy oczekiwali znacznie większego osłabienia złotego, niż to, które faktycznie obserwowaliśmy. Po kilkudniowym spadku wartości dzisiaj za dolara trzeba płacić ok. 3,95 zł i 4,4 zł za euro, czyli są to poziomy zbliżone do tych sprzed referendum. Te właśnie poziomy wydają się obecnie dla złotego naturalne, a potencjał złotego do dalszego spadku wartości jak na razie się wyczerpał. Zakładam, że jeżeli w kolejnych miesiącach perspektywa podwyżek stóp w USA faktycznie się oddali, złoty, na fali osłabiającego się dolara, może wrócić do poziomu 3,8 - 3,7 zł za dolara.

Która z walut ma teraz największe szanse na wzrost wartości?

Moim zdaniem może to być euro w relacji do dolara, o ile spełni się scenariusz dłuższego cyklu braku podwyżek stóp w USA.

A nie jen? To na niego stawia wielu analityków.

Sądzę, że na drodze do dalszego wzrostu wartości jena ponownie może stanąć Bank Japonii, który będzie zmuszony do kolejnej interwencji, która osłabi tę walutę. Jesteśmy blisko poziomów, które Bank Japonii wskazywał jako newralgiczne, czyli ok. 100-105 jenów za dolara. Mocniejsze naruszenie tej bariery może spowodować, że m.in. dla ochrony japońskiego eksportu, tamtejszy bank centralny zdecyduje się na działania ograniczające dalszy wzrost wartość jena.

>>> Polecamy: Frankowicze wytrzymają nawet 6-6,50 zł za franka. Nowe wyliczenia