Szkoci są znani z tego, że kibicują każdej drużynie w sportach zespołowych, która gra przeciwko Anglii. Nie inaczej było przy okazji piłkarskich mistrzostw Europy. Po tym, jak okazało się, że drużyna z małej Islandii pokonała Anglię, w barze Three Sisters w Edynburgu rozległ się ryk radości.

W czerwcowym referendum ws. Brexitu większość Brytyjczyków głosowała za opuszczeniem Unii Europejskiej. Szkoci, którzy chcieli zostać w UE, zostali przegłosowani przez angielską większość. Pokazuje to, jak bardzo nierówno rozkładają się głosy w Zjednoczonym Królestwie, gdzie na każdego wyborcę ze Szkocji przypada 10 wyborców z Anglii.

Wynik brytyjskiego referendum sprawił, że temat niepodległości Szkocji powrócił w dużą siłą, i to zaledwie dwa lata po tym, jak szkoccy nacjonaliści przeprowadzili referendum ws. wystąpienia z Wielkiej Brytanii. Liderka półautonomicznego rządu w Szkocji Nicola Sturgeon wezwała do przeprowadzania kolejnego referendum ws. niepodległości po to, aby Szkocja mogła pozostać częścią Unii Europejskiej.

“To niesprawiedliwe” – komentuje Iain McLaren, 40-letni informatyk z Edynburga. „Dwa lata temu głosowałem za tym, aby Szkocja nie odłączała się od Wielkiej Brytanii, gdyż nie miało to gospodarczego uzasadnienia. Ale wyniki ostatniego referendum ws. Brexitu zmieniły wszystko. Dziś myślę, że podjąłbym ryzyko I zagłosował za wyjściem Szkocji z unii z Anglią, Irlandią Północną i Walią” – wyjaśnia.

Reklama

>>> Czytaj też: Młodzi Brytyjczycy będą mogli przyjąć niemieckie obywatelstwo? Wicekanclerz: Zaoferujmy im to

Serce i głowa

Dwa ostatnie sondaże opinii publicznej wskazują, że jeśli kolejne referendum niepodległościowe odbyło się dziś w Szkocji, kraj ten oderwałby się od Wielkiej Brytanii, zrywając liczącą 300 lat unię.

To, co sprawia, że wahający się wyborcy, tacy jak McLaren, tym razem zagłosowaliby inaczej, to zawiedzione oczekiwania. Otóż McLaren spodziewał się, że Anglicy zagłosują za pozostaniem w UE z tych samych powodów, dla których Szkoci dwa lata temu zdecydowali się zostać w Zjednoczonym Królestwie. Pomimo, że ich serca ciągnęło do wolności, to ostatecznie zadecydował rozum i argumenty gospodarcze.

W Anglii dla odmiany większość postanowiła zaryzykować i rzucić wyzwanie losowi. Wbrew ostrzeżeniom ekonomistów, obóz zwolenników wyjścia kraju z UE chciał się uwolnić od tego, co postrzega jako „europejskie superpaństwo”. W efekcie z rynku finansowego wyparowały 4 bln dol., rating Wielkiej Brytanii został obniżony, a Bank Anglii zapowiedział przygotowania do zwalczania negatywnych skutków gospodarczych decyzji Brytyjczyków.

“Szkocka Partia Narodowa (SNP) musi próbować zorganizować kolejne referendum. Nie wyobrażam sobie, aby przynajmniej nie spróbowali” – komentuje Richard Parry z Centrum Zmiany Konstytucyjnej na Uniwersytecie w Edynburgu.

>>> Czytaj też: Zaskakująca decyzja Farage'a. Forsował Brexit, teraz rezygnuje z kierowania UKIP

Inny klimat

Edynburg - druga największa siedziba przemysłu finansowego w Wielkiej Brytanii – dwa lata temu zdecydował, że chce zostać częścią Wielkiej Brytanii. Wówczas przewaga zwolenników pozostania w unii z Londynem (55 proc.) była tu większa niż średnia dla Szkocji. W czasie ostatniego referendum aż ¾ mieszkańców Edynburga chciało pozostania w Unii Europejskiej.
Szkocka Partia Narodowa jest dziś potężną machiną władzy. Posłowie z SNP mają obecnie 56 z 59 miejsc, jakie przysługują Szkocji w brytyjskim parlamencie. Każdy ze szkockich regionów, w którym SNP ma przewagę, głosował za pozostaniem w UE.

Pomimo, że kwestia niepodległości Szkocji to odległa perspektywa, to w szkockim parlamencie nie ustają echa ostatniego referendum. Pomimo różnic w tej kwestii, wszyscy są w szoku i mają za złe Anglikom, że zagłosowali za Brexitem.

W swoim przemówieniu liderka SNP Nicola Sturgeon skupiła się na wspólnym celu, czyli zachowaniu Szkocji w UE i otwarciu na imigrantów.

Egzystencjalne pytanie

W szeregach SNP od dawna mówiło się o tym, że głos za Brexitem może być tym czynnikiem, który doprowadzi do kolejnego referendum niepodległościowego. Nicola Sturgeon udała się w ubiegłym tygodniu do Brukseli, aby uzyskać poparcie dla dalszego członkostwa Szkocji w UE. Związek ten trwa od 1973 roku. Tymczasem związek Szkocji z Wielką Brytanią od 1707 roku.

„Egzystencjalne pytanie, na jakie muszą odpowiedzieć Szkoci, dotyczy tego, czy chcemy zrezygnować z tej, czy z innej unii” – twierdzi Michael Russell, szef komisji finansów w szkockim parlamencie z ramienia SNP. „Tu nie chodzi tylko o gospodarczy determinizm” – dodaje.

Nicola Sturgeon musi działać ostrożnie i uważnie obserwować kroki Wielkiej Brytanii i innych państw UE. Podstawowe pytanie brzmi, kiedy i czy w ogóle rząd w Londynie rozpocznie dwuletnie negocjacje z UE na temat Brexitu. Nie wiadomo też, czy 27 krajów UE będą chciały zaakceptować Szkocję jako spadkobierczynię pozycji Wielkiej Brytanii w UE, czy też będą raczej wolały rozpocząć negocjacje członkowskie z Edynburgiem od początku.

Gospodarcze przeszkody

Gniew na Anglików będzie musiał jednak ustąpić przed gospodarczymi realiami. A te od 2014 roku pogorszyły się. Spadające ceny ropy oznaczają, że potencjalne dochody ze sprzedaży ropy z Morza Północnego mogłyby być znacznie niższe niż przewidywał szkocki rząd. Szkocki deficyt budżetowy sięgnął 9,7 proc. szkockiego PKB. Co więcej, Szkocja eksportuje 4 razy więcej do Wielkiej Brytanii niż do UE, zaś udział UE w szkockim eksporcie spada.

Iain McLaren przyznaje, że wszystkie te negatywne okoliczności gospodarcze pomogły mu żyć z wyborem, jakiego dokonał w 2014 roku, kiedy zagłosował za pozostaniem Szkocji w Zjednoczonym Królestwie. Ale teraz żałuje. I uważa, że Wielka Brytania już nie jest bezpieczną przystanią gospodarczą.

>>> Pracujesz lub masz firmę w Wielkiej Brytanii? Sprawdź, co Cię czeka po Brexicie. Pobierz darmowy raport Forsal.pl